Od kilku dni pacjent jest już w szpitalu w Wałbrzychu i tam wraca do zdrowia. Wiadomo, że zajmie mu to dużo czasu, bo sytuacja tego chorego i innych leczonych w ten sposób, jest dramatycznie trudna.
— My jesteśmy dość bezradni obecnie. Za mało wiemy. Nie ma cudownego lekarstwa. Metody leczenia polegają na intensywnej terapii zachowawczej. Pacjent musi uniknąć powikłań – w tej metodzie leczenia ECMO – i musi mieć trochę szczęścia – mówi prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK we Wrocławiu.
Początkowo pan Mateusz nie miał szczęścia. Uszkodzone płuca nadawały się tylko do przeszczepu. I gdy był już dawca, znaleziony wysiłkiem wielu osób, parametry chorego poprawiły się i lekarze zaryzykowali.
— Nie ma dobrej decyzji, baliśmy się. Tego dnia podjęliśmy decyzję, że odłączamy pacjenta od ECMO i udało się – dodaje prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK we Wrocławiu.
Ale to wymagało ciężkiej pracy całego zespołu. Kilkudziesięciu osób. Nieoceniona jest rola pielęgniarek.
— To wymaga pracy całego zespołu, 24 godziny na dobę. Naszej pracy fizycznej, umysłowej, zaangażowania, żeby pacjent był odpowiednio zaopiekowany – podkreśla Elżbieta Ostrowska, pielęgniarka oddziałowa Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK we Wrocławiu.
Od września na oddział, do leczenia przy pomocy ECMO, trafiło 18 pacjentów. Przeżyła połowa z nich. To bardzo dobry wynik – szacują specjaliści.
— ECMO było inaczej pozycjonowane w szpitalu. Natomiast doskonale wpisało się w leczenie pacjentów z ciężką niewydolnością oddechową. I to, co robią anestezjolodzy to ogromna szansa na leczenie i ratowanie pacjentów – prof. Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog USK we Wrocławiu.
Przed panem Michałem jeszcze długa droga do zdrowia. Teraz najważniejsza jest rehabilitacja. A lekarzy Covid nadal zaskakuje.
— Nie ma cudownego leczenia tej choroby. Wczesna terapia covida też jest kiepsko udokumentowana. A na późniejszym etapie nie ma leków, które udowodniłyby swoją skuteczność – mówi prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK we Wrocławiu.