— Muzeum Tkactwa i Barwienia, działające tutaj od 10 lat, nawiązuje do tradycji tej wioski. Była to wioska tkaczy, gdzie krosna funkcjonowały bez przerwy przez cały rok. Wioska tętniąca życiem od XII wieku, w niektórych okresach miała nawet ponad 1000 mieszkańców, a obecnie zaledwie 140. Dlatego to jest jedynie fragment rzeczywistości, która już nie istnieje — mówił Witold Przewoźny, etnolog.
Pomimo zmniejszenia liczby mieszkańców, muzeum pełni funkcję unikalnej placówki, podtrzymując pamięć o historii, która przetrwała stulecia.
— Mamy październik, a sama nazwa „październik” pochodzi od paździerza, który otrzymywano w wyniku obróbki lnu podczas mędlenia. To właśnie ten czas jest czasem tkactwa, a świętujemy również 10-lecie istnienia muzeum — zaznaczyła Monika Wizła-Kubiak z Ekomuzeum Tkactwa i Barwienia Naturalnego.
Podczas jubileuszu nie zabrakło wzruszeń.
— Piękny, wzruszający dzień, który początkowo nie zapowiadał tak wielu emocji i reakcji wśród zaproszonych gości. Było pięknie, było autentycznie — podkreślił Andrzej Andrzejewski z Ekomuzeum Tkactwa i Barwienia Naturalnego.
— Były łzy i szczęście, jak to w życiu. Wspominam ten dzień bardzo pięknie, bo wszystko po prostu się samo tka. Wątki przechodzą przez osnowę i, jak nasze motto mówi, „tkamy wątki kultury na osnowie natury”. Tak to wspominam. To tkanie trwa nadal, nie odcięliśmy jeszcze osnowy z wała, nie kończymy — dodała Monika Wizła-Kubiak.
— Nie wiąże się to dla nas z poczuciem trudu. Wszyscy o tym mówią, ale my tego tak nie odczuwamy. Żyło nam się pięknie i mieliśmy poczucie, że coś wzrasta z nami. Zobaczyliśmy tego owoce — powiedział Andrzej Andrzejewski.
Muzeum nawiązuje do tradycji, kiedy to krosna działały nieprzerwanie, a dźwięk kołowrotka był codziennością.
— Rola takiej placówki jak muzeum tkackie, w tkackiej wiosce, gdzie już nikt nie tka i nikt nie słyszy dźwięku kołowrotka ani ruchu płochy na krośnie, a która odwołuje się do czegoś, co istniało tu przez prawie 800 lat, jest wyjątkowa. Jego rola jest znacznie większa niż jakiekolwiek inne muzeum w dużym czy małym mieście, albo izba wiejska w innych wioskach w kraju — mówił Witold Przewoźny.