Wernisaż wystawy odbył się 27 lipca. Wśród zaproszonych gości była żona autora Ada Willenberg, która podzieliła się wspomnieniami swoimi i męża o Treblince oraz opowiedziała o procesie powstania rzeźb.
– Byłam bardzo przeciwna każdej takiej rzeźbie, bo po prostu nie byliśmy tacy zamożni, a to wszystko było na rachunek naszych różnych przyjemności. Ale mój mąż uparł się i jednak to zrobił. W tej chwili jestem mu za to wdzięczna – mówi Ada Willenberg, żona Samuela Willenberga.
Samuel Willenberg zaczął uczyć się rzeźbiarstwa i tworzyć rzeźby w wieku 70 lat.
– On mial bardzo dobre ręce. Właściwie po krótkim czasie, przeszedł taki krótki kurs rzeźbiarstwa. Może rzeźbiarz zawodowy zrobiłby to ładniej, ale mąż w to włożył dużo sentymentu. Ma też znaczenie to, że jest to relacja z pierwszego źródła – mówi Ada Willenberg.
Organizatorem wystawy jest Instytut Pamięci Narodowej. Dwa lata temu rzeźby trafiły do Instytutu jako podarunek od rodziny autora.
– W 15 rzeźbach udało się artyście – ale też uczestnikowi wydarzeń historycznych, polskiemu obrońcy z 1939 roku i więźniowi Treblinkii – opowiedzieć o skali zbrodni, o walce, o wolność tych niewielu więzionych, którym udało się uciec, ale także o próbach zatarcia odpowiedzialności. Więc ta wystawa jest nie tylko opowieścią artystyczną o prawdzie, ale jest także doskonałym narzędziem edukacyjnym – mówi dr Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
Wystawę można zobaczyć w Centrum Historii Zajezdnia do 21 sierpnia.
– To nie jest łatwa wystawa, to nie jest rozrywka, ale myślę, że jakieś takie duchowe przeżycie. Przypominamy o ofiarach totalitaryzmu, dlatego żeby ta historia się nie powtarzała. Jednak niestety widzimy, chociażby za naszą wschodnią granicą, że historia w tej brutalnej wersji, potrafi się powtarzać. Dlatego takimi projektami budujmy w sobie gotowość na sprzeciw przeciwko totalitaryzmowi – mówi Marek Mutor, dyrektor Centrum Historii Zajezdnia.