USK operuje normalnie

Facebook
Twitter
LinkedIn
Email
Jesteśmy na bloku operacyjnym Uniwersyteckiego Szpital Klinicznego we Wrocławiu. Tu jest 20 sal. Na każdej odbywają się codziennie 2-3 zabiegi. Dziś lekarze zoperują kilkadziesiąt osób. Już dawno apelowali, by wrócić do normalnej pracy, bo koronawirus nie zatrzymał rozwoju innych chorób. Zapraszam na salę operacyjną.

Na sali lekarze operują pacjenta, który na zabieg trafił planowo. Zanim jednak został przyjęty na oddział musiał mieć wykonane testy na obecność koronawirusa.  

— Pacjent jest testowany, głównie po to, by uchronić innych chorych przed zakażeniem – wyjaśnia dr Piotr Czopnik z Kliniki Chirurgii Ogólnej, Małoinawzyjnej i Endokrynologicznej USK we Wrocławiu. 

Chirurdzy zaskoczeni byli stanem zdrowia pacjenta. Sześćdziesięciolatek miał rozległą, zaawansowaną przepuklinę rozworu przełykowego. 

— Cały żołądek miał przemieszczony do klatki piersiowej wraz z jelitem grubym. To zawsze grozi uwięźnięciem takiej przepukliny, niedrożnością. Dlatego takich chorych operujemy, nawet jeśli nie mają objawów – mówi dr wyjaśnia dr Piotr Czopnik z Kliniki Chirurgii Małoinawzyjnej i Onkologicznej USK we Wrocławiu. 

Zabieg przeprowadzono tradycyjnie, metodą klasycznego cięcia. W sali obok chirurdzy operowali małoinwazyjnie, laparoskopowo. Pacjentka ma ponad osiemdziesiąt lat. 

— Wycięcie nerki z moczowodem i fragmentem pęcherza moczowego z powodu raka miedniczki nerkowej. Guz miał ponad 3 cm. Standardem jest usunięcie nerki – tłumaczy prof. Romuald Zdrojowy z Kliniki Urologii i Onkologii Urologicznej USK we Wrocławiu.  

Zabieg wykonywany laparoskopowo ma  ogromne zalety. Lepiej jest dla lekarzy – bo znacznie lepiej widzą co znajduje się w polu operacyjnym – i dla pacjentów. To mniejszy ból pooperacyjny,  mniej powikłań, krótszy okres rekonwalescencji. Ale lekarze bardzo liczą na to, że wkrótce będą mogli operować z pomocą  robota chirurgicznego. 

—  W Europie Zachodniej, w USA operacje z użyciem robota to standard, u nas jest wyobrażenie, że to jest nie wiadomo co – tłumaczy prof. Romuald Zdrojowy z Kliniki Urologii i Onkologii Urologicznej USK we Wrocławiu.  

Problem polega na tym, że szpital sam musi wydać pieniądze na zakup takiego robota, a to koszt kilkunastu milionów zł. Potem jest jeszcze gorzej, bo NFZ za operacje wykonane robotem płaci tak samo, jak za zabiegi tradycyjne. Tymczasem ich wycena jest znacznie wyższa, ale za to koszty leczenia po zabiegu robotem, krótszy czas hospitalizacji – to dużo mniejszy wydatek. A tego już nikt niestety nie liczy. Za to lekarze liczą na to, że robot chirurgiczny będzie wkrótce w USK. 

Zobacz również

Social media

SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI!

Masz istotne informacje?

Napisz do nas:
kontakt@echo24.tv

Najnowsze programy