– Od najbliższych nam czasów w słowie „karnawał” mamy jakby dwa słowa: jedno związane z mięsem (carne), drugie – z pożegnaniem tego mięsa. Ale jak sobie zejdziemy na niższą warstwę, to ten „karnawał” również nas odsyła do innego zjawiska: carrus navalis, czyli statek na kołach – tłumaczy dr hab. Piotr Rudzki, teatrolog z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Ta etymologia prowadzi zaś do Artysterii, czyli święta na cześć Dionizosa, który – według wierzeń – przywracał wówczas wolność.
– Również niewolnik mógł wyjść i paradować – dodaje Rudzki.
Podmiotowość odzyskiwały także kobiety, co w patriarchalnym świecie nie było na porządku dziennym. A jak wyglądał karnawał w dawnym Wrocławiu i czy coś wyróżniało go spośród innych?
– W wiekach średnich i jeszcze chwilę po, karnawał to był świat na opak. To był ten jedyny moment, kiedy można było przejść do roli, w której na co dzień nie mielibyśmy szansy zaistnieć – opowiada Ewa Pluta, rzeczniczka prasowa Muzeum Miejskiego Wrocławia.
Bale organizowano wówczas niemal w całym Wrocławiu i bywały bardzo wytworne, choć nierzadko występowano również w przebraniach. Wszystkie te spotkania, niezależnie od grubości portfela ich gospodarzy, łączył jednak podawany na nich przysmak, czyli… pączki.
– Te pączki niewiele się, szczerze mówiąc, różniły od tych naszych dzisiejszych, miały nieco inne nadzienie, bo miały nadzienie śliwkowo-cynamonowe, ale do tego stopnia je uwielbiano w karnawale, że wymyślono nawet poloneza pączkowego – dodaje Pluta.
Polonez pączkowy polegał na tym, że zaraz po tańcu, gdy tylko cichła muzyka, pary kierowały się w stronę zastawionych słodkościami stołów. Ale to nie wszystko.
– W jednym z pączków ukryta była moneta – mówi Ewa Pluta.
A jej znalezienie gwarantowało pomyślność na cały rok. Tak było dawniej, a jak jest teraz? Co sądzą na temat karnawału i czy mimo upływu lat, są wierni tej tradycji, opowiedzieli nam wrocławianie.
– Ja w ogóle zapomniałem, że jest karnawał.
– Nie, nie ma to żadnego znaczenia. Bawimy się cały rok.
– Cały rok, dokładnie.
– Na ten moment nie obchodzimy ogólnie, ale kiedyś tak, często bywaliśmy. Raczej to było na salach gdzieś, w restauracjach takich…
– Imprezki takie, potańcówy.
– Z przyjaciółmi, znajomymi – większe grono, lepsza zabawa.
– Kiedyś się chodziło… – Kiedy to było?
– Już nie pamiętamy, kiedy to było, ale chodziłyśmy.
– Lubiliśmy właśnie tak ze znajomymi, dla przyjaciół organizować nawet takie właśnie imprezki domowe przebierane. Zawsze dużo zabawy było i śmiechu.
– Osobiście nie obchodzę.
– Karnawału nie obchodzimy.
– Trochę… Trochę tak, ale nie jakoś specjalnie hucznie.
– Karnawał? Uczymy się o nim, jesteśmy na kulturoznawstwie – mówią wrocławianki i wrocławianie.
I tak zabawa często przegrywa z obowiązkami…