W połowie lutego rząd pozwolił na lekkie poluzowanie obostrzeń – otwarto hotele i stoki narciarskie. Po kilku dniach zanotowano znacząco więcej zakażonych. To nie z tego powodu – tłumaczą specjaliści.
— To jest za krótki czas, wirus się wylęga mniej więcej dwa tygodnie, więc to nie jest efekt poluzowania obostrzeń – wyjaśnia dr Agnieszka Mastalerz – Migas, krajowa konsultant w dziedzinie medycyny rodzinnej.
— Że będzie wzrost zachorowań to my wiemy. Jeżeli będziemy się kierowali tym mechanizmem to luzowanie nie ma sensu, bo zawsze zapłacimy cenę za wzrost interakcji – tłumaczy dr Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog z USK we Wrocławiu.
Szansą są szczepienia. W tej chwili w Polsce zaszczepiono prawie 2 milony 700 tysięcy osób. Dwie dawki przyjęło ponad 920 tysięcy pacjetów. Tylko oni są bezpieczni. Reszta czeka na swoją kolej do zaszczepienia. I na lepszą politykę walki z koronawirusem.
— Nie mamy aktywnej strategii szczepień. Jakoś one idą, ale też można by je inaczej zorganizować – tłumaczy dr Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog z USK we Wrocławiu.
Idą, ale powoli, bo mało szczepionek trafiało ostatnio do Polski. Od dziś transporty mają być znacznie większe, co pozwoli na większą liczbę codziennie zaszczepionych Polaków. Lekarzy niepokoi jednak obecny wzrost zachorowań.
— Coś się dzieje, że tych zachorowań jest dużo. Nie wiadomo co na to wpłynęło. Czy jakiś konkretny czynnik, czy to jest naturalny przebieg epidemii. Raz spada, raz rośnie – wyjaśnia dr Agnieszka Mastalerz – Migas, krajowa konsultant w dziedzinie medycyny rodzinnej.
Epidemiolodzy przekonani są, że to naturalne i powinno się rozważyć stopniowe odmrażanie gospodarki, np. otwarcie siłowni czy restauracji.
— Tak dłużej być nie może. Dużo lepszy mechanizm jest uruchamiania życia społecznego, niż buntu społecznego – tłumaczy dr Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog z USK we Wrocławiu.
— Na dłuższą metę lockdown jest dla gospodarki zabójczy i tu musimy patrzeć co można odpuścić, gdzie można poluzować – wyjaśnia dr Agnieszka Mastalerz – Migas, krajowa konsultant w dziedzinie medycyny rodzinnej.
Jednak wszyscy powtarzają jak mantrę – umowa społeczna nadal powinna nas obowiązywać, czyli cały czas zachowujemy dystans, nosimy maseczki i dezynfekujemy ręce. Bo na tym etapie pandemii nie można odpuścić.
— Jeśli przeoczymy ten moment wzrostu zachorowań to potem nad tym nie zapanujemy. Epidemia niepokojąco przyśpieszy i to widzieliśmy jesienią – wyjaśnia dr Agnieszka Mastalerz – Migas, krajowa konsultant w dziedzinie medycyny rodzinnej.
Jeszcze w tym tygodniu Ministerstwo Zdrowia może wydać nowe zalecenia dotyczące noszenia maseczek. Tylko chirurgicznych.