– Sytuacja jest tragiczna musiałem zwolnić pracowników, zamknąć bar. Przez cały ten sezon nie odbyły się żadne festiwale muzyczne, więc spadek obrotów mojej firmy to około 80 procent – mówi Jakub Jankowiak, firma R46 Wrocław.
Właściciele lokali gastronomicznych podkreślają, że obecna pomoc rządu jest fikcją. Przekonał się o tym Piotr Mońka – przebrany podczas protestu za żywego trupa gastronomii.
– Gastronomia umiera! Obawiam się, że wszyscy podchodzą do tego jakoś spokojnie, a myślę, że to tak się nie skończy – mówi Piotr Mońka z wrocławskiej Czajowni.
Właściciel wrocławskiej Czajowni już w marcu podczas pierwszego etapu pandemii mówił, że sytuacja w gastronomii jest tragiczna.
– Z dnia na dzień przestaliśmy zarabiać. Po prostu przestaliśmy funkcjonować – mówił w maju 2020 roku, Piotr Mońka.
Teraz, mimo przebranżowienia się i dowożenia posiłków na wynos, uważa że kryzys potrwa do wiosny.
– I wtedy zniknie myślę 80-90% lokali gastronomicznych – dodaje Piotr Mońka, wrocławska Czajownia.
Rozporządzenie rządu i zamknięcie restauracji na czas bezterminowy dolało oliwy do ognia.
– Aktualna tarcza, która została nam zaproponowana jest niewystarczająca jest kroplą w morzu potrzeb i wyrażamy sprzeciw, bo nie jesteśmy w stanie się utrzymać – mówi Joanna Cieślik, wrocławska restauratorka.
– Subwencje, które dostaliśmy mogliśmy wydać wyłącznie na opłatę ZUS-u, na wypłaty. Nie mogliśmy ich wydać na środki trwałe, czyli nie mogliśmy kupić aut, które by pomogły w dostarczaniu posiłków – podkreśla Mariusz Felikański, restaurator z Ząbkowic Śląskich.
– Nie ma żadnej informacji konkretnej dla gastronomii jako wsparcia. Ile to będzie trwało? Na jakich zasadach? Niekoniecznie chodzi o pieniądze od rządu. My po prostu chcemy funkcjonować, żyć i działać – mówi Łukasz Lorenc, PR Manager Surowiec.
Na wrocławskim rynku została stworzona petycja, w której zapisane są propozycje, jak ratować branże gastronomiczną.
– Opracowanie jakieś strategii, planu na minimum sześć miesięcy. Potrzebujemy zwolnienia ze składek ZUS i dla pracodawców i pracowników. Tego, aby obniżyli nam stawki VAT do 8 procent. Jest wiele tych postulatów, ale rząd nie wyciąga do nas ręki – mówi Joanna Cieślik, wrocławska restauratorka.
Pismo zostało zaniesione do Urzędu Wojewódzkiego. Restauratorów denerwuje przede wszystkim brak pomocy ze strony rządu i pominięcie ich biznesów i pracowników.
– Czuje się całkowicie wykluczony w związku z tym, że inne branże mogą działać. Na przeciwko domu mam budowę, gdzie robotnicy pracują bez przerwy i działają oni w tak samo bliskim kontakcie, jak osoby pracujące w restauracji – dodaje Jakub Jankowiak, firma R46 Wrocław.
Lokale gastronomiczne proszą o wsparcie ich teraz w tej trudnej chwili i zamawianiu jedzenia na wynos. Dolnoślązacy restauratorzy mają zamiar walczyć i ratować miejsce pracy.