Zamek wygląda jak namalowany i wyrwany wprost z baśni. Powstał z pasji i miłości do sztuki, ale to dopiero po przekroczeniu bramy ta baśń odkryje się przed nami i przeniesie do całkiem innego, zaczarowanego świata.
– Zamek Śląskich Legend jest to jedna z nielicznych atrakcji w naszym rejonie. Na pewno jedyna w swoim rodzaju, nigdzie nie spotkaliśmy się z podobną, chociażby instalacją, jaka jest w Zamku. Ten spektakl, bo to jest naszym głównym mięsem i naszą główną atrakcją, ale oprócz tego można sobie tu przyjechać z rodzinką, pobawić się w Domku Litograficznym, odbijając linoryt, który zabieramy do domu lub na przykład pobawić się w zajęciach teatralnych dla grup zorganizowanych, jakie tutaj organizujemy — mówi Igor Miliński, kustosz Zamku Legend Śląskich.
– Krótko mówiąc, w centrum Pławnej po prostu z pustki i marazmu stworzyłem taki zameczek dla dzieci, Zamek Śląskich Legend. Po prostu tutaj, żeby schować całe te zdarzenia, legendy, te lalki, żeby sprowokować dzieci do przybywania, a zarazem, żeby tutaj nie opierać swojego żywota na chlaniu piwa i czekaniu Bóg wie na co. Ja tu przyjechałem trzydzieści parę lat temu i po prostu tu nic się nie działo poza piciem piwa. Zrobiłem taki rodzaj prowokacji. Ludzie zaczęli się pojawiać, coś się zaczęło dziać, festiwal jakichś legend, sceny, jakieś plenery — mówi Dariusz Miliński, artysta, malarz, aktor, poeta, scenograf.
Wnętrze zamku to miejsce pełne baśni i legend. Tutaj na żywo zobaczymy spektakl jedynego na świecie strunowego Teatru Lalek, gdzie bohaterowie są wielkości człowieka. Każda ze scen opowiada legendy śląskie z Duchem Gór w roli głównej.
– To jest przedstawienie sześciu legend naszego regionu i przez pociąganie za sznurki ożywiamy te kukły dla zwiedzających. Każdy może sobie przyjechać i pozwiedzać oraz być na 20-minutowym przedstawieniu i pooglądać legendy z naszego regionu — mówi Igor Miliński, kustosz Zamku Legend Śląskich.
Marionetki strunowe wcielają się w różne postacie, pomagając wczuć się w daną historię.
– I tu są sceny, które pociąga spec za linki. I to wszystko się rusza prymitywnie, paralitycznie, ale z wdziękiem — mówi Dariusz Miliński, artysta, malarz, aktor, poeta, scenograf.