Rodzina pana Janosza została uznana za wrogów bolszewików i w 1940 roku skazana na zesłanie na Syberię. Tam spędzili ponad dwa lata.
— Najgorsze to brak jakichkolwiek środków higieny i brak żywności. Tam największym naszym nieszczęściem był ciągły głód. Proszę sobie wyobrazić lata całe, gdzie człowiek tylko patrzy co by tu zjeść – mówi Ryszard Janosz, prezes Zarządu „Związku Sybiraków” we Wrocławiu.
Matka pana Janosza straciła wzrok, ale udało im się przeżyć i wrócić do kraju. Większość nie miała tyle szczęścia.
— Największe tragedie to były w tych rodzinach…tak było u mojego kolegi. Ośmioro osób było, on wrócił jako dziecko do kraju sam. Wszyscy po kolei umierali. To była tragedia – mówi Ryszard Janosz, prezes Zarządu „Związku Sybiraków” we Wrocławiu.
W latach 90. w domu zakonnym ojców redemptorystów powstała Izba Pamięci Sybiraków.
— W tym miejscu była izba, którą zbudowały środowiska kombatanckie, sybirackie, też dolnośląska rodzina katyńska. Było 12 organizacji, które stworzyły izbę, w której chcieli opowiedzieć swoją historię. Historię, którą symbolicznie nazywamy ,,Golgotą Wschodu” – dodaje Marek Kosendiak, kierownik projektu ,,Wrocław i Falstad nie zapomną”.
— Jesteśmy w miejscu wyjątkowym. To jest miejsce nazywane ,,Golgota Wschodu”, sanktuarium ,,Golgoty Wschodu”. Jesteśmy w miejscu, które prezentuje historię, w zasadzie całą historię, Sybiru, która się wplotła w dzieje narodu polskiego – mówi Juliusz Woźny, rzecznik prasowy CHZ.
Jednym z pierwszych zwiedzających był pan Jerzy i jago matka.
— Wystawa jest niezwykła, ale wiele z tych informacji posiadam od rodziny, bo moja mama jest Sybiraczką. Została wywieziona w wieku 8 lat, na początku lat 40. przez NKWD – mówi Jerzy Twardy, wrocławianin, syn Sybiraczki.
— Miałam 8 lat jak nas wywozili. Szkołę podstawową tam przeszłam, ale miałam tam taki incydent w szkole podstawowej w klasie pierwszej. O mało mój tata nie trafił do łagru, ponieważ ja byłam wściekła na Stalina. Ciągle wszyscy przychodzili do domu i o tym mówili, że to przez Stalin i ja to słyszałam i w podręczniku szkolnym wydrapałam oczy Stalinowi, Leninowi, komu się dało – mówi Maria Twarda, Sybiraczka.
Kilka dni temu pokazywaliśmy przygotowania do tej wystawy. Tan materiał obejrzał pan Teofil, który kilka lat temu – w wieku 90 lat – napisał książkę – Notatnik Syberyjskiego Zesłańca.
— Mój stryj był policjantem na kresach wschodnich i jak sowieci w 1939 roku uderzyli na Polskę to go zwinęli i dostał zesłanie – 9 lat – na Syberię – mówi Teofil Lenartowicz, 95-letni autor książki „Notatnik Syberyjskiego Zesłańca”.
Do Polski nigdy nie wrócił. Zginął w Iraku. Dopiero w latach 50. pan Teofil odzyskał pamiątki po stryju. Wśród nich pamiętnik, na podstawie którego pan Lenartowicz napisał tę książkę. Pamięć o tamtych strasznych czasach nadal jest żywa.
— Jest znowu coś co mam nadzieję do końca świata będzie funkcjonowało i pokazywało historię zesłań na Sybir – dodaje Ryszard Janosz, prezes Zarządu „Związku Sybiraków” we Wrocławiu.