Wystawa „Golgota Wschodu” przy ul. Wittiga już otwarta

Facebook
Twitter
LinkedIn
Email
Aż trudno uwierzyć, że prace nad tą wystawą trwały ponad dwa lata. „Golgota Wschodu” to niezwykła wystawa, która została otwarta przy ul. Wittiga i opisuje tragedie całego pokolenia zwanego „zesłańcami Syberii”.

Rodzina pana Janosza została uznana za wrogów bolszewików i w 1940 roku skazana na zesłanie na Syberię. Tam spędzili ponad dwa lata. 

Najgorsze to brak jakichkolwiek środków higieny i brak żywności. Tam największym naszym nieszczęściem był ciągły głód. Proszę sobie wyobrazić lata całe, gdzie człowiek tylko patrzy co by tu zjeść – mówi Ryszard Janosz, prezes Zarządu „Związku Sybiraków” we Wrocławiu.

Matka pana Janosza straciła wzrok, ale udało im się przeżyć  i wrócić do kraju. Większość nie miała tyle szczęścia. 

Największe tragedie to były w tych rodzinach…tak było u mojego kolegi. Ośmioro osób było, on wrócił jako dziecko do kraju sam. Wszyscy po kolei umierali. To była tragedia – mówi Ryszard Janosz, prezes Zarządu „Związku Sybiraków” we Wrocławiu.

W latach  90. w domu zakonnym ojców redemptorystów powstała Izba Pamięci Sybiraków. 

W tym miejscu była izba, którą zbudowały środowiska kombatanckie, sybirackie, też dolnośląska rodzina katyńska. Było 12 organizacji, które stworzyły izbę, w której chcieli opowiedzieć swoją historię. Historię, którą symbolicznie nazywamy ,,Golgotą Wschodu” – dodaje Marek Kosendiak, kierownik projektu ,,Wrocław i Falstad nie zapomną”.

— Jesteśmy w miejscu wyjątkowym. To jest miejsce nazywane ,,Golgota Wschodu”, sanktuarium ,,Golgoty Wschodu”. Jesteśmy w miejscu, które prezentuje historię, w zasadzie całą historię, Sybiru, która się wplotła w dzieje narodu polskiego – mówi Juliusz Woźny, rzecznik prasowy CHZ.  

Jednym z pierwszych zwiedzających był pan Jerzy i jago matka. 

Wystawa jest niezwykła, ale wiele z tych informacji posiadam od rodziny, bo moja mama jest Sybiraczką. Została wywieziona w wieku 8 lat, na początku lat 40. przez NKWD – mówi Jerzy Twardy, wrocławianin, syn Sybiraczki. 

Miałam 8 lat jak nas wywozili. Szkołę podstawową tam przeszłam, ale miałam tam taki incydent w szkole podstawowej w klasie pierwszej. O mało mój tata nie trafił do łagru, ponieważ  ja byłam wściekła na Stalina. Ciągle wszyscy przychodzili do domu i o tym mówili, że to przez Stalin i ja to słyszałam i w podręczniku szkolnym wydrapałam oczy Stalinowi, Leninowi, komu się dało –  mówi Maria Twarda, Sybiraczka. 

Kilka dni temu pokazywaliśmy przygotowania do tej wystawy. Tan materiał obejrzał pan Teofil, który kilka lat temu – w wieku 90 lat – napisał książkę – Notatnik Syberyjskiego Zesłańca. 

Mój stryj był policjantem na kresach wschodnich i jak sowieci w 1939 roku uderzyli na Polskę to go zwinęli i dostał zesłanie – 9 lat – na Syberię – mówi Teofil Lenartowicz, 95-letni autor książki „Notatnik Syberyjskiego Zesłańca”. 

Do Polski nigdy nie wrócił. Zginął w Iraku. Dopiero w latach 50. pan Teofil odzyskał pamiątki po stryju. Wśród nich pamiętnik, na podstawie którego pan Lenartowicz napisał tę książkę. Pamięć o tamtych strasznych czasach nadal jest żywa.

—   Jest znowu coś co mam nadzieję do końca świata będzie funkcjonowało i pokazywało historię zesłań na Sybir – dodaje Ryszard Janosz, prezes Zarządu „Związku Sybiraków” we Wrocławiu.

Zobacz również

Saszetka z nasionami roślin pszczelego pożytku, a więc pożytecznych dla owadów zapylających wystarczy na zasianie nawet 4 metrów kwadratowych. Owady są nam niezbędne do życia i dlatego warto im pomóc, siejąc rośliny, z których będą mogły czerpać nektar i pyłki.

Social media

SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI!

Masz istotne informacje?

Napisz do nas:
kontakt@echo24.tv

Najnowsze programy