– Tutaj jest bardzo duże pole do popisu, jeśli chodzi o czystość rzek, ponieważ ciągle jest z tym nie najlepiej. Oczywiście ta czystość poprawiła się w stosunku do lat 80. lub 90., wprowadzono nowoczesne oczyszczalnie ścieków. Podnośmy jakość rzek, jakość wody w rzekach, a na pewno mieszkańcy będą mogli to wykorzystywać również do celów rekreacyjnych bardziej niż dzisiaj – mówi Witold Ziomek, prezes MPWiK S.A we Wrocławiu.
Wrocław jest w komfortowej sytuacji, bo przez miasto przepływa aż 7 rzek. To zarówno możliwości, ale także wyzwania. W stolicy Dolnego Śląska obecność rzek to zasób miasta, który według profesora Jerzego Hausnera, przyciąga inwestorów.
– Przykład Wyspy Słodowej pokazuje, jak pomysł na zagospodarowanie terenu w okolicy wody, jak otwieranie miasta w stosunku do wody pomnaża zasoby miasta, a nie osłabia zasoby miasta, ale oczywiście musimy pamiętać o tej zasadzie. Rozwiązujemy problemy lokalnie, korzystając w jak największym stopniu z naturalnych rozwiązań, a do tego dobudowujemy infrastrukturę, która nie jest na nasze naiwne wyobrażenia tylko na rzeczywistość, w której żyjemy – mówi prof. dr hab. Jerzy Hausner, przewodniczący Rady Programowej, Fundacja Gospodarki i Administracji Publicznej.
Według badań i diagnoz, Wrocław narażony jest na fale ciepła, porywiste wiatry i ulewne deszcze, które powodują tak zwane błyskawiczne lokalne powodzie. Miasto przewiduje te zjawiska i uwzględnia je w strategicznych dokumentach, na przykład w planach zagospodarowania.
– Rozwijamy błękitno-zieloną infrastrukturę, rozwijamy systemy zieleni w mieście, bo zieleń pełni funkcje retencyjne. Takie zapisy mamy w strategii Wrocławia, aby w odległości 300 metrów od miejsca zamieszkania, każdy mieszkaniec miał tereny zieleni – mówi Katarzyna Szymczak-Pomianowska, dyrektorka Departamentu Zrównoważonego Rozwoju UM We Wrocławiu.
– Widać wyraźnie, że infrastruktura miejska nie jest przygotowana, żeby poradzić sobie z tym problemem dlatego że była źle konstruowana. Oczywiście nie było takich zjawisk, ten pomysł poprzedni był z chmury do rury, to znaczy ująć całą wodę, ująć ją w system wodociągowo-kanalizacyjny. Otóż okazuje się to z różnych względów nadmiernie kosztowne i niewykonalne – dodaje prof. dr hab. Jerzy Hausner, przewodniczący Rady Programowej, Fundacja Gospodarki i Administracji Publicznej.
Im więcej w mieście jest betonu, tym trudniej gospodarować wodą. Miasta w inny sposób muszą myśleć o retencji, zatrzymywaniu wody i likwidowaniu miejskich wysp ciepła poprzez inwestycje w niebiesko-zieloną infrastrukturę, czyli na przykład zielone dachy lub przystanki.
– Jeśli chodzi o miejską wyspę ciepła, to właśnie jesteśmy w trakcie odbioru analizy zleconej w tym roku dla Wrocławia. Po co? Po to, żebyśmy po pierwsze wiedzieli, gdzie faktycznie doświadczamy we Wrocławiu miejskiej wyspy ciepła, a po drugie abyśmy tam mogli koncentrować te działania, które powodują, że niwelujemy jej efekt. Jest to niezmiernie ważne właśnie w sezonie wiosenno-letnim – mówi Katarzyna Szymczak-Pomianowska, dyrektorka Departamentu Zrównoważonego Rozwoju UM We Wrocławiu.
– Bardzo dużo przed nami jeszcze pracy, bardzo dużo i inwestycji i zmian, nowego podejścia do planowania przestrzennego po to, żeby więcej terenów zielonych i przepuszczalnych wody deszczowe zostawić, a mniej betonować. Tu już takie kolokwialne powiedzenie – tzw. betonoza dotyka praktycznie wszystkie polskie duże miasta, no i to jest coś, z czym na pewno będziemy się borykać przez najbliższe no co najmniej kilka lat – podkreśla Witold Ziomek, prezes MPWiK S.A we Wrocławiu.