Blisko rok od katastrofy na Odrze. Nowa Lewica: nie zmieniło się nic

Facebook
Twitter
LinkedIn
Email
To już prawie rok od katastrofy ekologicznej na Odrze, a faktycznie nie wydarzyło się nic, żeby zapobiec kolejnej tragedii. Żadne pozwolenie wodno-prawne nie zostało wycofane, a to oznacza, że taka sama ilość solanek i ścieków ciągle trafia do Odry. Rzeka musi żyć, a cały czas jest zagrożona.

– Będę dzisiaj przesłuchiwana przez prokuraturę we Wrocławiu w sprawie zaniedbań wysokich urzędników państwowych w sprawie katastrofy na Odrze, zarówno tej katastrofy z ubiegłego roku, która rozpoczęła się, o której państwo informowali w sierpniu, jak i powtórek z września i października oraz tej katastrofy, która właśnie zaczyna się teraz, bo mamy już około 500 kilogramów śniętej ryby wydobywanej w górnej Odrze, czyli praktycznie od Kanału Gliwickiego – mówi Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Nowej Lewicy z Zielonej Góry.

Katastrofa na Odrze z sierpnia zeszłego roku pokazała słabość państwowych instytucji. Poza dymisją dwóch urzędników instytucji bezpośrednio zaangażowanych w monitorowanie rzeki – Wód Polskich i Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska – nie wydarzyło się nic.

– Służby Państwa, Wody Polskie, ministerstwa doskonale wiedziały od 2019 roku, że stan zasolenia jest dramatyczny. Nic z tym nikt nie zrobił. Nie zweryfikowano żadnego pozwolenia wodno-prawnego. Nasz zespół skierował do prokuratury akty oskarżenia, doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez czterech wysokich urzędników Wód Polskich. Śledztwo się toczy, wszystkie śledztwa w sprawie Odry zostały połączone w jedno śledztwo – mówi Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Nowej Lewicy z Zielonej Góry.

– Kiedy pisaliśmy interpelacje, wspólnie z posłanką Anitą Kucharską-Dziedzic i innymi posłami, dostawaliśmy odpowiedzi, które mniej więcej brzmiały: wiemy, zobaczymy, co się da w tej sprawie zrobić. I niestety nic się nie wydarzyło – mówi Robert Obaz, poseł Nowej Lewicy z Legnicy.

– To, z czym mamy teraz do czynienia to pewien rodzaj greenwashingu w wykonaniu agend rządowych, czyli działań pozorowanych. To jest widoczne gołym okiem, to znaczy jeśli są kontrole wprowadzone dwa razy w tygodniu i to są kontrole w stałe dni, to możemy powiedzieć, że przynajmniej ci mniejsi trucicieli wiedzą już, kiedy jest ta kontrola i kiedy nie należy tych nielegalnych wód spuszczać – mówi Robert Maślak, biolog Uniwersytetu Wrocławskiego.

– Odra jest w katastrofalnym stanie. Straciliśmy 50% populacji ryb na rzece i to są badania rządowe. Jeżeli w tym roku niska woda i upał spowoduje kolejny zakwit Odry, to Odra umrze. Odbudowywać będzie się dziesięciolecia. My już nie mamy czasu na słowa, my musimy działać. Dzisiaj musimy zatrzymać zrzut solanek i wszystkiego tego, co zrzuca przemysł. A przemysł jest odpowiedzialny za 90% zrzutów do Odry – mówi Ryszard Kessler, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy we Wrocławiu.

Najgorsza informacja jest jednak taka, że już teraz pojawiają się kolejne przypadki śniętych ryb na Odrze.

– 13 kwietnia w Zalewie Czernicy znowu zostały przekroczone normy zasolenia. Również mamy to podobnie w zbiorniku Oławy, ale też Kanale Wrocławskim – mówi Arkadiusz Sikora, współprzewodniczący Nowej Lewicy na Dolnym Śląsku.

– Liczymy na to, że zanim znowu setki kilogramów ryb będą wydobywane z Odry – a być może i z Wisły i z innych rzek Polski – to prokuratura postawi zarzuty tym, którzy mieli pełnię władzy, pełnię prawa do tego, żeby po prostu ratować Odrę i ratować te ryby, które przeżyły – mówi Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Nowej Lewicy z Zielonej Góry.

Podczas zeszłorocznej katastrofy z rzeki wyłowiony 360 ton śniętych ryb.

Zobacz również

Social media

SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI!

Masz istotne informacje?

Napisz do nas:
kontakt@echo24.tv

Najnowsze programy