Pan Andrzej Połątkiewicz ma niewydolność serca już od ponad 25 lat. Po raz pierwszy miał wszczepiony kardiowerter-defibrylator w 2010 roku. Do tej pory przeżył już około 6 operacji związanych z wymianą tych urządzeń. Do jednej z takich operacji doszło między innymi w 2016 roku, wtedy pacjentowi wszczepiono podskórny kardiowerter. Po jakimś czasie zauważono, że tętno Pana Andrzeja spadło poniżej 30 uderzeń i wtedy podjęto decyzję o wszczepieniu dodatkowego urządzenia, czyli stymulatora bezelektrodowego Micra.
–To była dodatkowa operacja, bo ja miałem wstawiony kardiowerter «Boston», więc to było dodatkowe wzmocnienie tego kardiowertera, żeby mnie wszystko grało. Bo ja jestem zasłużony bardzo dla chorób serca – mówi Andrzej Połątkiewicz, pacjent z niewydolnością serca.
Operacja wszczepienia stymulatora bezelektrodowego 74-latkowi, odbyła się w maju bieżącego roku w Szpitalu Wojskowym we Wrocławiu. Zabieg trwał ponad 3 godziny. Unikalność tego zabiegu polegała też na tym, że lekarze musieli go przeprowadzić w taki sposób, żeby dwa urządzenia ze sobą nie konfliktowały.
–Przy standardowym takim wszczepieniu stymulatora nacinamy skórę pod obojczykiem, najczęściej lewym, rzadko prawym. Nakłuwamy żyłę i wprowadzamy jedną czy dwie elektrody do serca przez układ naczyniowy, czyli finalnie elektroda jest bezpośrednio w sercu, a stymulator jest pod skórą, pod lewym obojczykiem. Natomiast tutaj wchodzimy zupełnie w inne miejsce, nakłuwamy żyłę udową w pachwinie, wprowadzamy system wprowadzający do serca, wszczepiamy ten stymulator bezpośrednio do serca, do prawej komory, do przegrody międzykomorowej – mówi dr hab. n. med. Dariusz Jagielski, z-ca kierownika Kliniki Kardiologii w Szpitalu Wojskowym we Wrocławiu.
–Jak się pan teraz czuje po tej operacji, z tym nowym urządzeniem? – Zatańczylibyśmy, ale nie grają. – Czyli można powiedzieć, że zdecydowanie lepiej? – Bardzo dobrze. Jestem spokojniejszy. – W jaki sposób to działa? Jak to panu pomaga? – Oddycham normalnie. Przed tym próbowałem różne oddechy brać, ale im więcej powietrza brałem, tym gorzej się czułem – mówi Andrzej Połątkiewicz, pacjent z niewydolnością serca.
–Wszczepienie tego urządzenia spowodowało, że całkowicie odmieniliśmy losy. Akcja serca jest taka, jaka powinna być. Notabene jest to parametr programowalny, tak że gdyby się okazało, że te 60 uderzeń na minutę, które jest w tej chwili zaprogramowane, jest zbyt wolną akcją serca, to w każdej chwili można to przeprogramować – mówi dr hab. n. med. Dariusz Jagielski.
–Przed operacją tato miał duże problemy z oddychaniem, z poruszaniem się, przysypiał. Różnica była zauważalna już po wyjściu z sali operacyjnej, tak że efekt był natychmiastowy. Urządzenie jest niewyczuwalne – mówi Patrycja Połątkiewicz, córka pana Andrzeja Połątkiewicza.
–Ten postęp powoduje, że pacjenci, którzy jeszcze kilkanaście lat temu nie mieliby szansę na pozostanie wśród żywych, mogą aktualnie z tych dobrodziejstw współczesnej technologii medycznej skorzystać – mówi prof. Waldemar Banasiak, kierownik Ośrodka Chorób Serca w Szpitalu Wojskowym we Wrocławiu.