Zamknij

Ekstraklasa piłkarska – Raków – Śląsk 3:0

15:51, 26.04.2025 Aktualizacja: 15:57, 27.04.2025
Skomentuj (Fot. Wikipedia) (Fot. Wikipedia)

Jeżeli ktoś się spodziewał, że Raków od pierwszych minut zepchnie do głębokiej defensywy Śląsk, mógł być mocno zaskoczony. Gospodarze byli może częściej przy piłce, ale gra toczyła się głównie w środkowej strefie. Co więcej, to goście pierwsi próbowali zaskoczyć rywali, ale Piotr Samiec-Talar uderzył za słabo, aby pokonać Kacpra Trelowskiego.

Groźnie pod bramką Śląska zrobiło się dopiero po 20 minutach. Najpierw po szybkiej akcji z pola karnego uderzył Jonatan Braut Brunes i zmierzającą do bramki piłkę z linii wybił Marc Llinares. Kilkadziesiąt sekund później było już jednak 1:0.

Po rzucie rożnym Zoran Arsenic przytrzymał dwóch obrońców Śląska, co wykorzystał Ariel Mosór, który z kilku metrów trafił do siatki. Wrocławianie reklamowali jeszcze przewinienie Chorwata, ale sędziowie uznali, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.

Po stracie gola Śląsk ruszył do przodu i zdobył nawet bramkę. Po podaniu Rafała Leszczyńskiego do siatki trafił Arnau Ortiz, ale radość nie trwała długo, bo po analizie wideo arbitrzy dopatrzyli się pozycji spalonej pomocnika gości.

Mogło być 1:1, a kilkadziesiąt sekund później było 2:0. Po złym wybiciu piłka trafiła w polu karnym do Jesusa Diaza, który huknął ile sił i szczęśliwie trafił do siatki. W tym momencie wściekły trener Śląska Ante Simundza zdjął kurtkę i rzucił o ziemię.

Raków prowadził 2:0 i mógł oddać inicjatywę rywalowi. Wrocławianie byli częściej przy piłce, zdołali wypracować sobie sytuacja strzeleckie, ale fatalnie pudłowali. Groźniejsze były wypady gospodarzy, zwłaszcza że w momencie, kiedy Śląsk miał bronić, w jego grę wkradał się ogromny chaos.

Po przerwie obraz gry się nie zmienił - Raków cofnięty na własną połowę szukał szans na kolejne gole po kontratakach, a Śląsk atakował i był częściej przy piłce. Wrocławianie oddawali sporo strzałów, ale albo pudłowali, albo trafiali w środek bramki i Trelowskiego.

Goście nacierali i mogli, a nawet powinni w końcu zdobyć kontaktowego gola. Po dośrodkowaniu Jose Pozo głową uderzył Assad Al Hamlawi, ale piłka trafiła w poprzeczkę i po odbiciu od ziemi wyszła w pole.

I ponownie zamiast gola dla Śląska, chwilę później był gol dla Rakowa. Po płaskim dośrodkowaniu z prawej strony Leszczyński wypuścił piłkę z rąk i Brunes z bliska trafił do pustej bramki. Katastrofalny błąd bramkarza Śląska zamknął definitywnie mecz w Częstochowie.

Raków wygrał i teraz może czekać, co zrobi drugi w tabeli Lech Poznań, który w niedzielę zmierzy się w Radomiu z Radomiakiem. Śląsk natomiast pozostaje w strefie spadkowej i ma coraz mniejsze szanse na utrzymanie w ekstraklasie. 

Raków Częstochowa - Śląsk Wrocław 3:0 (2:0)

Bramki: 1:0 Ariel Mosór (20-głową), 2:0 Jesus Diaz (36), 3:0 Jonatan Braut Brunes (71).

Żółta kartka - Śląsk Wrocław: Jakub Jezierski, Serafin Szota, Krzysztof Kurowski.

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 5 500.

Raków Częstochowa: Kacper Trelowski - Ariel Mosór (64. Peter Barath), Zoran Arsenic, Matej Rodin - Fran Tudor (80. Srdan Plavsic), Gustav Berggren, Władysław Koczerhin, Adriano Amorim - Ivi Lopez (64. Patryk Makuch), Jesus Diaz (84. Ibrahima Seck) - Jonatan Braut Brunes (80. Leonardo Rocha).

Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński - Tommaso Guercio, Serafin Szota, Aleks Petkow, Marc Llinares (75. Krzysztof Kurowski) - Mateusz Żukowski (73. Burak Ince), Piotr Samiec-Talar, Jakub Jezierski (75. Aleksander Wołczek), Jose Pozo (80. Tudor Baluta), Arnau Ortiz - Henrik Udahl (46. Assad Al Hamlawi).

(PAP)

marw/ bia/

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%