Tragiczny bilans utonięć na Dolnym Śląsku

Sezon letni jeszcze się nie skończył, a na Dolnym Śląsku już odnotowano kilka tragicznych wypadków nad wodą. Ratownicy WOPR-u alarmują, w wielu przypadkach można było ich uniknąć.

[ZT]87537[/ZT]

Codziennie prawie mamy jakieś zdarzenie.  Na dzień dzisiejszy na całym Dolnym Śląsku utonęło około 20 osób. No i kilkanaście osób to są te ostatnie miesiące, nie tylko wakacyjne, ale też maj i czerwiec. Zakładamy, że jeśli ta liczba nie wzrośnie, to będzie oscylowała pod koniec roku w granicach 30-35 osób - mówi Krzysztof Skrzyniarz, prezes dolnośląskiego WOPR.

Są to dramatyczne statystyki. Staramy się tym sytuacjom tutaj zapobiegać.  Zdecydowanie ten rok pod kątem utonięcia zapowiada się dużo gorzej do roku poprzedniego - komentuje Oliwer Szymański, rzecznik prasowy dolnośląskiego WOPR.

Wiek nie chroni przed utonięciem. Toną zarówno dzieci, jak i doświadczenie dorośli. Nad wodą liczy się przede wszystkim rozsądek, a jego największym wrogiem jest alkohol.

Od wielu lat nie tylko na Dolonym Śląsku, ale w całej Polsce, to będzie zaskoczenie, grupą wiekową,  która stwarza nam najwięcej problemów i jest najwięcej wypadków, to są osoby 50 plus, więc osoby już dorosłe, a nie młodzież. Natomiast młodzieżą to faktycznie ta grupa 20-30-latków i tutaj głównym takim akcentem tych wypadków to jest niestety alkohol - dodaje Krzysztof Skrzyniarz.

Alkohol zaburza naszą trzeźwą ocenę sytuacji i może być po prostu takie spożywanie alkoholu powiązane z wodą drastyczne w skutkach. Za każdą tragedią nad wodą stoi ciąg błędów i złych decyzji - dopowiada Oliwer Szymański.

Czasem to kwestia chwili nieuwagi, innym razem lekceważenie zagrożenia.

Przede wszystkim nie rozwaga i łamanie zasad i przepisów, czyli zakazów, które obowiązują jeżeli chodzi o korzystanie z wody. Zakaz wejścia do wody, zakaz kąpieli lub inne zakazy dotyczące chociażby używania sprzętu ratowniczego czy zabezpieczającego na jednostkach pływających, tych najmniejszych. Mówimy tutaj o rowerkach wodnych, o kajakach. No i niedostosowanie swoich umiejętności, nie tylko pływackich, ale umiejętności korzystania - oświadcza prezes dolnośląskiego WOPR.

Ratownicy podkreślają, że walka z utonięciem zaczyna się długo przed wejściem do wody. Dlatego WOPR Wrocławiu prowadzi akcje, które mają uczyć bezpiecznych zachowań.

Jako wodno ochotnicze pogotowie ratunkowe prowadzimy akcję BOJA, która ma zwiększyć świadomość osób tutaj wypoczywających nad wodą, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo właśnie związane z wypoczynkiem.  Bardzo mocno stawiamy na profilaktykę. Teraz ruszamy z kolejną akcją edukacyjną akcja Life Jacket, która ma na celu uświadomić ludzi jak ważne jest noszenie kamizelki przy wypoczynku nad wodą podczas sportów wodnych oraz rekreacji takich jak windsurfing, kajakarstwo czy pływanie na motorówkach czy żaglówkach - kontynuuje rzecznik prasowy WOPR we Wrocławiu.    

Świadek wypadku nad wodą często wpada w panikę, a wtedy łatwo o nieodpowiedzialne i pochopne decyzje.

Jeżeli widzimy jakieś zdarzenie, a nie jesteśmy przeszkolonymi ratownikami,  to prosimy tylko, żeby nie wchodzić do wody, ponieważ każde wejście do wody, nawet dla ratownika, do osoby tonącej to jest zagrożenie naszego zdrowia lub życia. Pamiętajmy, że proces tonięcia to jest proces wielominutowy, trwa od 4 do 6 minut, więc osoba, która wpadnie do wody nie utonie od razu. Przede wszystkim dzwonimy na te numery alarmowe, czyli 984 lub 112. Jeżeli wykonamy telefon, nie potrafimy ratować, krzyczmy nad wodą ratunku, pomocy. Pamiętajmy też, że około 60%, 70% wszystkich utonięć w Polsce to są utonięcia 3-4 metry od brzegu. Nie na środku jeziora, nie na środku morza, tylko przy samym brzegu - podsumowuje Krzysztof Skrzyniarz.