Dwa pierwsze turnieje w całości odbywały się w Polsce. Taraz Katowice są jednym z czterech miast, obok cypryjskiego Limassol, fińskiego Tampere i Rygi, goszczących rozgrywki grupowe Eurobasketu. Na decydującą fazę pucharową najlepsze zespoły przeniosą się do stolicy Łotwy.
Rozpoczynające się w środę mistrzostwa Europy koszykarzy, których współgospodarzem są Katowice, będą trzecią imprezą tej rangi rozegraną w Polsce. Wcześniej odbyły się w 1963 roku we Wrocławiu i w 2009 w siedmiu miastach, z finałową fazą także w słynnym Spodku.
Do dzisiaj turniej we Wrocławiu sprzed prawie 62 lat budzi wspomnienia największego w historii sukcesu polskich koszykarzy. 13 października 1963 roku w Hali Ludowej biało-czerwoni zostali udekorowani srebrnymi medalami mistrzostw Europy.
Turniej w stolicy Dolnego Śląska, z udziałem 16 reprezentacji, rozpoczął się 4 października. Polacy, prowadzeni przez 33-letniego wówczas trenera Witolda Zagórskiego, grali w grupie B. Rozpoczęli od zwycięstwa nad Hiszpanią 79:76 i porażki ze Związkiem Radzieckim 54:64. Potem pokonali kolejno Rumunię 64:60, Francję 98:65, Finlandię 68:54, NRD 93:62 i Czechosłowację 86:73. Do półfinału awansowali z drugiego miejsca w grupie.
W meczu o awans do finału - po znakomitym występie - pokonali ówczesnego wicemistrza świata Jugosławię 83:72. W meczu o złoto ponownie zmierzyli się z ZSRR, przegrywając 45:61.
Spotkania Polaków w Hali Stulecia, wówczas Ludowej, zdążyły już obrosnąć legendą. Znakomity początek, 23-punktowa przewaga i wygrany niewielką różnicą mecz z Hiszpanią. Dobra postawa przeciwko niepokonanej od lat w mistrzowskich turniejach drużynie Związku Radzieckiego, w której nie do powstrzymania byli podkoszowi giganci Janis Kruminsz (218 cm) i Aleksander Pietrow (208). Ciężko wywalczone zwycięstwo nad Rumunią, gdy prowadzący spikerkę Ludwik Miętta strofował publiczność, by nie gwizdała na swój zespół, lecz wsparła go w trudnych chwilach. Popisowy mecz z NRD, rozgrywany o godzinie... dziewiątej rano, przy pełnych trybunach.
- Ludzie nie poszli do pracy, a były nawet takie przypadki, że przez megafony wywoływano z widowni dyrektorów zakładów, by zgłosili się w pilnej sprawie - wspominał te chwile czołowy gracz reprezentacji Mieczysław Łopatka, jako jedyny polski koszykarz wprowadzony po latach do Galerii Sław FIBA (2021).
Najwięcej emocji przyniosły pojedynki w strefie medalowej. W sobotę 12 października o godz. 18.30 Polacy stoczyli zwycięski bój z niepokonaną w grupie A, wchodzącą wówczas na długą drogę międzynarodowych sukcesów Jugosławią. W doskonale taktycznie przygotowanym zespole aż sześciu biało-czerwonych miało dwucyfrową zdobycz punktową. Wygrana zapewniła im srebrny medal, co do dziś jest największym osiągnięciem reprezentacji koszykarzy.
- To był nasz olbrzymi sukces, bo po latach powojennej posuchy pierwszy raz udało nam się zdobyć wicemistrzostwo Europy. Sukces rodził się w bólach, także organizacyjnych. Z uwagi na epidemię ospy do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy turniej odbędzie się we Wrocławiu, czy też zostanie przeniesiony do Łodzi. Za każdym razem, gdy jestem w Hali Stulecia lub w jej okolicach, wracam wspomnieniami do tamtych radosnych chwil - powiedział PAP Łopatka.
Królem strzelców turnieju został słynny reprezentant Jugosławii Radivoj Korac - 239 pkt, Mieczysław Łopatka był siódmy - 145. Najlepszym zawodnikiem dziennikarze wybrali Hiszpana Emiliano Rodrigueza, a w gronie wyróżnionych, obok wymienionej trójki, znalazł się także rozgrywający polskiej reprezentacji Zbigniew Dregier.
Mistrzostwa w stolicy Dolnego Śląska okazały się także wielkim sukcesem organizacyjnym. - Po ich zakończeniu w Europie zaczęto mówić Wrocław, a nie Breslau - przypominał honorowy prezes PZKosz, zmarły w 2024 roku Kajetan Hądzelek, wówczas sekretarz komitetu organizacyjnego.
Srebrny medal zdobyty przed własną publicznością zapoczątkował dekadę sukcesów drużyny i jej trenera Witolda Zagórskiego, szkoleniowca-rekordzisty w historii gier zespołowych w Polsce, który z reprezentacją pracował nieprzerwanie przez 14 lat.
W latach 1961-1975, kiedy prowadził kadrę, w trzech kolejnych mistrzostwach Europy drużyna nie schodziła z podium, zdobywając - obok srebra we Wrocławiu - także brązowe medale w Moskwie (1965) i Helsinkach (1967), a w następnych dwóch turniejach - w Neapolu (1969) i Essen (1971) - grała w półfinale. Seryjnie uczestniczyła w igrzyskach olimpijskich (Tokio 1964 - 6. miejsce, Meksyk 1968 - 6., Monachium 1972 - 10.) oraz zakwalifikowała się do mistrzostw świata (Montevideo 1967 - 5. lokata, tytuły króla i wicekróla strzelców Łopatki i Bogdana Likszy). To osiągnięcie dopiero po 52 latach powtórzyła reprezentacja trenera Mike'a Taylora, kwalifikując się na mundial w Chinach (2019, ósma lokata).
Wicemistrzowie Europy 1963 z Wrocławia: (po nazwiskach zawodników: klub, liczba rozegranych spotkań w turnieju, zdobyte punkty) Mieczysław Łopatka (Śląsk Wrocław) 9 145 Bogdan Likszo (Wisła Kraków) 9 107 Janusz Wichowski (Legia Warszawa) 9 99 Zbigniew Dregier (Wybrzeże Gdańsk) 9 75 Jerzy Piskun (Polonia Warszawa) 8 51 Andrzej Pstrokoński (Legia Warszawa) 8 44 Stanisław Olejniczak (Lech Poznań) 8 42 Marek Sitkowski (AZS AWF Warszawa) 9 45 Kazimierz Frelkiewicz (Śląsk Wrocław) 9 43 Wiesław Langiewicz (Gwardia Wrocław) 4 13 Andrzej Nartowski (kapitan, AZS AWF Warszawa) 3 4 Leszek Arent (Legia Warszawa) 3 2 trener: Witold Zagórski kierownik reprezentacji: Adam Bagłajewski kierownik techniczny: Władysław Maleszewski lekarz: dr Olgierd Zabłocki
Drugi turniej finałowy organizowany przez Polskę odbywał się w dniach 7-20 września 2009 roku również z udziałem 16 drużyn, ale innym systemem, w trzech etapach. Najpierw w czterech grupach w Poznaniu, Gdańsku, Warszawie i Wrocławiu, potem druga faza grupowa w Bydgoszczy i Łodzi, a na koniec faza pucharowa - ćwierćfinały i walka o medale w Katowicach.
Do Spodka reprezentacja biało-czerwonych jednak już nie dojechała, chociaż swoje występy w grupie D we Wrocławiu rozpoczęła znakomicie. Izraelski trener Muli Katzurin zestawił przed turniejem polski "Dream Team". Marcin Gortat z NBA, Maciej Lampe z euroligowego Maccabi Tel Awiw, naturalizowany Amerykanin David Logan również z euroligowym doświadczenniem w barwach Asseco Prokomu Gdynia. Michał Ignerski z ligi hiszpańskiej, Szymon Szewczyk i Łukasz Koszarek (był tylko zmiennikiem Krzysztofa Szubargi) z włoskiej. W sumiej z lig zagranicznych było w drużynie siedmiu graczy, jeśli liczyć Michała Chylińskiego, który akurat w tym czasie pozostawał bez klubu, ale wcześniej grał w Hiszpanii. Do składu nie zmieścił się... Filip Dylewicz, bo na pozycji skrzydłowego selekcjoner wolał Roberta Witkę.
Polacy rozpoczęli od wygranej z Bułgarią 90:78. W drugiej rundzie czekał już faworyt grupy D, Litwa. We wtorek 8 września niesieni dopingiem w Hali Stulecia biało-czerwoni nie przestraszyli się rywala, a bohaterem drużyny okazał się Ignerski, który na początku decydującej czwartej kwarty w 61 sekund trafił trzykrotnie za trzy punkty, co dało zespołowi prowadzenie 71:56. Lampe zdobył 22 pkt, Gortat miał 17 zbiórek, a Szubarga 8 asyst i drużyna nie wypuściła już tej szansy. Wygrała 86:75 i było to dopiero drugie w historii zwycięstwo nad Litwą, po pamiętnej wygranej w Białymstoku z brązowymi medalistami igrzysk w Atlancie ekipy trenera Eugeniusza Kijewskiego w eliminacjach ME 1997.
- Nigdy i nigdzie wcześniej, w żadnym zespole, nie doświadczyłem tego, co wtedy. Nieopisany zaszczyt widzieć tylu szczęśliwych polskich kibiców. To zapamiętuje się na lata. Z sentymentem wracam do każdego spotkania, a szczególnie meczów we Wrocławiu. Wybiec na parkiet, usłyszeć hymn i zobaczyć wypełnione po brzegi biało-czerwone trybuny to wisienka na torcie dla każdego sportowca - wspominał Ignerski.
Jak się okazało, była to ostatnia wygrana zespołu gospodarzy w turnieju. Entuzjazm po dwóch zwycięstwach przygasiła wyraźna porażka 69:87 w tej samej hali z Turcją, która szykowała się do organizacji u siebie w następnym sezonie mistrzostw świata. Znani z występów w NBA środkowy Omer Asik (22 pkt, 8 zb.), Ersan Ilyasova (20, 8) i Hedo Turkoglu (13, 8) pozbawili złudzeń Polaków, rozkojarzonych pierwszymi sukcesami.
W drugiej fazie grupowej w Łodzi podopieczni Katzurina tylko z odmłodzoną Serbią, z Milosem Teodosicem jako rozgrywającym, toczyli w miarę wyrównaną walkę. W końcówce trzeciej kwarty przegrywali już 40:56, ale w kolejnym fragmencie odrobili 14 punktów straty (62:64). Koszarek w ostatnich minutach rzucał za trzy punkty na prowadzenie. Gdyby trafił, nie wiadomo, jak potoczyłby się mecz. Nie wpadło. Podopieczni trenera Bogdana Tanjevica wygrali 77:72, by potem awansować do finału. Polacy, po wyraźnych porażkach ze Słowenią 60:76 i Hiszpanią 68:90 zakończyli mistrzostwa na dziewiątym miejscu.
- Graliśmy przed własną publicznością. W takich dniach cały kraj się łączy i chce tego samego, co czasami nie jest takie oczywiste. Super przeżycie - pełna Hala Stulecia. Zawsze to będę pamiętał, ale był to też turniej niewykorzystanych szans. Chociaż trzeba przyznać, że w drugiej fazie mieliśmy Serbów, którzy grali potem w finale, Hiszpanów z Pau Gasolem, którzy zdobyli złoto i Słoweńców, którym wiele razy stawaliśmy na drodze i tylko raz wygraliśmy - w Cejle dwa lata później. Kluczowy był trzeci mecz w grupie we Wrocławiu, który przegraliśmy z Turcją. Porażka spowodowała, że szanse awansu do ćwierćfinału zmalały, a i z meczu na mecz graliśmy coraz słabiej. Turniej zmarnowanych szans, niemniej jednak wspominam go bardzo dobrze, bo czuć było wtedy w Polsce miłość do koszykówki. Dziewiąta lokata była wówczas najwyższą reprezentacji w tym stuleciu - podsumował drugie mistrzostwa w Polsce Koszarek, który osiągnięcie z Katowic poprawił w 2022 roku, już jako dyrektor reprezentacji.
Kapitanem zespołu i grającym asystentem Mulego Katzurina był kończący występy w kadrze Adam Wójcik. Wystąpił w jednym spotkaniu - z Hiszpanią, w którym w 11 minut uzyskał sześć punktów i miał zbiórkę. Przy tej okazji prezes PZKosz Roman Ludwiczuk uhonorował go za rozegranie 150 meczów w reprezentacji. Później okazało się, że było ich 149.
Reprezentacyjne funkcje przy tamtej reprezentacji, jako szef delegacji, pełnił Maciej Zieliński, kolega Wójcika z drużyny biało-czerwonych, która w 1997 roku wywalczyła siódme miejsce w ME. Był niejako pierwowzorem funkcji, jaką w obecnej kadrze pełni Michał Ignerski, dyrektor ds. rozwoju.
Dwie mistrzowskie imprezy mężczyzn w Polsce dobrze zwieńczyła scena z ceremonii zakończenia rywalizacji w Spodku, gdzie dziesięć lat wcześniej polskie koszykarki wywalczyły złote medale ME. Zdobywcy tytułu MVP turnieju, Hiszpanowi Pau Gasolowi gratulował blisko 79-letni trener Witold Zagórski.
Reprezentacja Polski na Eurobasket 2009 (9. miejsce, mecze we Wrocławiu i Łodzi): (po nazwiskach zawodników: klub, liczba rozegranych spotkań w turnieju, zdobyte punkty) David Logan (Asseco Prokom Gdynia) 6 93 Marcin Gortat (Orlando Magic, NBA) 6 86 Maciej Lampe (Maccabi Tel Awiw, Izrael) 6 68 Michał Ignerski (Bruesa GBC San Sebastian, Hiszpania) 6 64 Łukasz Koszarek (Eldo Caserta, Włochy) 6 55 Szymon Szewczyk (Air Avellino, Włochy) 6 31 Krzysztof Szubarga (Anwil Włocławek) 6 24 Michał Chyliński (bez klubu) 6 7 Krzysztof Roszyk (PGE Turów Zgorzelec) 6 6 Adam Wójcik (kapitan, PGE Turów Zgorzelec) 1 6 Robert Witka (PGE Turów Zgorzelec) 3 5 Robert Skibniewski (BK Prostejov, Czechy) 1 0 trener: Muli Katzurin (Izrael) asystenci: Radosław Czerniak Ronen Ginzburg (Izrael) kierownik drużyny: Janusz Kołakowski trener przygotowania motorycznego: Mirosław Cygan fizjoterapeuta: Aleksander Walda szef delegacji: Maciej Zieliński
(PAP)
Marek Cegliński
cegl/ krys/
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz