Zamknij

Toksykolog: bezpieczeństwo kosmetyków lepiej kontrolowane niż żywności

PAP 11:50, 01.09.2025 Aktualizacja: 11:51, 01.09.2025
Skomentuj (Fot. PAP) (Fot. PAP)

Od 1 września salony kosmetyczne nie mogą stosować produktów zawierających tlenek difenylo-(2,4,6-trimetylobenzoilo)fosfiny (TPO). Związek uznany został za substancję szkodliwą dla zdrowia. Przez lata pełnił funkcję fotoinicjatora, czyli utwardzacza. Znaleźć go można było w lakierach hybrydowych, żelach do przedłużania paznokci i zdobień oraz klejach do tipsów.

Kosmetyki, o ile pochodzą z legalnego obrotu i spełniają unijne wymagania, muszą przejść przez system oceny bezpieczeństwa bardziej rygorystyczny niż suplementy diety czy żywność - podkreślił toksykolog Kamil Jurowski.

Toksykolog dr hab. Kamil Jurowski, prof. Uniwersytetu Rzeszowskiego i Instytutu Ekspertyz Medycznych w Łodzi w komentarzu dla PAP zauważył, że wycofanie składniku kosmetyków nie jest sytuacją wyjątkowa i już wcześniej zdarzały się takie przypadki.

Naukowiec przypomniał, że formaldehyd, kiedyś stosowany jako konserwant, okazał się drażniący i rakotwórczy. Triklosan, środek antybakteryjny, został z kolei zakazany ze względu na jego działanie hormonalne. Kolejnym przykładem jest hydrochinon, wybielający składnik, który może trwale uszkodzić skórę.

Najbardziej drastycznym przykładem, podanym przez toksykologa, są związki rtęci, które kiedyś były składnikiem kremów wybielających, popularnych zwłaszcza w Azji i Afryce. Działanie neurotoksyczne rtęci prowadzi zaś do poważnych uszkodzeń mózgu i nerek. W dodatku rtęć kumuluje się w organizmie i przekracza barierę łożyskową, więc szkodzi nie tylko konsumentkom, ale i ich przyszłym dzieciom. Profesor Jurowski podkreślił, że choć w Polsce legalna sprzedaż takich produktów jest niemożliwa, można je wciąż dość łatwo nabyć przez zagraniczne platformy internetowe.

Jeśli chodzi o przyszłe możliwe wycofanie kosmetyków, ekspert podał, że niedawno pod lupą znalazły się filtry UV (np. oksybenzon), które - jak się podejrzewa - mogą działać estrogenopodobnie. Podobnie jest z nanocząstkami, których długoterminowe skutki nie są w pełni zbadane, oraz z alergenami zapachowymi.

Prof. Jurowski tłumaczył, że na unijnym rynku "ocena bezpieczeństwa produktów kosmetycznych z punktu widzenia regulacyjnego jest o wiele bardziej restrykcyjna niż ocena np. suplementów diety czy żywności", co jego zdaniem jest sytuacją absurdalną.

Jak więc wygląda w skrócie proces oceny bezpieczeństwa kosmetyków? Jak opisał toksykolog, każdy taki produkt przed wprowadzeniem na rynek UE musi przejść pełną ocenę bezpieczeństwa. Przeprowadza ją wykwalifikowana osoba na podstawie m.in.: składu, właściwości fizykochemicznych, badań kompatybilności masy z informacją na opakowaniu, testami starzeniowymi, mikrobiologicznymi, dermatologicznymi, danymi toksykologicznymi oraz możliwym narażeniem użytkownika.

Produkty muszą zostać zgłoszone też w specjalnym systemie (CPNP), a odpowiedzialna osoba zapewnia dostępność do tzw. Pliku Informacji o Produkcie (PIF) przez co najmniej 10 lat oraz monitoruje ewentualne działania niepożądane.

Zdaniem toksykologia bezpieczeństwo kosmetyków w Polsce (choć można je jeszcze poprawić), jest nieźle kontrolowane. Są jednak państwa, gdzie są duże wątpliwości dotyczące zarówno jakości, bezpieczeństwa, jak i kontroli produktów kosmetycznych. Ekspert ostrzegł, by uważać na kosmetyki sprzedawane np. w sklepach dla turystów na Cyprze, a także na kosmetyki sprowadzane spoza UE (np. ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich) - To jest też ogromne wyzwanie dla importerów, np. z krajów azjatyckich - podkreślił. Takich produktów nie pilnuje już unijne prawo.

Prof. Kamil Jurowski zwrócił uwagę, że ocena kosmetyków skupia się na bezpieczeństwie ich stosowania, a nie chociażby na ich skuteczności. W odróżnieniu od leków regulator nie sprawdza więc np., czy produkt rzeczywiście działa.

W rozmowie z PAP specjalista przywołał też kilka popularnych mitów dotyczących toksyczności kosmetyków. Jak przypomniał, słowo "naturalny" nie jest równoznaczne z "bezpieczny". - Wiele naturalnych składników, jak olejek cynamonowy czy lawendowy, może wywoływać silne reakcje alergiczne - zaznaczył.

Za mit naukowiec uznał również przekonanie, że parabeny są rakotwórcze. - Parabeny to jedne z najlepiej przebadanych konserwantów, a ich stężenia w kosmetykach są uznawane za bezpieczne przez unijne komitety - zapewnił.

Toksykolog radził też, by nie ulegać chwytom reklamowym zachwalającym, że dany produkt nie był badany na zwierzętach. - Badania na zwierzętach w UE są zakazane od lat - zaznaczył ekspert. Wszystkie więc dopuszczone w UE kosmetyki mogą się takim stwierdzeniem pochwalić.

Zdaniem badacza konsumenci w stosowaniu kosmetyków powinni zachować rozsądek. - Czytajmy składy, edukujmy się, korzystajmy z produktów kosmetycznych zgodnie z przeznaczeniem, - nie bójmy się nauki i nie dajmy się zwieść modnym sloganom - powiedział. - Produkt kosmetyczny ma upiększać, nie leczyć, można coś dzięki niemu zatuszować lub poprawić, ale to nie eliksir młodości - podsumował.

Ludwika Tomala

(PAP)

lt/ agt/ lm/

Dołącz do nas na Facebooku!Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i fotorelacje. Jesteśmy tam, gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%