Follow Your Dreams to triathlon, ale nie zwykły. Uczestnicy startują w parach, opiekun i niepełnosprawny podopieczny.
– Kiedy organizowaliśmy pierwszą imprezę, zastanawialiśmy się, czy taki pomysł wypali i będą chętni, którzy wezmą udział w takim wydarzeniu. Okazało się, że w pierwszym roku wzięło udział 20 teamów w naszym triathlonie. Z kolejnym rokiem coraz więcej, coraz więcej i dziś tutaj gościmy 45 teamów. Osoba niepełnosprawna plus opiekun – wspomina fizjoterapeuta i współzałożyciel fundacji Fizjotriterapia Łukasz Malaczewski.
Fizjotriterapia to fundacja niewielka, rodzinna. Została założona w 2019 roku, a impulsem do powołania jej do życia był jeden z podopiecznych – Jaś.
– Ja właśnie z Jasiem w 2016 roku po raz pierwszy wystartowałem w triatlonie. Jaś nie miał szans na chodzenie, więc zaproponował mi, czy nauczę go biegać. To było niemożliwe, więc Jasiowi zaproponowałem właśnie taką formę, że popłynie w pontonie, pojedzie w wózku i pobiegnie w wózku. Jasiu niestety w 2018 zmarł i w 2019 założyliśmy fundację ku jego pamięci, żeby szerzyć to, co on zapoczątkował i to, co pokazał, że można – dodaje Łukasz Malaczewski.
W triathlonie Follow Your Dreams chodzi nie o samą rywalizację i zwyciężanie. Każdy kto ukończy zawody, jest nagradzany w taki sam sposób.
– Tu najważniejsze jest uczestnictwo, to co kiedyś Pierre de Coubertin, tak naprawdę twórca nowożytnych igrzysk olimpijskich, mówił, że najważniejszy jest po prostu udział. I to jest dla nich największa radość, spełnienie marzeń, w pewien sposób wyjątkowość wszystkich tych osób, które w tym uczestniczą. Dlatego trzymam kciuki, jestem pełen podziwu i muszę powiedzieć, że również taki widok przenosi radość – kibicował starosta powiatu wrocławskiego Włodzimierz Chlebosz.
W sportowej imprezie brał udział Adrian Kostera, rekordzista Guinnessa w długości pokonanego dystansu triathlonowego.
– Dla mnie było ważne, żeby nie tylko po prostu być w tym triathlonie tak jak zazwyczaj, jesteśmy sami, czyli że po prostu podepną mi kogoś tam z tyłu, ja sobie popłynę, przyczepią mi kogoś do wózka i ja sobie pojadę i będę po prostu dawał z siebie wszystko i stoczę znowu swoją walkę. Wiedziałem, że mam tam chłopca, który chce coś przeżyć. Nie chce widzieć, za przeproszeniem, moich pośladków z tyłu na rowerze, które kręcą pedałami, tylko zależało mi na większej rozmowie, na wciągnięciu tego dziecka, na pytaniu się go, co możemy zrobić, czy wolniej, czy szybciej, co mu się podoba. Śpiewałem mu na tym rowerze – wyjaśnia triathlonista Adrian Kostera.
Jak przyznaje Adrian Kostera, Follow Your Dreams nie było spacerkiem w parku. Mały Wojtek, z którym biegł, okazał się wymagającym partnerem.
– Wojtek na przykład na bieganiu, gdzie biegłem już według mnie szybko, powiedział, że on chce szybciej. Co miałem zrobić? Musiałem przyspieszyć. No ale jest też tak, że ta trasa jest ciekawa, bo jest naprawdę spora górka. Ja tu przyjechałem rowerem gravelowym, jeszcze niedopasowanym do mnie, więc dla mnie to był spory challenge. Bawiliśmy się naprawdę mocno z Wojtkiem. Wojtek miał też taki charakter, że po prostu bawił się tym, że wyprzedzamy. Widziałem, że dobrze reagował, jak kogoś wyprzedzamy, więc mieliśmy misję, że mówię: „widzisz tę osobę, zaraz ją wyprzedzimy, będziemy ją gonić”. Wojtek się tym strasznie bawił i dzięki temu też jednak w nóżkach poczułem dzisiaj, w płucach też – dodaje Adrian Kostera.