Od ponad miesiąca trwają poszukiwania Kateryny - szesnastoletniej uchodźczyni z Ukrainy, którą ostatni raz widziano przed wrocławskim MOPS-em. Dziewczyna zaginęła 2 sierpnia. W czasie, kiedy jej rodzice załatwiali sprawy w środku, Kateryna wyszła z samochodu i udała się w nieznanym kierunku. Niestety, do tej pory nie udało się jej znaleźć.
- To była godzina 8.15. Ona wyszła z samochodu, żeby zadzwonić do kogoś lub odebrać telefon. Tak wynika ze słów babci, która była w aucie. Zgodnie z tym, co pokazują kamery, Kateryna poszła w nieznanym kierunku. Do tej pory nie wiemy z kim i gdzie ona jest - mówi Ludmiła Dyadiova, matka Kateryny.
Dziewczyna z rodzicami przyjechała do Wrocławia z Nowej Kachowki, miasta znajdującego się pod rosyjską okupacją od 24 lutego 2022 roku. Rodzina wyjechała z Ukrainy z inicjatywy Kateryny.
- Ona chciała wyjechać. Przyjechaliśmy do Wrocławia, dlatego że mieliśmy tutaj dzieci, starszą córkę z mężem i wnukami. Oni już wrócili do Kijowa - mówi Ludmiła Dyadiova, matka Kateryny.
Dziewczyna ma 175 cm wzrostu, ciemne krótkie włosy, okrągłą twarz oraz cechy charakterystyczne.
- Pod lewym okiem ma małą brązowa plamę wielkości paznokcia. Jest mała i gładka. Kateryna jest białoskóra. Ma aparat na górnych i dolnych zębach. Jest wysoka, szczupła, wygląda jak modelka - mówi Ludmiła Dyadiova, matka Kateryny.
Rodzice podejrzewają, że Kateryna może znajdować się u mężczyzny, którego poznała w internecie. Dziewczyna pisała z nim w mediach społecznościowych.
- Ze słów koleżanki wynika, że to znajomy Kati. Wiedziała jego zdjęcie krótko, więc Katia jakoś jej go pokazała - mówi Ludmiła Dyadiova, matka Kateryny.
Koleżanka zaginionej dziewczyny zapewnia, że mężczyzna pochodzi z Ukrainy zachodniej, jednak mieszka gdzieś w Europie. W Niemczech wiedzieli dziewczynę podobną do Kateryny, jednak nie udało się potwierdzić tej informacji. Policja nie może uzyskać dostępu do mediów społecznościowych Kati, żeby ustalić, kim jest ten mężczyzna.
- Jesteśmy pod okupacją. U nas do 1 czerwca działała ukraińska sieć komórkowa. Natomiast, od 1 czerwca aż do momentu naszego wyjazdu, (wyjechaliśmy 12 lipca), działała tylko okupacyjna sieć komórkowa. Na swój dowód osobisty kupiłam kartę SIM, z której korzystała Kateryna. Wychodzi na to, żeby mieć dostęp do jej mediów społecznościowych, trzeba zwrócić się do okupantów. Mamy rodzinę w Chersoniu, oni poszli i dowiedzieli się, jak to można zrobić. Powiedzieli im, że potrzebują kartę SIM, którą mamy przy sobie. Wysłaliśmy tę kartę do Chersonia i kierowca tego autobusu, którym karta miała zostać przetransportowana, nagle zaginął - mówi Ludmiła Dyadiova, matka Kateryny.
Rodzice są zestresowani tą sytuacją, ponieważ nie wiadomo, z kim kontaktowała się ich córka.
- Media społecznościowe - nie wiadomo, kto korzysta z tego konta, kto siedzi po drugiej stronie. Nie można być pewnym, bo zdjęcie przypisane do konta, może okazać się nieprawdziwe. Na myśl nie przychodzi mi nic dobrego - mówi Jewgenij Dyadiov, ojciec Kateryny.
Rodzice zapewniają, że w ostatnim czasie w zachowaniu Kateryny nic się nie zmieniło.
- Nie kłóciliśmy się. Sytuacja u nas była napięta, ponieważ nie wszystko jest tak dobrze, jakbyśmy chcieli. Tylko przez to. Między nami, mną, Ludmiłą i Katią nie było żadnych konfliktów. Szesnaście lat to taki wiek, kiedy nie wszystko idzie dobrze. Były sytuacje, gdzie mieliśmy różne poglądy, ale nie kłóciliśmy się między sobą - mówi Jewgenij Dyadiov, ojciec Kateryny.
Rodzicom Kateryny pomagają różne organizacje. Przedstawiciele Stowarzyszenia Nomada pomogli im złożyć oświadczenie do policji i zapewnili tłumacza. Punkt Blue Dot także stara się nagłośnić sprawę.
- To jest poważny problem, ponieważ jest to szesnastolatka, a więc nie jest pełnoletnia. Wrocław znany jest jako miasto studentów i to społeczeństwo nie może po prostu zamykać oczu na takie działania - mówi Eugeniusz Bugaiov, Blue Dot.
Jeśli ktoś zobaczy Katerynę, koniecznie prosimy o poinformowanie o tym odpowiednie służby. Można zadzwonić pod jeden z numerów znajdujących się na ekranie. Specjalną wiadomość do Kateryny ma także jej matka.
- Wracaj do domu... Mieszkamy teraz tam, gdzie mieszka Inna. Nic się nie bój, wracaj do domu. Czekamy na Ciebie - mówi Ludmiła Dyadiova, matka Kateryny.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz