We Wrocławiu zdarzył się wypadek, wykoleił się pociąg. Dziewięciu poszkodowanych trafiło do najbliższego szpitala, a ten najbliższy szpital to szpital przy ulicy Grabiszyńskiej. Na szczęście to nie jest prawdziwy wypadek, tylko symulacja, a wszystko po to, by sprawdzić, jak w takich sytuacjach zachowuje się personel - czy sobie radzi, czy wie, jak działać w sytuacji, kiedy jest duży kryzys i rzeczywiście bardzo duży stres.
- O godz. 9.15 mieliśmy wypadek, wykoleił się pociąg przy ul. Owsianej. Wykolej się pociąg osobowy, spadł z nasypu kolejowego.
Chwilę później na oddział ratunkowy przy ulicy Grabiszyński podjechały pierwsze karetki. Poszkodowaną jest młoda dziewczyna.
- Parametry trzyma, 120 ciśnienia, ale nie traci przytomności, brzuch miękki, niebolesny.
Po wstępnych oględzinach, pacjentka trafia na dalsze badania.
- Pacjenci są dalej przekazywani do określonych stref, gdzie są dalej zaopatrywani. Są jakieś problemy?Na razie nie, mamy pierwszego pacjenta, zobaczymy co będzie dalej.
Podjeżdża kolejna karetka, pacjent jest w szoku i bardzo cierpi. Poszkodowany ma najprawdopodobniej złamaną nogę i pilnie trafia do strefy czerwonej. Tam natychmiast lekarze udzielają mu pomocy. Takie symulowane ćwiczenia organizowane są po raz pierwszy.
- Pracownicy nie wiedzą, jak to będzie wyglądać, ilu będzie poszkodowanych, w jakim będą stanie, więc to dla nich jest to wielką niespodzianką i sprawdzeniem się, czy faktycznie procedura, którą żeśmy stworzyli, zadziałała - mówi Alberta Cięciwa ze szpitala przy ul. Grabiszyńskiej.
- Personel musi jakby szkolić się i przygotować na takie zdarzenia. Kiedy coś takiego się już wydarzy, to jest za późno na ćwiczenia i na naukę, wyciąganie tych wniosków - mówi Piotr Kosakiewicz, ratownik medyczny.
Emocje były ogromne i wszyscy bardzo wczuli się w swoje role.
- Wiemy, że tak może się wydarzyć. Chcemy szybciej uzyskiwać połączenia. Chcemy tych ludzi, którzy są z nami zorganizowani, umówieni do tej akcji, żeby odbierali natychmiast telefon, żeby szybko nam pomagali, żeby to było prężniejsze i bardziej zorganizowane. No czas się liczy, tak, czas przede wszystkim czas. - Czyli już widzicie, że są jakieś niedociągnięcia. - Tak, że to trzeba po prostu robić szybciej - mówi Agnieszka Klausa, oddziałowa SOR.
Pacjent wydolny krążeniowo-oddechowo, nieprzytomny i tyle tak naprawdę informacji mamy. Ostatnie parametry to ciśnienie 120 na 80, tętno 90, oddech 12, saturacja 95.
A tam natychmiastowa pomoc całego zespołu lekarskiego. To niestety nie był koniec. Na SOR trafiali kolejni poszkodowani z wypadku.
- Nasz szpital jest w planach wojewódzkich na wypadek z zdarzeniem o charakterze masowym, tudzież właśnie zdarzeniu mnogim. Zawsze są jakieś miejsca do poprawy. Na pewno będziemy analizować całą procedurę, cały sposób logistyki organizacji i na pewno po zakończeniu dzisiejszej akcji przeprowadzimy spotkanie, a także analizę i wprowadzimy działania naprawcze, korygujące, to jeszcze bardziej usprawni naszą akcję - mówi Dagmara Trzeciak, szpital przy ul. Grabiszyńskiej.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz