Wyniki Kompleksowych Badań Ruchu we Wrocławiu wskazują, że spora część mieszkańców zostawiła swoje samochody, m.in. w boksach garażowych i zaczęła chodzić pieszo. Niemal 60% podróży były niesamochodowymi, co napawa optymizmem. Jak jednak przeanalizujemy badania, to niektóre wyniki są już alarmujące.
- Rzeczywiście schodzimy z tym procentowym udziałem samochodów, bo to poniżej 40% czym poruszają się wrocławianie po mieście. Najwięcej chodzą pieszo - mówi Telewizji Echo24 Tomasz SIkora z Urzędu Miejskiego Wrocławia.
- NIestety z wyników najświeższych badań ruchu wychodzi, że ponad 2 razy więcej osób podróżuje po Wrocławiu w samochodach, niż we wszystkich środkach transportu publicznego, gdzie uwzględnimy i tramwaje, i autobusy, i pociągi. Podkreślę, ponad 2 razy więcej - alarmuje z kolei dr inż. Maciej Kruszyna z Politechniki Wrocławskiej.
Ratusz przekonuje mieszkańców, żeby ci przesiadali się do komunikacji, bo... nie stoi w korkach. - Albo jadę swoim samochodem, jadę wolno w korku, ale wygodnie - bo własnym samochodem, przy "swojej" muzyce, ale wolno - czy też korzystam z mniej wygodniej komunikacji miejskiej, bo jest mniej wygodna niż własne auto, ale ona nie będzie stała w tych korkach, w których stoją samochody. To sprawia, że ludzie się przesiadają. Ci, którzy nie muszą korzystać z samochodów, przesiadają się na komunikację zbiorową, więc jest też więcej miejsca dla samochodów. To jest polityka miejska, nie odkrywam żadnej Ameryki - przekonuje Tomasz Sikora.
- To jest dość znamienny i niepokojący wynik, że aż tak duże niezrównoważenie jest w tej grupie osób. Przy poprzednich badaniach opracowałem metodykę wyznaczenia liczby osób, które powinniśmy zachęcać do tego, żeby korzystali transportu publicznego zamiast samochodów. Podkreślę to słowo - zachęcać. Tu nie mówimy o żadnych szykanach czy zabranianiu. Ci ludzie, którzy wybierają podróż samochodem w większości nie robią tego z jakichś upodobań, czy z niechęci do innych form transportu. Ta alternatywa musi być na tyle dobra, powszechna i tak liczna, żeby znaczna część osób mogła - nie tylko, że chciała - z tego skorzystać - namawia profesor Politechniki Wrocławskiej.
Jedną z alternatyw ma być komunikacja aglomeracyjna, którą miasto chce wesprzeć. Dzięki niej mniej samochodów będzie do Wrocławia wjeżdżać z gmin ościennych. - Dość duży nakład, np. na komunikację aglomeracyjną, autobusową. 66 nowych autobusów w komunikacji w tym, i w przyszłym roku Wrocław i aglomeracja sobie sprawi i to będą nowe połączenia. To jest też płacenie Kolejom Dolnośląskim za dodatkowe połączenia kolejowe, żeby pasażerowie mieli możliwość skorzystania z tych kolei, chociaż wiadomo, że wrocławski węzeł kolejowy w tej sytuacji, w jakiej jest, jest niewydolny - dodaje Tomasz Sikora.
- Nie jesteśmy w stanie pomieścić więcej samochodów w tkance miejskiej, którą w tym momencie mamy. Prozaiczne szukanie rozwiązania, np. w poszerzeniu jezdni, poprzez dodawanie nowych pasów jest działaniem wyłącznie na chwilę. Ono nie przynosi pozytywnych rezultatów w perspektywie czasu, co pokazują już badania od lat, czy chociażby przykład amerykański, w którym mamy stale zakorkowane autostrady z wieloma pasami ruchu. Tutaj musimy podejmować działania, ale to też musi być oddolna inicjatywa mieszkańców. Ci, którzy mogą, bo oczywiście nie wszyscy mają taką możliwość, przerzucą się i będą korzystali z innych, niesamochodowych środków przemieszczania się po mieście - przekonuje Mateusz Rydlewski z Politechniki Wrocławskiej.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz