6 kwietnia w Lasach Rędzińskich mężczyzna zauważył łabędzia, który był w stanie wymagającym interwencji. Pomimo podjętych działań Centrum Zarządzania Kryzysowego, 8 kwietnia zwierzę zostało znalezione martwe.
— Będąc w okolicach mostu nad tak zwaną "smródką", my tak ją nazywamy, bo to są takie ścieki dziwnie spływające do naszej "kochanej" Odry i zobaczyłem łabędzia—mówi Tomasz Olech, wolontariusz fundacji Drugi Dom.
Według mężczyzny łabędź był schorowany, siedział na brzegu i nie reagował na człowieka.
—Podejrzewałem, że się podtruł tą wodą. Postanowiłem zadzwonić do koleżanki, która też ze mną działa w fundacji, żeby wezwała jakąś pomoc—dodaje Tomasz Olech.
Treść filmiku z archiwum prywatnego Tomasz Olecha:
—Cześć, słuchaj, jesteśmy w Lesie Rędzińskim. To jest most przez tak zwaną "smródkę", my ją tak nazywamy. Jakieś ścieki tu płyną do Odry. To jest droga pożarowa numer 1 w Lesie Rędzińskim w kierunku ujścia Widawy. I zobaczyliśmy, że tam, jest jakiś łabędź chory. Zaraz Ci go przybliżę. Tam go widać. Podchodziłem bliżej, nie reaguje w ogóle. Siedzi sobie, on chyba wpadł do tej wody, nie wiem czy się przytruł czy coś, ale nie mam pojęcia kogo powiadomić. Zresztą tu jest słaby strasznie zasięg. Jak możesz to coś zrób z tym. Dzięki, hej, pozdrawiam—mówi na filmie Tomasz Olech.
—Pomoc została wezwana przez sztab kryzysowy we Wrocławiu, który zajmuje się takimi rzeczami, bo to łabędź jednak to jest dzikie zwierzę—tłumaczy wolontariusz fundacji Drugi Dom.
Pan Tomasz otrzymał wiadomość zwrotną, że dyżurny z Centrum Zarządzania Kryzysowego jest w drodze do zwierzęcia.
—Nie otrzymując żadnej odpowiedzi, po upływie 1,5-2 godzin wysłałem sms'a. Czy się udało? Nie dostałem żadnej odpowiedzi. Zapytałem się Patrycji, czy dostała jakaś odpowiedź mailową, jakąkolwiek - też nie dostała żadnej odpowiedzi—dodaje Tomasz Olech.
Mężczyzna 8 kwietnia we wtorek wybrał się po raz kolejny na spacer w to samo miejsce.
—Mówię do żony, chodź podejdziemy w tą samą stronę, gdzie byliśmy wtedy z tym łabędziem. No i co? Przychodzimy, a łabędź nie żyje—mówi wolontariusz fundacji Drugi Dom.
Jak mówi Mikołaj Czerwiński z Biura Prasowego Wrocławia, tego samego dnia została podjęta interwencja.
—Zastany na miejscu łabędź pływał. Nie wykazywał stanu zagrożenia, czy stanu chorobowego, o którym była mowa w przesłanym zgłoszeniu. Uciekał przed człowiekiem, mimo prób pojęcia go przy pomocy pobieraka, łabędź uciekał. W tym samym momencie wpłynęło zgłoszenie o rannej sarnie na ulicy Obornickiej. W związku z tym wykonawca udał się tam, aby jej pomóc—mówi Mikołaj Czerwiński z biura prasowego Wrocławia.
Centrum Zarządzania Kryzysowego nie posiada procedur, które nakazywałyby przekazanie informacji zwrotnej.
—Natomiast oczywiście można skontaktować się z dyżurnym i taką odpowiedź uzyskać. Oczywiście w tym konkretnym przypadku bodajże zawiodło to, że osoba zgłaszająca chyba nie podała swojego numeru. Być może było to połączenie z telefonu prywatnego. W zgłoszeniu, które zostało przesłane do wykonawcy, taka jest procedura. Zazwyczaj tak się dzieje, że dyżurny przekazuje numer telefonu do osoby zgłaszającej. Chociażby po to, aby ułatwić kontakt z osobą, która może być na miejscu. W tym konkretnym przypadku zgłoszenie nie zawierało tego numeru telefonu. W związku z tym nie nastąpił kontakt. My oczywiście właśnie zachęcamy do tego, aby zgłaszać wszystkie przypadki rannych zwierząt. Jeżeli widzimy taką sytuację, dzwońmy właśnie do Centrum Zarządzania Kryzysowego. Jak widać na tym omawianym przypadku, te interwencje są podejmowane niezwłocznie. Tak, aby żadne zwierzę nie ucierpiało, czy te zwierzę, które wymaga pomocy, otrzymało ją jak najszybciej—dodaje Mikołaj Czerwiński.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz