[ZT]86821[/ZT]
Niedługo w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym zabraknie salowych, czy noszowych – alarmuje Gazetę Wrocławską personel USK. Zarząd szpitala chce przenieść część umów na rzecz zewnętrznej firmy, a pracownicy martwią się o swoją przyszłość.
Wykonawca ma zostać wyłoniony w przetargu, który rusza jeszcze w lipcu. Szpital swojej decyzji nie argumentuje oszczędnościami, tylko misją. Jak słyszymy – w USK się leczy, nie zarządza.
— Nasi specjaliści są ekspertami w obszarze leczenia, nie jesteśmy ekspertami w obszarze organizowania usług pomocniczych. Stąd też, dostrzegając istotę zapewnienia najwyższej jakości świadczeń, chcemy skorzystać – również w tym obszarze – z usług profesjonalnego podmiotu — mówi Telewizji Echo24 rzecznik wrocławskiego szpitala, Tomasz Król.
Pracownikom USK w teorii umowa się nie zmieni. W praktyce, po roku od przejęcia, ich nowy pracodawca nie będzie już kontrolowany przez szpital i tego obawia się personel.
— Firmy prywatne – wiem które, nie powiem głośno – nie płacą żadnych wysług lat, żadnych jubileuszy, żadnych nadgodzin. Tylko po prostu dają dzień wolnego za święto — kwituje pani Anna, wieloletnia pracownica, która za pięć lat odchodziłaby na emeryturę (imię zmienione na prośbę rozmówczyni).
(dalsza część artykułu pod materiałem wideo)
— Nie będzie „wczasów pod gruszą”, nie będziemy bezpieczni, nie będziemy mieli płacone za święta czy niedziele. To ja niedzielę, czy święta wolę sobie spędzić z rodziną niedzielę w domu, niż przychodzić do pracy za dzień wolny w tygodniu — dodaje pani Karolina, pracownica Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Szpital proces konsultował z pracownikami, jednak – mimo ich dezaprobaty – nie odpuszcza. „Dla pracowników nastąpi zmiana formalna. Będzie to przeniesienie na podstawie art. 23 (1), więc w ich dokumentacji po prostu pojawi się nazwa nowego pracodawcy” — deklaruje Tomasz Król z USK. Personel nie chce zaufać dyrekcji, bo jak twierdzi, ma swoje powody:
— Większość z nas pracowała pod firmą i wie „z czym to się je”. To nie będzie tak pięknie, jak jedna z drugą dyrektor twierdzi, że przez rok będziemy bezpieczni. Po trzech miesiącach już będą „szukali wiatru w polu”, żeby nam wszystko pozabierać, a ten art. 23 to pięknie tylko wygląda w kodeksie pracy — alarmuje pani Karolina.
Zewnętrzna firma miałaby przejąć obowiązki, które obecnie należą do salowych i noszowych, ale bez personalnych zmian. Niestety, obecne działania dyrekcji powodują, że pracownicy odchodzą sami. [Do dnia publikacji artykułu złożyła wypowiedzenie jedna osoba – adnotacja na prośbę USK]. Szpital przy Borowskiej ma ponad 1,5 tysiąca łóżek i w innej części placówki korzysta z usługodawców.
[ALERT]1752244302878[/ALERT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz