W kolejnym odcinku podcastu pt. Wspólny Mianownik, gościem Karoliny Lewickiej była Beata Lech-Kubańska, aktorka i terapeutka.
"SZYBKO CHCIAŁAM BYĆ AKTORKĄ"
- Ja dość szybko chciałam być aktorką. I to takie klasyczne. Jak małą dziewczynkę się pyta, kim chce zostać w życiu to albo piosenkarką, albo aktorką. Więc ja byłam tą z wersji aktorskiej. I oczywiście nikt do tego poważnie nie podchodził. I to było uznawane, że dziewczynki tak mają i że z tego wyrastają. No ale ta dziewczynka, czyli ja, z tego nie wyrosła. I rzeczywiście tak gdzieś pod koniec podstawówki, jak już zbliżał się ten czas wyboru szkoły, że będę musiała wybrać jakąś szkołę, zaczęłam mieć takie myśli. No to do jakiej szkoły ja pójdę, jak tutaj nie ma żadnej takiej szkoły. A ja nie chcę iść do takiej zwykłej szkoły, która po prostu tam jest akurat w moich okolicach.
(...)
"JA WAM PRZYNIOSĘ WSTYD"
- Spisałam sobie numer telefonu do szkoły. Ja tam zadzwoniłam, dowiedziałam się, czy taka osoba ze wsi jak ja może tak startować, czy można po prostu tak tutaj… Pani pewnie się uśmiała ze mnie. Ale tak, i ja po kryjomu, przed rodzicami, złożyłam papiery. Ale to nie było też takie proste, bo ja rodzicom powiedziałam w pewnym momencie, że chcę iść do szkoły teatralnej, do liceum o profilu teatralnym, ale ta szkoła znajduje się we Wrocławiu. I oczywiście, rodzice, absolutnie to jest niemożliwe, bo Wrocław w tamtych czasach wydawał się każdemu z naszych okolic jakąś metropolią na skalę… I że ja tam pewnie zginę i przepadnę i to jest wielkie miasto, które pochłonie i to jest absolutnie niemożliwe, żebym ja tam poszła. A że mamy bliziutko 15 kilometrów od mojej miejscowości, w której mieszkałam, bliskie, bardzo dobre, liceum ogólnokształcące w Ząbkowicach Śląskich. Mam starszą o rok siostrę, ona już tam była w tym liceum, więc bardzo praktyczne jest mieć dwie córki w jednym liceum. No i rodzice bardzo byli przeciwni i nie chcieli mi pozwolić. I ja im trochę współczuję tego, że ja tak postawiłam sprawę, z perspektywy teraz oczywiście dorosłej i już też mamy, bo ja im powiedziałam, że ja… "OK, jak mnie nie puścicie, to ja wam przyniosę wstyd. Ja nie będę się uczyć, mnie wyrzucą z tej szkoły, ja nie będę chodzić do tego liceum, bo ja chcę pójść tam". I rzeczywiście stawiałam tak sprawę mocno na ogniu i w pewnym momencie rodzice ulegli. Ale to nie było proste, bo ja sobie też znalazłam internat. Dowiedziałam się, że gdzieś muszę mieszkać, więc do internatu. Rodzice powiedzieli, że absolutnie do internatu nie. I skoro chcę pójść do takiego liceum daleko od domu i takiego profilowanego, to będę mieszkać u wujostwa w Oławie. I zamieszkałam właśnie u przekochanych - mojej cioci, u wujka, mojego taty brata, w Oławie. A Oława jest prawie 30 kilometrów od Wrocławia. Ale jakby nie byłam tego świadoma, co mnie czeka. Więc zgodziłam się na ten warunek. Zrobię wszystko, żeby dostać się do tego liceum i zamieszkam w tej Oławie.
"NIE BYŁAM ORŁEM"
- I faktycznie tutaj przyszedł bardzo trudny czas. Bo nie byłam na to przygotowana, co mnie czeka. A co mnie czekało, to otwartość wujka i cioci, którzy mnie przyjęli pod swoje skrzydła i pomagali jak tylko mogli, wspierali. To ja zamieszkałam w pokoju z ich dwójką młodych dzieci. Czyli oni byli, tak moje kuzynostwo, we wczesnej podstawówce 7-8 lat. I ja, taka nastolatka, z nimi w pokoju. Faktycznie to ja z nimi spałam w tym pokoju. Bo ja wstawałam o 5 rano, żeby przed 6, bo jeszcze mieszkaliśmy w Nowym Otoku w Oławie. Wstawałam o 5 rano, żeby przed 6 w Nowym Otoku złapać autobus, dostać się na PKS w Oławie. Z PKS-u w Oławie przesiąść się w autobus do Wrocławia. Z Wrocławiu na PKS-ie na tramwaj. I tym tramwajem dostać się na ulicę Tęczową, tam gdzie właśnie XVII Liceum Ogólnokształcące właśnie w tym profilu teatralnym było. Więc z 5 rano pobudka. Liceum, oprócz tego, że było profilowane, miało też wszystkie te swoje przedmioty, matematyki, geografii, fizyki, które trzeba było pozaliczać. Kończyły się te zajęcia gdzieś koło godziny 13. I profilowane 14, 15, 16. Więc ja około godziny 17 wsiadałam w tramwaj. Jechałam z powrotem całą tą ścieżkę. Wracałam około godziny 19, 20 często do Oławy. Czyli wstawałam w nocy, i to jeszcze był wrzesień, październik, zaraz się zrobiło ciemno. Wstawałam w nocy, wracałam w nocy i często przepłakiwałam całą noc, bo trzeba było się uczyć też na te przedmioty. A nie byłam orłem i nie będę tu ukrywać przedmiotów ścisłych. To mnie gdzieś tam przerażało. Właśnie wspominając wujka, który mnie tam wspierał i tam po nocach mi gdzieś siedział i tam pomagał. I tutaj troszeczkę ta moja fascynacja, że dam radę i fascynacja, że jestem w szkole teatralnej, to troszeczkę mnie przerosła. I ja dość szybko zaczęłam tęsknić jednak za domem i za taką normalnością. Tym bardziej, że cały czas miałam kontakt z moimi przyjaciółmi, koleżankami, które poszły do tego liceum z grupką. I jak ja wracałam na weekend do domu i słyszałam to, co one mają, a to, co ja mam, to jednak mnie troszeczkę to przerosło. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Staram się o tym nie myśleć, bo czasami mam takie poczucie, że mogłam wytrzymać i mogłam na przykład negocjować z rodzicami na drugi rok przejście do tego internatu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu echo24.tv. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz