W spółdzielni narosło wiele problemów, a emocje sięgnęły zenitu.
– Spółdzielnia działa na niekorzyść mieszkańców. Dostajemy ciągle coraz wyższe czynsze, niedobory za wodę po 500, 1300 złotych, to są sumy nie wiem skąd brane, bo zużycie wody nie jest aż tak duże. Ciągle walczymy ze szczurami na osiedlu.
– Rozmawialiśmy ze spółdzielnią, ale oni zawsze mówią, a to nie mamy pieniędzy, a to mamy czas, to zrobimy to jeszcze później. Zwlekają te osoby z miesiąca na miesiąc.
– Jeśli chodzi o wszystkiego rodzaju awarie, to trudno się doprosić, żeby zostały naprawione. Trzeba chodzić i prosić nic się nie dzieje błyskawicznie. Nie ma bankomatów nie ma nic tak naprawdę dla młodych ludzi.
– To są nasze pieniądze, które my wpłacamy i powinny być dla nas spożytkowane, a nie na pieniądze dla zarządu – mówią mieszkańcy SM "Kuźniki".
– Tu bardzo dużo ludzi ma zadłużenie w spółdzielni w granicach 800 tys. złotych prawie i te środki, które my powinniśmy przeznaczyć na remonty na nowe ciągi pieszo-rowerowe, to ich nie ma, a czynsz się od paru lat nie podnosi – mówi Stanisław Grocholski, wicprzewodniczący Rady Nadzorczej SM "Kuźniki".
Mieszkańcy mają jednak na ten temat odmienne zdanie. Prezes zarządu SM "Kuźniki" zgodził się na rozmowę z nami, ale nie zezwolił na jej nagrywanie. Wyjaśnił jednak, że spółdzielnia jest otwarta na dialog, a większość protestujących jest zadłużona w spółdzielni, dodatkowo zaproponował walne zgromadzenie.
– Czekamy na fakty, ale nie wiem, czy jest to możliwe teraz podczas pandemii.
– Referendum chcemy, aby były specjalne koperty i mieszkańcy mogli je wrzucać w spółdzielni do zaplombowanej skrzynki. Chcemy odwołać radę nadzorczą i zarząd – podkreślają mieszkańcy.
Sprawa wzbudza wiele kontrowersji. Będziemy się jej przyglądać.