Nie wahali się ani chwili. Gdy okazało się, że grupa ukraińskich dzieci, dzieci, które przyjechały do Wrocławia tuż przed wybuchem wojny na turniej piłki nożnej wymagają pomocy - natychmiast jej udzielili. Nie zastanawiali się ani chwili. Teraz mają pod opieką grupę 50 osób - dzieci i ich rodziców, którzy przyjechali tutaj z ogarniętego wojną Kijowa. I przez cały czas udzielają pomocy, wsparcia i takiej opieki, o jakiej inni mogą marzyć.
Matchpoint w Ślęzy. Miejsce sportu, rekreacji i wypoczynku. Teraz na jednym z pięter budynku biurowego firmy Audiofon zorganizowano hotel, a właściwie miejsce do życia dla ukraińskiej drużyny piłkarskiej.
- Przekroczyli granicę dwie godziny przed wybuchem wojny szykując się na turniej, który miał trwać trzy dni i w niedzielę mieli wracać do domu. Nie było mowy, żeby wrócili - mówi dr Wojciech Matyja, Firma Audiofon.
- Decyzja została podjęta natychmiast. Zdecydowaliśmy się na udzielenie pomocy od razu, po zgłoszeniu takiego zapotrzebowania - mówi dr Małgorzata Sward-Matyja, Firma Audiofon.
Państwo Matyjowie od dwóch tygodni mają pod opieką 50 osób. Tylko do kilku chłopców przyjechały z Kijowa mamy z młodszym rodzeństwem. Podróż zajęła im 4 dni.
- Straszna sytuacja. Rakiety i bomby latają. Cały czas strzelają do ludzi, cywilów, budynków. Ukrywaliśmy się z dziećmi w piwnicach, gdzie tylko można - mówi Olga Pawlin, która uciekła z Kijowa.
Większość rodziców została w Ukrainie, więc chłopcom tu na miejscu trzeba zapewnić bezpieczeństwo, opiekę, ciepło. Wszystko. Pracownicy od pierwszych godzin zaopiekowali się grupą nastolatków i ich rodzicami. Najpierw dostali ubrania i buty, dla piłkarzy to bardzo ważne.
- Pierzemy chłopakom i staramy się zorganizować czas i pierwsze niezbędne rzeczy. Chłopaki przyjechali na trzydniowy turniej i nie mają odpowiedniej odzieży, więc we własnym zakresie, uruchamiając własne kontakty, próbujemy zorganizować wszystko co jest im potrzebne - mówi Katarzyna Zaganiacz, dział marketingu firmy Audiofon.
Państwo Matyjowie mogą liczyć na pomoc przyjaciół.
- Od jednej grupy dostaliśmy ręczniki i pościel, inni dostarczają słodkie przekąski, a w przypadku grupy czternastolatków nie jest to łatwe, od innych dostajemy owoce i warzywa. Czujemy to wsparcie i jesteśmy za nie ogromnie wdzięczni - mówi dr Małgorzata Sward-Matyja, Firma Audiofon.
Teraz państwo Matyjowie mają inny problem. Chcieliby stworzyć swoim podopiecznym lepsze warunki życia.
- My jesteśmy tutaj w naszym biurze. Nie możemy powiedzieć, żeby nam to przeszkadzało. Natomiast z ich perspektywy lepiej by było, gdyby można ich było ulokować w takich warunkach domowych, a nie obozu sportowego - mówi dr Wojciech Matyja, Firma Audiofon.
Na co dzień chłopcy mają wiele zajęć sportowych. Wszystko po to, by jak najmniej myśleli o tym. co dzieje się w ich ojczystym kraju, ale opiekunowie widzą co przeżywają.
- Z dnia na dzień widzimy, że te twarze się zmieniają. Nie sprawiają na pierwszy rzut oka wrażenia bardzo smutnych, ale widzimy ich codziennie na korytarzu i widzimy, że te nastroje są coraz gorsze - mówi Katarzyna Zaganiacz, dział marketingu firmy Audiofon.
Tym więcej potrzebują teraz ciepła i zrozumienia.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz