Na Tarczyński Arenie wicemistrz podejmował mistrza Polski, ale mecz nie miał wielkiego ciężaru gatunkowego. Śląsk kolejkę wcześniej stracił szanse na utrzymanie w ekstraklasie i walczył już tylko o honor. Znacznie więcej do stracenia miała walcząca o trzecie miejsce na koniec sezonu Jagiellonia.
Pierwsze minuty zdecydowanie należały do przyjezdnych, którzy podeszli wysokim pressingiem i z dużą łatwością odbierali piłkę gospodarzom. Nie minęło dziesięć minut a Jagiellonia miała dwie świetne okazje na zdobycia gola: Jesus Imaz posłał piłkę nad bramką, a Afimico Pululu trafił z pola karnego w Rafała Leszczyńskiego.
Śląsk przetrzymał napór i spotkanie się wyrównało. Na boisku nie było widać, że jeden zespół walczy o brązowy medal mistrzostw Polski, a drugi jest już w pierwszej lidze.
Wrocławianie zaczęli też stwarzać sytuacje bramkowe. Najlepszą miał Burak Ince, ale za długo zwlekał ze strzałem, a później oddał piłkę Marcowi Llinaresowi a ten został zablokowany. Nie była to pierwsza ani ostatnia akcja Śląska, która tak wyglądała: wrocławianie potrafili przedostać się w pole karne gości, ale nie kończyli akcji strzałami.
Brak zdecydowania gospodarzy mógł się zemścić tuż przed przerwą. Po rzucie rożnym piłka trafiła do niepilnowanego Mateusza Skrzypczaka i centymetry brakowało, aby obrońca mistrzów Polski wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
Druga połowa zaczęła się od indywidualnej akcji Mateusza Żukowskiego. Skrzydłowy Śląska wpadł w pole karne, huknął i Sławomir Abramowicz sparował piłkę na słupek. Chwilę później świetną okazję na wyprowadzenie kontrataku mieli goście, ale Pululu fatalnie zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Oskara Pietuszewskiego.
Kolejne minuty to zdecydowana przewaga Śląska, który dłużej utrzymywał się przy piłce i z dużą łatwością przedostawał się w obrębie pola karnego gości. Wrocławianie atakowali i w końcu udokumentowali to golem. Po podaniu Leszczyńskiego obrońcom gości uciekł Jehor Macenko i precyzyjnym strzałem trafił do siatki.
Dopiero wówczas przebudziła się Jagiellonia i śmielej ruszyła do ataku. Naciskani wrocławianie zaczęli popełniać błędy w obronie i po jednym z nich goście doprowadzili do remisu. Atakowany Pululu świetnie utrzymał się przy piłce, zagrał do Jarosława Kubickiego, ten do Imaza i Hiszpan spokojnie trafił do bramki.
Goście przejęli inicjatywę i już do końca meczu byli zespołem przeważającym, atakującym częściej, ale bez efektu bramkowego. Piłkę moczową w ostatniej akcji meczu miał Śląsk. Po kontrataku polu karnym niepilnowany był Sylvester Jasper, ale zamiast do siatki, trafił w bramkarza gości.
Chwilę później sędzia gwizdnął po raz ostatni i piłkarze obu zespołów padli na murawę. Nikt nie miał powodów do zadowolenia. Śląsk godnie się pożegnał z ekstraklasa, ale jednak było to pożegnanie. Jagiellonia powiększyła przewagę do czterech punktów nad czwartą Pogonią, ale szczecinianie mają jeszcze dwa mecze przed sobą: z Lechią Gdańsk i za tydzień właśnie z zespołem z Białegostoku.
Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok 1:1 (0:0)
Bramki: 1:0 Jehor Macenko (54), 1:1 Jesus Imaz (66).
Żółta kartka - Śląsk Wrocław: Arnau Ortiz; Jagiellonia Białystok: Joao Moutinho.
Sędzia: Karol Arys (Szczecin). Widzów: 20 393.
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński - Jehor Macenko (65. Tommaso Guercio), Serafin Szota, Aleksander Paluszek (83. Aleks Petkow), Marc Llinares - Burak Ince (72. Arnau Ortiz), Piotr Samiec-Talar, Jose Pozo, Tudor Baluta, Mateusz Żukowski (72. Sylvester Jasper) - Assad Al Hamlawi (83. Henrik Udahl).
Jagiellonia Białystok: Sławomir Abramowicz - Dusan Stojinovic, Mateusz Skrzypczak, Enzo Ebosse (79. Cezary Polak), Joao Moutinho - Leon Flach, Jarosław Kubicki, Miki Villar (46. Darko Churlinov), Jesus Imaz, Oskar Pietuszewski (55. Kristoffer Hansen) - Afimico Pululu.
(PAP)
marw/ co/
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu echo24.tv. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz