Gościem Telewizji Echo24 była politolog profesor Anna Pacześniak.
Zamach stanu?
- Pomyślałam sobie, czy to jest prawda, czy to nie jest przekłamanie, że być może powiedział jednak co innego, niż to zostało zaraportowane. Natomiast okazało się, że nie, nie powiedział czegoś innego. Zamach stanu to jest kategoria... Najcięższy kaliber. Dokładnie, bardzo poważna za to. Odpowiada się nie tylko politycznie, ale również karnie za próbę przeprowadzenia zamachu stanu. Warto przypomnieć chociażby to, co się wydarzyło w Stanach Zjednoczonych w styczniu 2020 roku, kiedy niezadowoleni zwolennicy Donalda Trumpa atakowali Capitol. Też to było określane jako próba obalenia ustroju, czyli zamachu stanu. I oni poszli do więzienia. Inną rzeczą jest, że zostali wypuszczeni. W związku z tym to rzeczywiście jest kategoria prawna. I później dzień po tym wywiadzie, to nawet nie upłynęło chyba 24 godziny, bo rzecz jasna wywiad wieczorny spowodował, jak to często dziennikarze stosują tę frazę, lawinę komentarzy w internecie. No i rzeczywiście prawa strona strony politycznej, do czego jeszcze pewnie wrócimy, podchwyciła to momentalnie. Natomiast to wywołało ogromne zdziwienie, konsternację w koalicji rządowej, co zmusiło marszałka Sejmu do próby egzegezy tego, co powiedział, czyli wyjaśnienia, co tak naprawdę miały na myśli.
"Wystraszył konsekwencji swoich słów"
- Ja myślę, że on się jednak troszkę wystraszył konsekwencji swoich słów i przypomniał sobie chyba, że nadal jest marszałkiem Sejmu, to po pierwsze, popieranym przez nie tylko swoją partię, która jest liderem, ale również przez inne partie koalicyjne. Ja myślę, że to nie jest kwestia wymskiwania się, wymsknięcia, tylko chciałam pokazać, że to nie jest jedna sytuacja, bo pan marszałek czasami właśnie rzuca takie bon moty, tak jakby nawet nie tyle, bo wiemy, że często zarzuca mu się, że przyszedł z show biznesu, czasami jednak zachowuje się bardziej jak publicysta, taki analityk, komentator, a nie polityk. I wydaje się jednak, że to było bardzo przemyślane. To było przecież kilka dni po rekonstrukcji rządu, która została ogłoszona w środę.
"COŚ CHCIAŁ PRZEKAZAĆ"
I z jednej strony często te roszady w rządzie były komentowane jako takie, że koalicjanci, ci mniejszych koalicjanci, czyli również Polska 2050, tak naprawdę niczego póki co nie stracili. I można by pomyśleć, że marszałek powinien być ukontentowany. Jedna z jego polityczek z jego partii została przecież konstytucyjnym ministrem. A tu się okazuje, że właśnie coś chciał przekazać, czy to premierowi, ale również opinii publicznej, pokazać swoją podmiotowość, no a wyszło cokolwiek dziwnie. I jak mówię, przede wszystkim zostało to podchwycone przez Prawo i Sprawiedliwość, w mniejszym stopniu Konfederację, ale również prezydenta Andrzeja Dudę, których domaga się wyjaśnień. A politycy Prawa i Sprawiedliwości, można powiedzieć, triumfują.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz