GOŚCIEM: JACEK PROTASIEWICZ.
Czy polska polityka nosi znamiona: mafii, gangsterki, może dresów, dresiarstwa? W jakiej kondycji jest polska polityka?
- Myślę, że mafii to nie, bo mamy jednak do czynienia nawet przy bardzo ostrych metodach walki i konfliktu. To ani jedna, ani druga strona... Nikt nie podejmuje decyzji, które mogłyby oznaczać fizyczne wyeliminowanie konkurenta. Niekoniecznie to musi być śmierć, ale całe szczęście, mimo ostrego sporu, po pierwsze, przypominającego ten w Stanach Zjednoczonych, niektórzy mówią, że tam bardziej pewnie tak jest, to jednak żadnego zamachu na prezydenta, czy kandydata na prezydenta, albo na premiera w Polsce nie było. Nawet jak dochodziło do manifestacji, to poza jednym przypadkiem, tą rzeczywiście skandalicznym zachowaniem policjantów w cywilu, to jednak wszystkie inne odbywały się bez użycia przemocy, a ona jest przecież widoczna przy okazji różnych demonstracji, chociażby w innych krajach europejskich. We Francji tak jest, więc myślę, że mafijny to jest złe określenie, natomiast w coraz większym stopniu zdominowała partie polityczne polskie, taka kultura korporacyjna, czyli ja pamiętam jeszcze, powiedzmy, czy Kongres Liberalno Demokratyczny na początku lat 90., czy zwłaszcza Unię Demokratyczną, a później Unię Wolności, to były środowiska rozdyskutowane, debatujące, podejmujące decyzje naprawdę po długim, na myślę wspólnym, takim grupowym, po długich dyskusjach i mniej tam było myślenia o indywidualnej karierze i w związku z tym o używaniu łokci, żeby wewnętrznych konkurentów wyprzedzić albo się ich pozbyć, w tym wyścigu szczurów.
CHOLERYCZNY TEMPERAMENT
- Jestem krytyczny wobec siebie, więc potrafię też nie wypierać swoich błędów i nie oszukiwać siebie i innych. Mam rzeczywiście, co tu dużo mówić, taki temperament. Czasami choleryczny. On daje o sobie zdać. Aczkolwiek myślę, że patrząc nawet na współczesnych polityków, niech będzie wrocławskich. Nawet na prezydenta aktualnego Wrocławia. Jacka Sutryka, tak. No ale takich przykładów w Polsce można znaleźć więcej. Czy to będzie Sutryk, czy Sławomir Nowak, chociażby, niech będzie z różnych obozów politycznych. Nigdy nie przekroczyłem granicy polegającej na, nazwijmy, uczciwości w polityce. No przekroczyli. Ewidentnie jestem przekonany, że w jednym i drugim przypadku, gdzie już praktycznie są sformułowane akty oskarżenia, tak, w świetle prawa są niewinni, ale no właśnie, powiedziałbym, te standardy i ta klasa polityczna polega też na tym, że nawet jeżeli jest poważny cień, kładzie się na jakimś polityku i on ma świadomość, że to nie jest prowokacja, powiedziałbym, albo... Prowokacja ze strony, powiedzmy, konkurentów, nazwijmy, nadzorujących prokuraturę, a nie właśnie jakaś pomyłka. I ma wiedzę o tym, jak sam się w tej sprawie zachował, to w krajach, gdzie ta demokracja jest nieco dojrzalsza, to zazwyczaj dla dobra właśnie wizerunku swojego środowiska politycznego i dla dobra życia publicznego takie osoby mówią do czasu wyjaśnienia, podają się na przykład do dymisji (...). No, ale przecież dobrze wie on i dobrze wiemy my z informacji, które już z prokuratury są dostępne, bo one przecież nie wyciekły, żeby mu zrobić się na złość, tylko nie są tajne, że mamy do czynienia ze zdobyciem dyplomu w sposób fałszywy, bez uczestnictwa w zajęciach. Na pewno sam zainteresowany wie. I na podstawie tego dyplomu został on uzyskany w celu dodatkowego zarobkowania. Prezydent dużego miasta wcale źle nie zarabia. Ja rozumiem, że każdy może uważać, iż jego kwalifikacje predestynują go do lepszych zarobków.
(...)
BŁĘDY
- Ale zbytnia, że tak powiem, zbytnia łatwość do tego, by reagować na różne zaczepki. Tak jest, to na pewno, że bywa tak. A ten temperament ja miałem, prawdę mówiąc, od... Od nastolatka. I pamiętam kiedyś, do początku lat dziewięćdziesiątych, więc niejako w zamierzchłej przyszłości miała miejsce taka sytuacja, że po spotkaniu grupy kolegów z NZS-u w ówczesnej Kancelarii Premiera chodziło o kwestię odzyskania przez NZS majątku, który został odebrany na mocy prawa stanu wojennego. Poszliśmy w centrum Warszawy do jakiejś kawiarni usiąść, jeszcze przed rozjechaniem się do domów. I tam rzeczywiście jakieś podpite towarzystwo czterech dosyć solidnych mężczyzn zaczęło bardzo nieelegancko zaczepiać kelnerkę. No i, prawdę mówiąc, byłem tym, który zareagował. Zrobiła się z tego taka trochę, powiedziałbym, mała burda. Dosyć taka na tyle, że oni gdzieś tam wezwali kolegów, bo to było jakieś takie bardzo, nazwijmy to, osiedlowe towarzystwo, czy tam swoje parafii. No i trzeba było się zabarykadować wewnątrz tego lokaliku i wzywać już wówczas policję. No i kiedy to spowodowało, że na czas na ten pociąg nie zdążyłem i pewne sprawy, które były zaplanowane wieczorem tego dnia we Wrocławiu, nie mogłem uczestniczyć. I kiedy wyjaśniałem to swoim kolegom przyczyny tego mojego opóźnienia, to usłyszałem, dlaczego to mi się takie rzeczy przydarzają, a innym nie. No to rzeczywiście tak jest.
LOTNISKO
- Sytuacja poniekąd absurdalna, ale faktyczna. Otóż na lotnisku we Frankfurcie wprowadzono, o czym nie wiedziałem, chociaż wykorzystałem raz w miesiącu z tego lotniska, latając do Strasburga, wprowadzono inny system korzystania z wózków na bagaży. Do, powiedzmy, pewnie tego miesiąca. To był podaj początek marca albo luty w każdym razie. One były, tak jak na lotnisku chociażby we Wrocławiu i w wielu innych miejscach w Warszawie również, zwyczajnie bezpłatne. Natomiast może ze względów porządkowych, może ich było za dużo zostawianych przez pasażerów, Niemcy zmienili system na płatny, o czym nie miałem pojęcia i idąc z bagażami zobaczyłem wolno stojący wózek. Sytuacja absurdalna, ale prawdziwa. Położyłem na ten wózek swój bagaż. Otóż rzeczywiście jak się jedzie do Strasburga, to europosłowie są obładowani, bo trzeba mieć, pewnie za dwa, ja byłem wiceprzewodniczącym parlamentu, za dwa garnitury, dużo koszul, więc to dosyć, że tak powiem, dwa poważne bagaże. I w tym czasie jeden z pracowników, bardzo technicznych, tego lotniska jakby podbiegł i tracił mi coś, tym swoim łamanym, bo to myślę, że był pochodzenia co najmniej tureckiego, a może i gdzieś z Azji dalszej, coś próbował mi, później pomyślałem się wytłumaczyć, że powinienem za niego zapłacić, ale to nie był wózek, który stał w tej zatoczce, a powiedzmy jedna euro, to przecież nie jest żaden problem, tylko normalnie ktoś widocznie śpieszył się, zostawił. No ale ponieważ ja uważałem, że nic złego nie robię, więc poszedłem dalej z tym wózkiem. On dobiegł wcześniej do celników i celnicy już mieli zamiar mnie zatrzymać. Nie wiem, czy chodziło o to, żeby się pokazać przed tym pracownikiem. No dobrze, rozmowa była w miarę normalna. Paszport, żeby pokazać, dobrze, nie ma problemu, bilet, czy coś jest w bagażu, nie ma nic w bagażu, skąd przylatujesz, czy z Warszawy. No i prawdę mówiąc, ponieważ nie było żadnego powodu do interwencji, to jeden z tych celników, oddając paszport, użył sformułowania RAUS. No i prawdę mówiąc, to RAUS, to było właśnie tym... Ta płachta na byka, gdzie odpowiedzią było tylko i wyłącznie, powiedziałem tylko i wyłącznie, jakieś bzdury kompletne o hajlowaniu, a zaraz ten wątek wytłumaczę, dlaczego to jest nieprawda.
- To już było po tym, jak się z polityką rozstałem i to była tylko i wyłącznie, że tak powiem, ponieważ miałem sporą grupę, ciągle mam, obserwujących na Twitterze. Nie mówię, że wszyscy są życzliwi, ale to jest prawie 50 tysięcy osób i tak powiem... "Chciał być pan Magdą Gessler?" Nie, na pewno nie, absolutnie nie. Ani takich umiejętności kulinarnych, ani medialnych nie posiadam, ale to raczej było, myślę, też i pokazanie, że poza właśnie polityką, bo wcześniej rzeczywiście niewiele tego, jakby spraw prywatnych, jako zawodowy polityk umieszczałem w mediach społecznościowych, że poza polityką istnieje normalne życie, które prawdę mówiąc daje mi dużo satysfakcji. Powiedziałbym, bardzo rzadko oglądam programy kulinarne, również jej, ale ponieważ moja narzeczona lubi to oglądać, więc czasami również ja przyglądam się tym programom. Same w sobie są ciekawe, niezależnie od kwestii kulinarnych, ale to powiedzmy te historie stające za ludźmi, którzy się podejmują biznesu gastronomicznego, są same w sobie ciekawe. "Dlaczego pan zakończył tę serię?" Bo uznałem, że generalnie jak już wszystkie... Ja mam ograniczoną liczbę, nazwijmy to, przepisów, które jestem w stanie jakoś, nazwijmy to, ciekawie albo przynajmniej smacznie przygotować.
(...)
UŻYWKI
- Nie jestem abstynentem, ale nie jestem osobą uzależnioną. Natomiast ja słyszałem takie powiedzmy bzdury, że tam gdzieś jajecznica, że tak powiem no co, po porannym wypiciu. Nie, nie, nie. Ja też nie ukrywam, że bardzo lubię zwłaszcza białe wina i jest powiedziałbym dwa, czy trzy gatunki, czy tam szczepy, które bardzo mi smakują
(...)
DONALD TUSK
- Rzeczywiście znam go długo, bo od roku chyba 90 bądź 91. Początkowo mniej intensywnie, ale jednak byliśmy razem w Kongresie Liberalno Demokratycznym. Potem od roku 2001, kiedy już byłem parlamentarzystą, posłem Platformy Obywatelskiej, to ta znajomość była bliższa, a jeszcze bliższa w trakcie takich trzech kampanii, które prowadziłem już w bliskim kontakcie...
(...)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz