W historii kultury niewiele jest rzeczy na świecie, które są tak stare. Na ogół te rzeczy musiały powstawać z pokolenia na pokolenie i w tym sensie nie ma zbyt wielu podobnych rzeczy. W 1918 roku kilku profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego – prof. Stanisław Kot, prof. Stanisław Estreicher i prof. Tadeusz Synko – stwierdzili, że trzeba coś wymyślić i zrobić, żeby ratować tożsamość polską, żeby zastanowić się głęboko nad sposobami kontynuacji bytu narodowego – mówi prof. Stanisław Bereś, redaktor Biblioteki Narodowej.
A to nie tylko miejsce na mapie – które w tamtym czasie należało do carskiej Rosji – ale przede wszystkim to, co dzieje się w ludzkich duszach, umysłach i języku.
Fundamentem języka jest właśnie literatura. Jest takie słynne zdanie Norwida „Nie tarcza, nie miecz bronią języka, lecz arcydzieła”. I oni wymyślili sobie, że będą bronić polskiej tożsamości, języka poprzez arcydzieła – mówi prof. Stanisław Bereś, redaktor Biblioteki Narodowej.
Tak powstała seria Biblioteka Narodowa – z jasno określonymi zasadami i ambitnymi celami.
Wystartowali w sposób, powiedziałbym, wariacki. Po prostu zrobili ściepę – trzej profesorowie i jeszcze paru kumpli z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Złożyli się i uruchomili serię, licząc, że będzie ona sukcesem i będzie tak potrzebna – aż czasem niezbędna – każdemu nauczycielowi i uczniowi polskiemu i wykładowcy, bo tak myśleli – że to będzie literatura uniwersytecka – że to musi przynieść zwrot tych kosztów, a może nawet zarobek – mówi prof. Stanisław Bereś, redaktor Biblioteki Narodowej.
Przez 14 lat serii wiodło się bardzo dobrze. Najpierw wydano ponad sto egzemplarzy, później kilkadziesiąt. Mimo to, seria wkrótce padła.
Na szczęście Stanisław Kot dogadał się z Ossolineum i w 1933 Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Lwowie przejął serię i prowadził ją dalej, więc do 1939 roku seria ukazywała się we Lwowie, wcześniej w Krakowie. Wiadomo, że lata okupacji były koszmarne, ale Biblioteka Narodowa się nadal ukazywała. Kot już nie był redaktorem, współpracował z Kazimierzem Giebułkowskim, to był drugi profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, który zgodził się przyjechać do Lwowa, żeby prowadzić dalej tę serię. Czyli można powiedzieć, że było dwóch redaktorów naczelnych. W czasie wojny redaktorem został Wacław Borowy, który jako pierwszy zdefiniował zasady serii. One się znajdują w każdej, mimo że naprawdę było wiele setek tej serii, to na drugiej stronie jest zawsze deklaracja założycielska, która mówi, do czego ona służy – mówi prof. Stanisław Bereś, redaktor Biblioteki Narodowej.
Ma więc służyć wszystkim, którzy tego potrzebują, prezentując wzorowe wydania najcenniejszych dzieł literatury polskiej i zagranicznej. Po zakończeniu wojny i odebraniu Polsce Lwowa, zbiory Biblioteki Narodowej zostały przewiezione do Wrocławia. Wacław Borowy, Jan Hulewicz, Mieczysław Klimowicz, Jan Błoński, Andrzej Zawada, Magdalena Popiel – to redaktorzy naczelni, którzy przez lata sprawowali pieczę nad serią . Wydawnictwo jednak znów nie dało sobie rady z finansami i seria upadła.
Redaktor serii, czyli Wacław Borowy mieszkał w Warszawie i było to jedno z najstraszniejszych miejsc w Europie. Tak za bardzo działać wydawniczo nie można było, bo wszystkie wydawnictwa podziemne, jakie były, działały na rzecz konspiracji i drukowały innego typu literaturę, nie arcydzieła. Ale we wszystkich miejscach świata, gdzie znajdowali się Polacy, wydawano – w Nowym Jorku, Chicago, Tel Avivie, Edynburgu, w Hanowerze, nawet w Afryce. Około 2012 roku dyrektor Zakładu Narodowego, dr Juzwenko, podjął decyzję o reaktywacji serii, ale już w strukturze Zakładu Narodowego. Był to po prostu dział wydawniczy. Oczywiście jego celem było, żeby to znów było wydawnictwo i jak wiemy, to już jest wydawnictwo, tylko że znajduje się jakby w sercu Zakładu. Jest jego częścią, a nie organizmem o zewnętrznym systemie finansowania. Pozyskał środki finansowe, bo to jest bardzo kosztowna seria, nie da się tego wygospodarować ze środków własnych, pozyskał stałą dotację ze strony Ministerstwa i to wystarcza na 4-5 tomów rocznie i takie jest teraz rytm. Dr Juzwenko zdecydował, że z powrotem będzie wymagana seria i poprosił mnie na rozmowę i jestem już dziesiątym redaktorem tej serii. Mógłbym być prawnukiem pierwszego redaktora, większość późniejszych redaktorów mogłaby być moimi ojcami. Dopiero dwójka moich poprzedników to są mniej więcej moi rówieśnicy – mówi prof. Stanisław Bereś, redaktor Biblioteki Narodowej.