Gościem Telewizji Echo24 był marszałek dolnośląski Paweł Gancarz.
Ostatni odcinek Wschodniej Obwodnicy Wrocławia.
- Z tego, co dobrze kojarzę, to 24 miesiące od dnia podpisania umowy jesteśmy w przededniu, bądź to się dzieje, bo przypomnę, że postępowanie prowadzi Dolnośląska Służba Dróg i Kolei. Pierwsze prace w tym roku, czyli tak naprawdę wykup terenów, wywłaszczenie terenów na podstawie specustawy, zabezpieczenie terenowe, czyli też wycinka drzew. Wiem, że tutaj mogą być, bo takie sygnały do mnie docierają, mogą być jakieś może nie problemy, ale utrudnienia. Wiemy, że różne wrażliwości są naszego społeczeństwa. Jeżeli mają tą wrażliwość komunikacyjno-infrastrukturalną, inni bardziej przyrodniczą. Ale należy pamiętać, że ten obszar czy ten przebieg był zabezpieczony w dokumentach planistycznych już dużo, dużo wcześniej, jak nie kilkanaście, to kilkadziesiąt lat temu. Czyli wszyscy ci, którzy są dzisiaj zdumieni i zdziwieni, że tam będzie poprowadzona jedna z obwodnic Wrocławia, nie powinni tego zdziwienia prezentować.
Raz, że to jest proces, który trwa od kilkunastu, kilkudziesięciu lat. Ja jestem uczestnikiem tego procesu na ostatniej prostej, korzystając, bo też miałem tę okazję, żeby w pewnej grupie osób tłumaczyć, ale też zweryfikować to postępowanie, czyli sprawdzić, jak ono było prowadzone, na jakim jest etapie, a dlaczego tutaj, a nie w innym miejscu. I sam też miałem tą niewątpliwą przyjemność, żeby te dokumenty zweryfikować. Stan faktyczny, na którym etapie jesteśmy i stwierdzić jednoznacznie, że tutaj z tego miejsca odwrotu żadnego nie ma. To było oczywiście na początku kadencji, także za chwilę będzie rok, ale też byliśmy w innym punkcie, ale dzisiaj to samo stanowisko podtrzymuje i tutaj nie ma już żadnej możliwości, żeby się z tego przedsięwzięcia wycofać. Wszyscy ci, którzy też zainwestowali, bo są to osoby między innymi, które zakupiły nieruchomości w bezpośrednim sąsiedztwie, licząc, że tak będzie właśnie, że tej drogi tam nie będzie, że tego przejazdu tam nie będzie i będzie to teren zielony, który dzisiaj taką funkcję spełnia. Niestety stan prawny i faktyczny jest jasny. Tam od zawsze w planie był ciąg komunikacyjny, była droga i tutaj nie można być zdziwionym.
A4
- Tu jest całkiem inny etap, bo tu jesteśmy na etapie, można powiedzieć, że w pierwszej fazie. Aczkolwiek, jeżeli chodzi o aspekt społeczny przy dobrym przygotowaniu inwestycji, a tak ten przebieg interpretuje, bo po wytrasowaniu przez oddział Generalnej Dyrekcji we Wrocławiu Dróg Krajowych i Autostrad, może w wytrasowaniu za duże słowo, ale wskazaniu możliwego przebiegu takiego wariantu społecznego okazało się, że on w znakomitej większości odpowiada gminom, nawet ościennym Wrocławia, przez które ten przebieg będzie przechodził. Prawda jest taka, że taki nowy przebieg daje też nowe gigantyczne możliwości dla tych gmin. On otwiera przestrzeń, otwiera możliwości inwestowania w tych gminach, daje też tlen. I ja myślę, że to zrozumienie wśród samorządów i też mieszkańców tych gmin jest. Wszystko, czy wszystko, dużo zależy od dobrej prezentacji pomysłu, od dobrej prezentacji przedsięwzięcia, ale też od dobrego przygotowania. Tutaj, tak jak mówię, przy tym nowym przebiegu Wrocławia to jest dopiero początkowy etap. Tu się będzie na pewno dużo jeszcze działo i to nie będzie takie proste, jakby się wszystkim wydawało. Niektóre tytuły prasowe już okrzyknęły, że jest decyzja. Do decyzji jeszcze daleko.
Jesteśmy na etapie tak naprawdę wypracowania ostatecznego przebiegu tego odcinka na wysokości Wrocławia między Kostomłotami a Starym Śleszowem. To jest jedna część. Druga część to jesteśmy też na etapie udrożnienia procedury formalnej. Tutaj jestem w ścisłym kontakcie z panem Dyrektorem Oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad we Wrocławiu, z Wojewódzkim Konserwatorem, ale też z organami przyrodniczymi. To jest szereg kwestii formalno-prawnych i trzeba sobie powiedzieć też wprost, że ten etap rozbudowy A4 od Kostomłotów do Krzyżowej się toczył, ale dynamika była, mogę powiedzieć, niewielka. I tu były względy konserwatorskie, środowiskowe i inne (...). Kiedy ta pierwsza łopata? O Jezu, to jest bardzo daleko, powiem szczerze. To jest początek drogi. Myślę, że gdzieś perspektywa pięciu lat.
KRAJOWA ÓSEMKA
- Jestem za tym, jak wszyscy samorządowcy ziemi kłodzkiej, jak i również wszystkie względy środowiskowe, ekonomiczne, społeczne wskazują na to, że i techniczne wskazują na to, że wariant tunelowy jest lepszy. Także jestem za tym. Oczywiście o wyborze będzie decydowała cała procedura formalnoprawna, ale wszystko wskazuje na to, że to jest lepsze rozwiązanie. Tak jak nowy ślad na wysokości Wrocławia, to jest lepsze rozwiązanie dla wszystkich i jest naprawdę bardzo mało argumentów, które mówią o tym. Powiedziałbym, że minimalna ilość, które mówią o tym, że to są złe rozwiązania. Dlatego też trzeba pamiętać, że jeszcze w poprzednim, może ustroju to za duże słowo, ale w poprzednim za poprzedniej ekipy niezrozumiałym było, dlaczego były forsowane za wszelką cenę bądź leżały martwe te tematy ostatniego etapu S8 i tutaj rozbudowy A4 w starym śladzie na wysokości Wrocławia poprzez dobudowanie jednego pasa. Te rozwiązania nic nie dawały. Stąd taka determinacja do tego, żeby na nowo przeanalizować te kwestie i ruszyć z inną dynamiką w nowym kierunku.
DEKLARACJA SUDECKA
Dla mnie problemem największym, który doświadcza dzisiaj ten obszar poniżej A4 w kierunku południowym to jest demografia i migracja ludzi. Ja myślę, że każdy, kto porusza się po tej części naszego województwa to widzi jak ten obszar, zresztą też każdy kto mieszka tam, widzi jak ten obszar się wyludnia, jak on zmienia swoje funkcje. Dlatego tak dużo mówię o tej komunikacji, bo dla mnie dzisiaj to jest taki podstawowy jeden z punktów sztandarowych, który może pozwolić, że te obszary nie będą się tak szybko wyludniały. Czyli jeżeli ludzie będą mogli dojechać do stolicy Dolnego Śląska albo wyjechać w świat z tego południa w szybkim tempie, nie będą brali, albo w mniejszym stopniu będą brali pod uwagę możliwość przesiedlenia czy zmiany miejsca zamieszkania. Czyli pod Wrocław, inne części województwa zostaną tam po prostu, bo mają fajne, świetne miejsce do mieszkania z dużymi możliwościami i do życia.
Dla mnie to jest taki sztandarowy priorytet do tego, żeby te tereny były dalej atrakcyjne. Żeby na przykład z Kłodzka do Wrocławia można było dojechać pociągiem czy transportem kołowym w ciągu godziny, czy tam 40 minut, a nie dwóch, tak jak to dzisiaj wygląda. Wtedy moim zdaniem będzie realna szansa, żeby postawić temu odpływowi imigracji ludzi, który jest dzisiaj (...). Za korki dzisiaj we Wrocławiu w dużej mierze nie odpowiadają mieszkańcy Wrocławia, tylko ci nowi, napływowi mieszkańcy, którzy zasiedlają w tempie często tysiąca nowych mieszkańców w gminach sąsiednich rocznie te obszary. To powoduje dzisiaj korki we Wrocławiu i taki jest stan faktyczny. Tutaj żadna infrastruktura nie jest odporna, brakuje już wody, żeby doprowadzić do tych gmin. Także tu się pojawiają takie duże dysproporcje wojewódzkie. Tu we Wrocławiu i w okolicach Wrocławia, w gminach sąsiednich przyrasta po tysiąc mieszkańców rocznie, a tereny na południu się w dużym tempie wyludniają. Według mnie dobra komunikacja to jest kolejny element. Im bardziej ten rynek będzie rozproszony w terenie, tym w mojej ocenie lepiej.
Kiedy pierwsza spalarnia na Dolnym Śląsku?
Na Pomorzu od momentu, 15 lat trwał proces dokumentacyjny, środowiskowy, inny, społeczny, konsultacyjny do momentu, kiedy wybudowano spalarnię. Te kwestie formalno-prawne i fizycznie co do budowy trwają. Mam ambicję do tego, żeby ten proces, tak jak i w tym przypadku drogowym, skracać maksymalnie, bo wiem, że nie mamy 15 lat (...). Dlatego ja wszystko, co robię, zakładam dzisiaj na ten okres pięcioletni. Robię wszystko na 150% tak, żeby te kwestie sfinalizować, bo wiem, że one są niezbędne dla Dolnego Śląska. I tak jak komunikacja, tak jak ta przedsiębiorczość, tak też spalarnia odpadów to jest obniżenie kosztów funkcjonowania Dolnoślązaków, ale też dolnośląskich firm. Bo dzisiaj, przepłacając za odpady, jesteśmy mniej konkurencyjni, a Dolnoślązacy mają mniej w portfelu, bo zamiast płacić 40 zł za odpady miesięcznie od jednego członka rodziny, moglibyśmy płacić 20 na przykład. I te 20 zostałoby w portfelu każdego Dolnoślązaka.
Proszę mi wierzyć, to nie jest przyjemność i to nie jest jakaś moja fanaberia. Ja publicznie i głośno też rozmawiam o tym. Mało kto się zazwyczaj odważył takiej dyskusji, bo z reguły to jest temat trudny, którego się unika i znam też samorządowców, którzy powiedzieli publicznie, że nie będą truć swoich mieszkańców. Oczywiście ubodzy w wiedzę, bo tylko tak mogę nazwać. Ja się nie boję trudnych tematów, rozmawiamy o nich publicznie i też jasno mówię, że nikogo nie jesteśmy w stanie fizycznie uszczęśliwić na siłę, bo potrzebna jest zgoda wspólnoty lokalnej na to, żeby tego typu inwestycje zlokalizować. Są kwestie spełnienia pewnych warunków, żeby ona była. Ale tak jak mówię, dzięki tej dyskusji publicznej wiem, że u wielu samorządowców, wójtów, burmistrzów, starostów, prezydentów, świadomość jest powiedziałbym bardzo dobra. Aczkolwiek z drugiej strony jest ten lęk społeczny. Przedwyborcami u samorządowców jest lęk. Ale wiem też, że są takie gminy, które nie mają z tym problemu. Ten przemysł odpadowy jest tam obecny od lat na przykład. Bądź korzyści, które wynikają z budowy tego typu obiektu. Gigantyczny podatek od inwestycji, miejsca pracy.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz