Zamknij

"Byli ludzie, którym do głowy by nie przyszło, żeby zwolnić dziennikarza"

Dariusz WieczorkowskiDariusz Wieczorkowski 16:01, 13.05.2025 Aktualizacja: 16:16, 13.05.2025
Skomentuj (Fot. Echo24) (Fot. Echo24)

W studiu Telewizji Echo24 był Jan Dworak, były przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i były prezes Telewizji Polskiej.

"Janek, ja cię bardzo proszę, ale zróbmy to tak i tak. Albo o tym może mniej, a o tym wcale"

- Szczerze odpowiadam. Takich telefonów nie było prawie wcale. To wszystko zależy od tego, w jakim człowiek jest środowisku. Ja byłem związany ze środowiskiem ostatnio Platformy Obywatelskiej. W 2004 roku przestałem być członkiem Platformy. Właśnie wtedy, kiedy zostałem prezesem telewizji. Do dzisiaj już jestem człowiekiem bezpartyjnym przez kilkadziesiąt lat.  Przedtem byłem bardzo w dawnych czasach związany z opozycją, a potem byłem związany z tymi liberalnymi ugrupowaniami, które tworzyły to skrzydło, bym powiedział, takie centrowo-liberalne w Sejmie na początku naszej demokracji. I tam nie było zwyczaju tak naprawdę, wie pan, żeby bezpośrednio coś komuś nakazywać. Ja naprawdę nie pamiętam. Choć, żeby do końca być uczciwym, to oczywiście były rozmaitego rodzaju sugestie.

To zależy od tego, czy to były sugestie rozumne, czy nierozumne. Dam przykład. Wtedy odbywały się też wybory parlamentarne w tym czasie. I była jedna z pierwszych debat. Teraz te debaty są już takim punktem obowiązkowym w telewizji publicznej, ale w innych mediach bardzo dobrze. Wtedy one właściwie raczkowały. Szukaliśmy jakiejś właściwej perspektywy. I okazało się, że zaprosiliśmy te ugrupowania, które w sondażach miały 5% szans poparcia w tych przewidywaniach wyników wyborczych. Unia Wolności wtedy nie miała 5%. I miałem telefon od odważnego polityka, który mi powiedział, słuchaj, ale Unia Wolności jest bardzo zasłużoną partią. Dlaczego ona nie ma uczestniczyć w tej debacie? Ja mówię, bo takie są zasady. To są zasady dosyć obiektywne. 5% albo nie 5%. Ale zmieniłem zdanie. Pod wpływem argumentu, który był taki. Jest inny próg. Jest próg trzyprocentowy. Te trzy procent to jest próg, po przekroczeniu którego partie polityczne otrzymują finansowanie państwowe. Więc to też jest obiektywny próg. I pomyślałem sobie, że rzeczywiście tak jest. To jest też obiektywny wskaźnik, który pozwoli powiedzieć, że pewne partie się kwalifikują do debaty, a inne się nie kwalifikują. Nie można tak ograniczać mechanicznie tych 5%. Tym bardziej, że to jest przewidywanie przyszłości. I zmieniłem zdanie. I to była rozmowa z politykiem. Ale ona skończyła się wnioskami, które jestem w stanie uzasadnić.

"Czy otrzymał pan taki telefon, żeby na przykład zwolnić dziennikarza albo powiedzieć dziennikarzowi – o to pytaj, a o to nie pytaj?

- Natomiast były rzeczywiście takie naciski. I to z obu stron. Żeby zwolnić na przykład Jana Pospieszalskiego, który wtedy miał swój program. Jak to możliwe, żeby w telewizji był taki Jan Pospieszalski, który ma program? Jakie tam głupstwa wygaduje? Mówiąc szczerze, nie był najwyższego lotu program, ale bardzo ciekawy dla pewnej grupy ludzi. Nie poddałem się takim sugestiom oczywiście. Ale były też oczywiście w drugą stronę.

(...)

Media muszą być krytyczne wobec ludzi, którzy nami rządzą. No, bo kto ma być krytyczny, jak nie dziennikarze, prawda? Jest parę kategorii jeszcze zawodów.  Ale to jest podstawowy zawód tak naprawdę funkcjonowania w krytyce w imieniu opinii publicznej. No ale jest i drugi punkt odniesienia. Mianowicie to jest nasze wspólne państwo. I to jest państwo, które jest państwem demokracji liberalnej, czyli dopuszczającej różne punkty widzenia. Ale jak mówi taka powszechna formuła, to jest jedność w różnorodności powinna być. Więc te media powinny szukać jednak spraw wspólnych, bo one nas łączą.  Nie mamy innego państwa, mamy to nasze państwo, na które bardzo narzekamy. Ale dziennikarze muszą mieć z tyłu głowy, że oni pełnią też swoją misję w takim poczuciu, żeby ludzi nie skłócać, ale żeby ludzi łączyć. Tylko trzeba znaleźć właściwą podstawę tego łączenia, prawda? No i to jest najtrudniejsze. Na pewno.

"Myślę sobie jako dziennikarz, który też przepracował wiele lat w mediach publicznych za jednych rządów i drugich, a nawet trzecich, to ja chciałbym mieć takie poczucie, że nawet jak zadaję politykom, samorządowcom, różnym gościom rozmaite pytania, to na skutek różnych, powiedziałbym bardzo delikatnie, połączeń personalnych, towarzyskich, biznesowych, jako dziennikarz nie muszę drżeć przed kolejnymi wyborami czy przed jakąkolwiek zmianą konfiguracji personalnych w danym medium, przed tym, że jeśli dany polityk czy mój dany rozmówca nie był zadowolony, co jest w ogóle patologią, że ja się zastanawiam, czy on jest zadowolony czy nie, jeśli będzie miał ku temu możliwość, będzie chciał, żeby mnie np. zwolnić albo dziennikarza XY z danej redakcji"

- W takim projekcie ustawy, który stworzyliśmy razem z kilkoma kolegami, naukowcami, m.in. z panem profesorem Stanisławem Jędrzejewskim czy Tadeuszem Kowalskim, tam zawarliśmy pewien pomysł i on, z tego co wiem, jest w jakiejś formie wdrażany w tej propozycji rządowej, która na razie jest jeszcze tylko takim, bym powiedział, skryptem, bo ona nie dostała się jeszcze do politycznego obiegu i jest gdzieś tam u polityków w szufladach. Ale można było jakoś do tego dotrzeć. Na czym polegał ten nasz pomysł? Od razu zastrzegę, że on nie jest idealny, bo cóż można powiedzieć, polityka bywa bezwzględna i bywa nawet dla ludzi okrutna. Ale jednak to jest pomysł. Polegał on na tym, że każdy dziennikarz, który zaczyna pracę w mediach publicznych, zapoznaje się z pewnymi zasadami takimi deontologicznymi, jakich musi przestrzegać pracując w mediach publicznych. No i tam są te zasady obiektywizmu, pewnej niezależności, samodzielności dziennikarskiej, na którą my zwracamy uwagę i samodzielności redakcji w ramach większej całości, jaką są tam rozgłośnie czy telewizja. Jeśli to podpisuje, to musi działać zgodnie z tymi zasadami. Ale ktoś powiedział, no tak, ale to przecież on się zobowiązuje, żeby działać... Nie, ale to organizacja się też zobowiązuje, że nie wolno go zwolnić, jeśli on udowodni, że działa zgodnie z tymi zasadami. Jeśli ktoś mówi, ale kolego, dlaczego byłeś taki krytyczny w rozmowie z ministrem? No to on mówi, bo to jest napisane w zasadach deontologicznych, które podpisywałem. Wolno mi być i nawet powinienem być krytyczny, powinienem zadawać pytania. No i też pytanie, co to znaczy być krytycznym, jeśli jestem krytyczny wobec pewnych decyzji podejmowanych przez ministra, które są niedobre, szkodliwe i dają się udowodnić, a w każdym razie wymagają naświetlenia, to proszę bardzo.

(...)

"Politycy nie bardzo chcą być krytykowani"

- Politycy nie bardzo chcą być krytykowani. Kto z was chce być krytykowany? Więc odpowiadam szczerze. Politycy, ale to też są bardzo różni politycy. Jeśli to są politycy naprawdę dojrzali, ja takich znałem w przeszłości, wiele lat temu, to tak, to oni zgadzają się na to, żeby ich wolność była ograniczona. Właśnie pewnymi zasadami, które funkcjonują w demokracji liberalnej. Wiedzą, że są, jakby to powiedzieć, sługami narodu. Jakbyśmy patetycznie tak nie wchodzili w takie tony? Ja mogę wymienić nazwiska ludzi, których znałem i które do tej pory są dla mnie wielkimi autorytetami. To jest i Tadeusz Mazowiecki, to jest Bronisław Geremek, to jest Jacek Kuroń. Oni już wszyscy nie żyją, należą do tego pokolenia, które odeszło. Ale to byli ludzie, którym do głowy by nie przyszło, żeby zwolnić dziennikarza za to, że im zadał trudne pytania.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%