Gościem Telewizji Echo24 był Maciej Wlazło, wrocławski przewodnik i autor bloga Beard of Breslau.
Czy napis Kaiserbrücke powinien wrócić na Most Grunwaldzki?
- W tej konkretnej sytuacji ja nie mam zdania. Albo łatwo to powiedzieć, ale też trudno powiedzieć. Szukam, czytam argumenty, merytoryczne argumenty. Bardzo ciekawa jest polemika teraz na portalu Gazety Wrocławskiej pomiędzy właśnie naukowcami. Dopuszczam też głosy osób związanych z konserwacją zabytków, że coś co zniknęło i przez ileś lat się utrwaliło, że tego nie ma. Ciężko jakby do tego powracać. Wiem, że jest duży ładunek tutaj emocjonalny i polityczny, bo związany z cesarzem Wilhelmem II, któremu ten most miał być dedykowany i poświęcony. Więc rozumiem te emocje, że akurat ten konkretny napis mógłby być takim, czy jest dalej i wciąż takim elementem sporu. Więc nie wiem, raczej się skłaniam ku temu, że inne elementy powinny być.
Poniemieckie napisy
- Wydawało mi się, że pewne elementy tu, zwłaszcza we Wrocławiu, mamy już za sobą. Że od 1989 ta wspólna historia, bo dziedzictwo niemieckie też jest historią Wrocławia. Było wymazywane przez cały okres PRL-u i nie chciałbym, żebyśmy do tego wrócili i robili jakieś białe plamy, bo dla nas wrocławian historia jest jedna ciągła. Nikt nie podważa też polskiej legitymacji. Ci co podważają, oznacza to, ja to tak odczytuję, że nie wiem czy to są jakieś kompleksy, bojaźń, czy wątła jest w takim razie ta świadomość polska, historyczna do Wrocławia, skoro jakiś napis potrafi wzbudzić emocje. Więc ja bardziej te głosy słyszę z zewnątrz, w ogóle od osób, które tak bardzo pobieżnie i powierzchniowo traktują to. Ośrodków warszawskich, krakowskich, też wielkopolskich. Nie wiem, jakby tak wybierają sobie poszczególne elementy, ale napisy, które są odtwarzane, te które nie zostały zniszczone, ta historia się już od bardzo dawna dzieje. I poczynając od chociażby napisów na obecnym Wydziale Architektury. Remont dworca głównego ponad 10 lat temu i wydobycie orłów pruskich. Zmiany nazw z Hali Ludowej na Halę Stulecia. Ten proces jest ciągły, każdy jakiś kolejny remont, poczynając od kamienicy czy mostu.
SKANSEN
- Ja nie będę umierał za każdy odtworzony napis, bo zgadzam się, że nie ma co robić z tego miasta skansenu czy scenografii filmowej, to nawet nie tyle we Wrocławiu powinno sobie zadawać pytanie czy odtwarzać, tylko jak odtwarzać, bo to są przykłady takie kuriozalne, brzydkie z błędami, w ogóle estetycznie, ale jest kilka takich przykładów na podstawie których można tą historię Wrocławia odpowiedzieć, bo trzeba sobie powiedzieć, że 1945 rok to nie tylko zmiana szyldu i tabliczki z Breslau na Wrocław, nastąpiła całkowita wymiana ludności, a co za tym idzie został zakończony pewien etap historii, chociażby związany z kulinariami, bo już nikt inny nie odtwarzał tych kulinariów, chociaż teraz to wraca. Nowi mieszkańcy, nowi osadnicy przywieźli swoje tradycje, czy jakieś rozrywki, które były bardzo popularne, no właśnie po co są te napisy, bo mówią nam o życiu codziennym we Wrocławiu, dawnym, ale na przykładzie gry Belltafel, mało kto o niej słyszał, został jedyny ślad po tej grze wymyślonej na Śląsku tutaj, nie w niemieckim, austriackim, tylko na Śląsku, konkretnie w Świdnicy gra też była bardzo popularna we Wrocławiu w XVII, XVIII, XIX wieku i ostał się jedyny napis, czy pamiątka po tej grze na rogu ulicy Kaszubskiej i Pomorskiej, który też zostałby zamalowany, ale na szczęście tutaj przy pomocy życzliwych ludzi zapobiegliśmy temu, bo nie byłoby jak opowiadać o dziedzictwie i co ciekawe to zdjęcie, które jest tutaj prezentowane pochodzi z ulicy Biskupa Tomasza I, a przed wojną ta ulica się nazywała Belltafelstrasse, na pamiątkę czy uhonorowanie Towarzystwa Gry, które obchodziło swój jubileusz i władze miasta uhonorowały tak to towarzystwo.
"GERMANIZACJA WROCŁAWIA"
- To to jest właśnie przerażające, bo pamiętam, że jak powstawało osiedle WUWA 2 na Żernikach, gdzie korespondować mieli ze sobą patroni ulic, architekci niemieccy, którzy wnieśli, czołowi architekci wznieśli budynki, których do dzisiaj używamy, z polskimi architektami, na zasadzie takiej symbiozy, to to już był jakiś powód do germanizacji, więc dla mnie to jest, to jest naprawdę przykre i straszne, więc jedynym chyba rozwiązaniem jest żmudne tłumaczenie, edukacja, oprowadzania ludzi, więc zapraszamy na spacery. Ja czasem też się zastanawiam, czy ja nie jestem w jakiejś bańce, że otaczają mnie ludzie, którzy podobnie, z podobną wrażliwością patrzą na miasto, bo ja znajduję tu balans pomiędzy niemiecką historią a polską, to doskonale się da opowiedzieć na przykładzie chociażby nad Odrza. Sam udało mi się uratować, znaczy we współpracy z innymi ludźmi życzliwi mi dwa polskie napisy z tego pionierskiego okresu Wrocławia tuż po wojnie. Jakbym miał zabrać turystów w jedno miejsce i opowiedzieć im o tej skomplikowanej historii, to zaproponowałbym spacer pod adres ulica Cybulskiego 19, świeżo wyremontowana kamienica, gdzie te napisy niemieckie przebijają nam się, czy korespondują razem z polskimi napisami, na przykładzie sklepu spożywczego. Zresztą są nawet po niemiecku wydobyte spod tynku napisy świadczące o tym, że przed wojną też był tu sklep niemiecki. Wystarczyło też w bramie poskrobać delikatnie kartą, by tynk odpadł i nagle ukazała nam się nazwa firmy tapicerskiej, która tam była.
- To jest historia 80 lat. Próżno szukać przykładów austriackich, habsburskich, czy czeskich, czy jeszcze piastowskich. No to historia tak, a nie inaczej się potoczyła. Nie wiem, jakby to były ślady koreańskie, włoskie, też pewnie bym się tym zajmował, bo dla mnie jest ten moment przejścia ciekawy. Co więcej, ludzie są zainteresowani historią kamienicy, w której mieszkają, szukają po archiwach budowlanych, plany, są zainteresowani tym, kto tu mieszkał, w ich domu, czy chociażby właściciele różnych przedsiębiorstw, zakładów, kawiarni, którzy też ubarwiają i urozmaicają swoje wnętrza archiwalnymi zdjęciami, aby też podkreślić pewną ciągłość prowadzenia działalności gospodarczej przez te miejsca, więc jak wspomniałeś, my naturalnie żyjemy w tym krajobrazie, otoczeni murami. Dlatego uważam, że ktoś, kto tu nie był i ktoś, kto jest spoza tego miejsca, ciężko mu zrozumieć. W tym tak zwanym poniemieckim krajobrazie się otaczamy, używamy tych samych przedmiotów nawet, w szafie mamy wieszaki z napisem zakładów, które kiedyś funkcjonowały, tak mówisz, albo kolekcjonujemy pewne przedmioty, albo mamy po prostu, wrzutnia na listy z napisem briefe. No i wszędzie jesteśmy tymi rzeczami otoczeni, więc duże nadzieje i ufność pokładam tutaj w sąsiadach naszych, którzy inaczej na pewno patrzą.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz