Zamknij

Interwencja dziennikarska - Świeradów Zdrój

15:12, 17.05.2021 Aktualizacja: 17:29, 04.06.2021
Skomentuj

- Ten budynek ma dziwną historię, a końcówka jego życiajest tragiczna i widać duży zbieg okoliczności. No tutaj ewidentnie widać, że ten budynek albo nie ma szczęścia albo ktoś działa z premedytacją, jakby chciał, żeby taki był finał tej budowli - mówi Roland Marciniak, burmistrz miasta Świeradów-Zdrój.

Historia zabytkowej willi i tego, co dzieje się wokół niej, to porażający przykład urzędniczych błędów, zaniedbań i bezradności. Gdy zaczynamy o nie pytać, w prokuraturze zapada decyzja o powtórnym zbadaniu akt jednej ze spraw. Gdy po wielu tygodniach próśb, w końcu udaje nam się spotkać z konserwatorem zabytków, ten także przyznaje, że po naszej rozmowie rozpocznie procedurę, która może doprowadzić do przyznania kary sięgającej nawet miliona złotych.

- Skierujemy na podstawie tego pańskiego programu tu, o nas. To nas zmobilizowało do tego i skierujemy sprawę do burmistrza Świeradowa o ukaranie za wycinkę tych drzew - dodaje Krzysztof Kurek, Kierownik Delegatury w Jeleniej Górze Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu.

Do sprawy wycinki drzew jeszcze wrócimy. Jest równie bulwersująca jak to, co dzieje się z chronionym prawnie zabytkiem, którego największym pechem jest świetna lokalizacja. Willa stoi tuż obok dużego środka narciarskiego. W planach jest jego rozbudowa.

- To pokazuje pewną prawdę o naszym państwie. Nie da się ukryć, o pewnych słabościach. Jest takie określenie, "tekturowe państwo", czy "państwo z dykty". Na pewno właśnie ta sfera ochrony zabytków jest takim "państwem z dykty", gdzie teoretycznie jest napisana ustawa, jest powołany Narodowy Instytut Dziedzictwa, ale gdy przyjdzie odpowiednio silny kapitał, no to państwo po prostu wymięka - komentuje Bartosz Kijewski, społeczny opiekun zabytków.

To jeszcze bardziej obrazowy opis tej sytuacji. Gdy w 2015 roku, willa została wpisana do rejestru zabytków, budynek wyglądał tak. Mimo ochrony i działań konserwatora, w ciągu pięciu lat, obiekt doprowadzono do ruiny. Dziś zabytek, który był jedną z wizytówek miasta, grozi zawalenie.

- Raz udało mi się wejść, zobaczyć, jak to wygląda w środku. Błyszczy, pięknie zachowany. Tutaj możemy zobaczyć werandę. Tam była piękna jadalnia z motywami secesyjnymi, ale na dzień dzisiejszy tego nie ma. W 2014 roku na pewno był do uratowania - dodaje Bartosz Kijewski, społeczny opiekun zabytków.

Niestety, rok wcześniej zdemontowano z budynku blaszany dach - nie ustalono kto to zrobił i dlaczego. Przez kolejnych kilka lat konserwator bezskutecznie próbował wymusić na właścicielach prace zabezpieczające. Skończyło się na dwóch grzywnach na łączną kwotę dwudziestu tysięcy złotych. Do ich ściągnięcia zaangażowano Urząd Skarbowy, a i tak udało się wyegzekwować tylko część kwoty. Społeczny opiekun zabytków wprost mówi o intencjach właściciela willi.

- Niewątpliwie czeka, aż budynek się totalnie zawali. To też będzie taki test jak zadziała państwo polskie. Teoretycznie wyrzucić z rejestru zabytków lub wykreślić może tylko minister kultury. Bardzo rzadko się to zdarza, także kto wie ile te co raz niższe mury tutaj jeszcze będą stać?

To pytanie o przyszłość. Jednak zanim je zadamy, weryfikujemy decyzje, które już zapadły. Na początek burmistrz Świeradowa-Zdroju.

- Trzeba być stroną, żeby kogoś przywołać do porządku. My tutaj postępujemy jak każdy inny cywil niestety i tutaj główną rolę odgrywa konserwator zabytków - wyjaśnia Roland Marciniak, burmistrz miasta Świeradów-Zdrój.

- Uważam, że wpis do rejestru zabytków to jedyna realna forma ochrony konserwatora przed zniszczeniem obiektu - dodaje Krzysztof Kurek, Kierownik Delegatury w Jeleniej Górze Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu.

Gdy ta realna ochrona zawiodła, konserwator zawiadomił prokuraturę. Zrobił to jednak dopiero w maju 2020 roku. Sześć miesięcy później śledczy wysłali do sądu akt oskarżenia.

- Prokuratura zarzuciła właścicielom nieruchomości, że od września 2018 roku, a więc od momentu kiedy otrzymali już prawomocną decyzję konserwatora zabytków i wiedzieli, że muszą wykonać niezbędne prace na terenie budynku, do czerwca 2020 roku poprzez niewykonanie tych odpowiednich prac, niezabezpieczenie budynku przed warunkami atmosferycznymi, przed dostępem osób trzecich, doprowadzili do uszkodzenia i utraty właściwości przez zabytek. Takie przestępstwo zagrożone jest pozbawieniem wolności w wymiarze od sześciu miesięcy do ośmiu lat - mówi Tomasz Czułowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.

Rzecznika prokuratury w Jeleniej Górze dopytujemy o jeszcze jedno postępowanie z działką, na której stoi willa. Dotyczy wspomnianej już wcześniej nielegalnej wycinki drzew. Prokuratura to zdarzenie zakwalifikowała jako wykroczenie. Rzecznik twierdzi, że zdecydowała o tym opinia konserwatora zabytków.

- Kwalifikacje tego czynu oczywiście przyjmował prokurator, który nadzorował postępowanie, natomiast tej kwalifikacji dokonywał na podstawie wszystkich informacji, które posiadał. Te informacje, w tym stanowisko konserwatora zabytków, wskazywały na to, że zachowanie w postaci wycinki drzew na obszarze chronionym Ustawą o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, wszelkie tego typu prace wykonywane bez zezwolenia na takim obszarze, stanowią wykroczenie z artykułu z 117 tej ustawy - dodaje Tomasz Czułowski, rzecznik prasowy prokuratury okręgowej w Jeleniej Górze.

Żeby nie było wątpliwości, nie mówimy o wycince jednego, dwóch lub dziesięciu drzew - skalę ujawnimy za chwilę. Najpierw jednak wersja konserwatora.

- Moim zdaniem jest to brak przepływu informacji i konsultacji bezpośredniej między jednym urzędem, a drugim i zbyt pochopne wydanie przeniesienia klasyfikacji tego czynu z przestępstwa na wykroczenie i przekazaniu sprawy policji, bez nadzoru prokuratora. Z mojej strony jest może niedopełnienie, zaniedbanie tej sprawy i domaganie się od prokuratury, by zmieniła klasyfikację czynu - dodaje Krzysztof Kurek, Kierownik Delegatury w Jeleniej Górze Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu.

Te czyny konserwator tłumaczy problemami kadrowymi.

- Na stanowisku do spraw zieleni pracowało aż pięć osób i każdy przejmował tę sprawę po poprzedniku. Zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia sporządził inspektor nie do spraw ochrony zieleni, tylko inspektor-architekt, który zajmował się zabytkami nieruchomymi i zawiadomił o popełnieniu przestępstwa w sprawie willi. Jest to wynikiem tego, że nie było zatrudnionej osoby, która we właściwy sposób tę kwalifikację rozpoznała. To nie znaczy, że ja nie powinienem, jako kierownik, bardziej wnikliwie w to spojrzeć i uznać, że wykroczenie to jest złej klasyfikacji i powinno to być przestępstwo - dodaje Krzysztof Kurek, Kierownik delegatury w Jeleniej Górze wojewódzkiego urzędu ochrony zabytków we Wrocławiu.

To decydujący moment w tej sprawie. Potraktowanie wycinki stuletnich świerków jako wykroczenia oznaczało koniec prokuratorskiego śledztwa.

- Wobec tego, że prokuratura nie jest właściwa do postępowania w zakresie wykroczeń, na ten moment postępowanie, które nadzorowała prokuratura rejonowa w Śląskim zostało umorzone. Całość materiału przekazano miejscowej policji, która miał prowadzić w dalszym ciągu swoje postępowanie w zakresie tego wykroczenia. Według mojej wiedzy, postępowanie to zostało ostatecznie umorzone z powodu nie wykrycia sprawców tej wycinki - dodaje Tomasz Czułowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.

Postawa prokuratury i konserwatora zabytków jest w tej sprawie szokująca. Urzędnicy podpisywali się pod dokumentami o wykroczeniu, mimo że na działce przy willi nielegalnie wycięto ponad 134 drzewa. To liczba niepełna, bo podawana wyłącznie na podstawie tego zdjęcia satelitarnego. Z relacji osób, które informowały o nielegalnej wycince w mediach społecznościowych wynika, że jej skala mogła być znacznie większa.

- Weszła wtedy słynna ustawa, która pozwalała właścicielom działek, bez pozwolenia usuwać drzewa na działce. Myślę, że tutaj ktoś chciał skorzystać z tej możliwości i wyczyścić tą działkę z zieleni. Nie uwzględnił jednak, że cały Świeradów jest terenem chronionym, terenem rejestrowym. Każdą wycinkę trzeba było konsultować z konserwatorem. Ktoś je jednak tutaj całkowicie wyciął, a trzeba wspomnieć, że to nie było zwykłe zadrzewienie, gdyż tę willę otaczał piękny i naturalny park, a niektóre drzewa kwalifikowały się pod pomniki przyrody. Wszystko to jednak zostało zniszczone - mówi Bartosz Kijewski, społeczny opiekun zabytków.

W krótkim postępowaniu prokuratorskim dotyczącym wycięcia co najmniej 134 drzew, śledczym udało się przesłuchać sześć osób. Wśród nich Marcina S. Mężczyzna zeznał, że miał tylko przyciąć leżące już drzewa. Prowadzącym postępowanie nie chciał jednak powiedzieć, kto zlecił mu tę pracę. Rozmowa z nami wygląda podobnie:
- Ja tu proszę Pana, u tego Pana, nie wycinałem, tylko wyczyszczałem.
- Kto Panu to wyczyszczenie tego, tej działki?
- To już jest proszę Pana nieważne, Pan tutaj nie powinien się o to pytać.

Marcin S. jest pewny, że sprawy już nie ma, bo jest umorzona. To akurat może się zmienić, dzień po naszej wizycie w prokuraturze, rzecznik prasowy przekazał nam informacje, że prokurator okręgowy w Jeleniej Górze nakazał ponowne zbadanie akt tej sprawy. My też próbujemy ustalić sprawców i zleceniodawców wycinki. Przeszukując informacje dostępne w internecie, dość szybko docieramy do naocznego świadka - to obecny radny, Paweł Mikołajczak.

- Przejeżdżałem tędy codziennie rano na rowerze i widziałem, że nagle dochodzi do wycinki całego parku, ale myślałem, że tak ma być. Jeżeli ktoś tu wycina, to ma na to jakąś zgodę. Pilarze pracowali dwa dni, było to słychać w całym mieście. Te drzewa zniknęły i zrobiła się taka przestrzeń. Wydaje mi się, że tutaj były dwie osoby, które przeprowadziły całą wycinkę - wyjaśnia Paweł Mikołajczak, radny miasta Świeradów-Zdrój.
- Czy do Pana zgłosiła się policja, był Pan przesłuchiwany?
- Nie, nikt się nie zgłosił.

W śledztwie przesłuchano natomiast jednego z właścicieli firm zajmujących się usuwanie drzew. Gdy i my pytamy go o zleceniodawcę, mężczyzna twierdzi, że nie ma pojęcia, kto się z nim w tej sprawie kontaktował. Przyznaje on jednak, że on drzew nie wywiózł, gdyż gdy po nie przyjechał, na działce byli już policjanci.

- Tak samo jak Pan do mnie dzwoni dziś, w tej chwili i rozmawia ze mną na ten temat, tak samo dzwonił człowiek, nie mam pojęcia skąd wziął mój numer telefonu.
- Ten człowiek, który do Pana dzwonił miał jakąś rolę na tej działce spełniać? Czy on był właścicielem tej działki, kim on był?
- Proszę Pana, ja dokładnie tego nie wiem, nie wiem o co chodziło, tylko zadzwonił i zapytał, czy wykonuję takie usługi, czy mógłbym to wykonać i żeśmy się spotkali. Podjechała policja i to wszystko na ten temat.

Właściciele innych firm, z którymi rozmawiamy także zapierają się, że niczego nie wiedzą.

- Bo jak tak to nikt nie umie znaleźć ***** winowajcy, ale jak już jeden coś powie na drugiego, to już mają ***** punkt zaczepienia i wtedy policjanci będą pisać protokoły, tylko jak trzeba coś wyjaśnić, to nie ma nikogo. Później się wszyscy odwracają, a ten co ma piłę ma kłopoty.

Pilarze zapewniają, że nie podjęliby się wycinki bez zgody konserwatora. Powtórzmy raz jeszcze: w Świeradowie-Zdroju, który cały jest wpisany na listę zabytków, jest ona potrzebna do wycięcia nawet jednego drzewa.

- Profesjonalnie powinno być zlecenie. Pod zlecenie powinna być podpięta kopia oryginały decyzji konserwatora zabytków, wtedy wykonawca wie, że działa bezpiecznie dla swojej firmy i pracowników. Jeżeli ktoś tego nie sprawdził, to moim zdaniem jest to już gangsterka - mówi Roland Marciniak, burmistrz miasta Świeradów-Zdrój.

Na razie za tę "grubą gangsterkę" nikt nie został ukarany. Trwa jedynie przerzucanie się odpowiedzialnością, kto i kogo ukarać powinien.

- Kary administracyjne za usunięciem tych drzew wydaje burmistrz, prezydent miasta, wójt, na terenie, którym miała miejsce
- Czyli ukarać tych właścicieli powinien burmistrz?
- Tak.
- Czyli on nie dopełnił jakichś obowiązków Pana zdaniem?
- Nie chcę powiedzieć, że nie dopełnił obowiązków, może tej rozmowy, jak my pod wpływem Pana programu, na pewno zawiadomimy pana burmistrza o (prośbie) nałożenia kary na te osoby.

W czasie, gdy urzędnicy próbują naprawiać swoje błędy, właściciele działki próbują ją sprzedać. Cena w internetowej ofercie to blisko 6 mln złotych. Ogłoszenie wystawiła firma z Pomorza. Do pośrednika zwracamy się jako potencjalni inwestorzy. Dokumenty, które otrzymujemy wskazują na to, że jednym z prezentowanych przez niego wariantów zabudowy jest postawienie liczącego blisko 8 tys. metrów kwadratowych apart-hotelu z usługami spa. Dla porównania, cena za metr kwadratowy za apartamenty budowane na sąsiedniej działce wynosi od ośmiu do prawie czternastu tysięcy złotych. W rozmowie z pośrednikiem nie pytamy jednak o potencjalne zyski, a o to, co dalej z willą i kto, za czyją zgodą, wyciął ponad 130 drzew.

- Było kilka takich zdarzeń w samym Świeradowie i okolicach, że po prostu drzewa ginęły i to było kilka lat temu, gdy na tej działce ktoś brał się za wycinkę, a że właściciele mieszkają bardzo daleko od miejsca, to sąsiad wszczął raban, policja, szukanie świadków, ale to jak szukać wiatru w polu - uzupełnia pośrednik biura nieruchomości.

- Taka informacja, że ktoś na moim terenie usuwa 130 drzew, nie zwalnia z obowiązku pilnowania takiej działki. Winę za to ponosi właściciel - dodaje Krzysztof Kurek, Kierownik Delegatury w Jeleniej Górze Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu.

- Szanowny Panie, właściciel mieszka 600 (km) stamtąd, może i jest odpowiedzialny, postępowanie trwało jakiś czas, nie wykryto sprawców.
- Ale to nie właściciele zlecali w każdym razie?
- Nie, to są majętni ludzie, kto by chciał jakieś drzewa wycinać. Jak oni tam nie mieszkają, to drzewa nie są im potrzebne. Znalazł się tam ktoś, kto wycinał też sąsiadom i po tym zdarzeniu też jeszcze kilka drzew było powalonych.
- Zastanawiam się po co ktoś wycina drzewa i ich nie zabiera?
- Ja Panu odpowiadam, nikt tego nie wie, nie wiem, czy ktoś ma problemy, czy pomylono działki, nie wiem, nie ma winnego.

Oficjalnie działka przy Strumykowej należy do Aliny i Tadeusza D. Małżeństwo kupiło tę nieruchomość 14 lat temu. Z informacji dostępnych w internecie wynika, że Alina D. ma pensjonat w jednym z nadmorskich kurortów. Gdy pod wskazanym numerem telefonu, który jest prawie identyczny jak ten pośrednika, próbujemy się z nią skontaktować. Odbiera mężczyzna podający się za zięcia kobiety.

- Pytanie pierwsze, najważniejsze. To znaczy, że państwo D. wycięli lub zlecili wycinkę drzew?
- Wie Pan, ja odpowiem, ale nie będę brnął z Panem w rozmowę przez telefon. Ja mogę się z Panem umówić, będę w Karpaczu za 3 tygodnie. Jakby chciał się Pan spotkać ze mną, bo z teściem lub teściową jest to wykluczone i oni telefonicznie nie mają przyjemności rozmawiać z nikim. Są bardzo zmęczeni tą sytuacją, tym że ich ktoś wpędził w kłopoty. Na ten temat Panu odpowiem, żeby Pan wiedział, nikomu nic nie zlecali.

Po trzech minutach rozmowy mężczyzna rzucił słuchawką. Wysyłamy więc SMSa z prośbą o kontakt do kancelarii prawnej reprezentującej małżeństwo D. Numeru, ani nazwy kancelarii nie otrzymaliśmy. O przyszłość działki z zabytkową willą pytamy więc burmistrza Świeradowa.

- Nawet gdyby właścicielowi udało się tą willę rozebrać do końca, będzie chciał coś tam budować to i tak będzie musiał zachować parytet powierzchni do zabudowy do powierzchni biologicznie czynnej. Ten las obok świetnie wypełniał ten parytet - dodaje Roland Marciniak, burmistrz miasta Świeradów-Zdrój.

Lasu już jednak nie ma. Trwają jednak prace nad planem nowego zagospodarowania przestrzennego.

- W tym miejscu mamy w planie przestrzennym mamy zabezpieczoną dużą połać tej działki jako zieleń leśną. To tym bardziej mnie dziwi decyzja wycinki tych drzew, skoro i tak ten grunt zostaje jako zieleń leśna. Duża część tej działki nie podlega zabudowie, także nie wiem, co zyskał ten, który to wycinał, bo pod względem zwiększenia zabudowy nie zyskał nic.

Bilans strat jest też jednak niewielki. Na razie, bo żadne dodatkowe kary nie zostały nałożone, to tylko dwie grzywny o wartości 20 tys. złotych. Bezwzględne więzienie też tu raczej nikomu nie grozi. Oficjalnie właścicielami posesji są ludzie w wieku 74 i 75 lat. Co do przyszłości działki, to niestety jest ona raczej przesądzona. Patrząc, jak dzisiaj rozwija się Świeradów-Zdrój, jakie atrakcje zaraz będą przyciągać turystów, w końcu i na Strumykowej w końcu pojawi się inwestor, który postawi na swoim.

- Może Pan dać gwarancję, że na tamtej działce nigdy nie powstanie żaden hotel?

- Gwarancji nigdy nie mogę dać, bo zmieni się lokalny samorząd i on ma prawo decydować co tam będzie, a czego nie będzie - podsumowuje Roland Marciniak, burmistrz miasta Świeradów-Zdrój.

(echo24)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu echo24.tv. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%