GOŚCIEM: STANISŁAW HUSKOWSKI.
Jaki byłby Wrocław Stacha, Stanisława Huskowskiego?
- Wie pan, ja miałem te same, powiedziałbym, myśli co do Wrocławia, co do rozwoju miasta, które miał Rafał Dutkiewicz. Ale ja sądzę, że on miał dużo więcej w sobie energii, doświadczenia życiowego na tym punkcie, czy w tej sferze. Chodzi o rozwój gospodarczy miasta, o pozyskiwanie inwestorów. Ja wiedziałem, że Wrocław bardzo, ale to bardzo potrzebuje inwestorów. To był czas, kiedy był kryzys ekonomiczny. Zresztą tych kryzysów było sporo w naszej historii, ale był kryzys. Było duże bezrobocie we Wrocławiu stosunkowo bardzo. Jak na Wrocław to bardzo duże, było rzędu 8-9%, a w kraju znacznie więcej. I potrzebni byli inwestorzy i wiedziałem, że ich trzeba ściągać. Rafał Dutkiewicz był wtedy biznesmenem. Był biznesmenem, był wspólnikiem wcześniej w spółkach z niemieckim kapitałem, z dużych spółkach. W związku z czym miał duże doświadczenie rozmów mentalności biznesu zachodniego itd. Więc ja powiem skromnie, niewątpliwie on lepiej wykorzystał te pomysły niż ja byłbym w stanie, tak sądzę.
Czego nie wiemy o Bogdanie Zdrojewskim?
- Bogdan Zdrojewski jest dalej politykiem. Bogdan Zdrojewski jest zawsze zaangażowany w to, co robi. Ja myślę, że to nie są rzeczy ciekawe. Spotkałem go na ulicy chyba kilka dni temu i pytałem, co u niego. To od razu zaczął opowiadać, jakie w jakichś komisjach w tym europarlamencie jest i co teraz takie ważne, że jeździ, przekonuje, namawia i tak dalej. Ale ja myślę, że to nie jest rola dla Bogdana Zdrojewskiego dobra. On był świetny, kiedy miał bliski kontakt z ludźmi. On powinien mieć bliski kontakt z ludźmi, a nie z urzędnikami i politykami. W tym jest świetny, jest magiem powiedziałbym. Niektórzy powiedzą tak bardziej złośliwie, czarusiem, jeśli chodzi o ludzi. Ale on potrafi ludzi przekonywać, potrafi formułować w sposób dostępny myśli i dlatego w swojej funkcji tej pierwszej był znakomity. A potem moim zdaniem, nawet jako minister kultury już nie był tak wybitny, jak był wybitny prowadząc miasto. Prywatnie jest człowiekiem bardzo ciepłym dla swojej rodziny, bardzo ciepłym dla swojej żony. Myśmy się znali przed laty, towarzysko, bo znamy się w sposób oczywisty dalej, ale towarzysko zdaliśmy się blisko. Bywałem u niego w domu wielokrotnie, w dawnych czasach po prostu koleżeńsko, nie w sprawach służbowych. On powiedziałbym jest przykładem, który można by pokazywać, jak relacje chcę układać z żoną, z dziećmi. On jest wspaniałym mężem, moim zdaniem. I co ciekawe Bogdan Zdrojewski w tamtych czasach taki był, ale o ile wiem dzisiaj jest podobnie, albo jeszcze bardziej. Mianowicie zupełnie nie potrzebuje towarzystwa, czyli na jego imieniny, czy u rodziny przychodzą absolutnie najbliżsi, absolutnie. A tak to generalnie jest samotnikiem, rodzinnym samotnikiem. Nie ma kolegów, czy przyjaciół, którzy go odwiedzają w domu. Dzisiaj to jest mniej powszechne, ale może już po COVID-zie w szczególności i tak dalej, ale wcześniej jeszcze. Jednak ludzie się odwiedzają u siebie w domu. Bogdan nie. Kiedy go 20 lat temu zapytałem, mniej więcej 20 lat temu, "Bogdan, czemu jesteś takim samotnikiem?" Odpowiedział: "Bo nie chcę być uzależniony od ludzi, którzy mi prywatnie będą wchodzili na głowę". Czyli on sobie zdawał sprawę z tego, że jest odbierany jako samotnik, ale wtedy wynikało z tego, że absolutnie świadomie.
[ZT]88235[/ZT]
Co nie wyszło naszym prezydentom?
- Co nie wyszło, oj Boże, nie przygotowałem się. Nie wiedziałem, że takie pytanie będzie. To znaczy, co w tej chwili mi się nie podoba w mieście, to jasne. Wkurzają mnie korki, które są, powiedziałbym, trochę na zamówienie, na zapotrzebowanie, ja to tak nazywam, władz miasta. Ponieważ zielone fale, które i pierwszeństwo pieszych, i pierwszeństwo tramwaju, ja rozumiem, że w tą stronę powinniśmy iść, ale czasem jest zdecydowanie zbyt radykalne i robi się chaos i korki są, kiedy widać, że... Prosta rzecz, u nas prawie nie ma zielonej fali na wylotówkach, na obwodnicy i tak dalej. Prawie nie ma, bo są odcinki, gdzie jest taka zielona fala, ale prawie nie ma. Wystarczy, że jeden pieszy stanie i naciśnie przycisk, to po paru sekundach zapala się czerwone światło samochodów, przechodzi pieszy. Rozumiem, że pieszy też człowiek, prawda? Co więcej, może jest nawet trochę bardziej szanowany, bo jest słabszy.
BODNAR. "Głupkowata słabość"
- Ponieważ uważałem, że ona ma szansę ruszyć bardziej raźno do przodu. To był jeden powód. A drugi, no niestety, ten wstydliwy powód, czyli MBA prezydenta Jacka Sutryka, który strasznie mnie zabolał. No nie może lider, ktoś tam w drugim, trzecim rzędzie, jak popełni taki błąd, nazwijmy, że to tylko błąd, a nie intencjonalne działanie, no to można mu wybaczyć. Ale lider miasta, który uzyskuje w sposób niegodny... "Tego nie wiemy". Ja wiem. W sposób niegodny uzyskuje dyplom, który mu pozwala dorabiać pieniądze. Nie po to, żeby się powiesić na ścianie. To by była głupkowata słabość. Ale po to, żeby dorabiać i mieć dodatkowe pieniądze, to jest dla mnie dyskwalifikujące. I to mnie bardzo dotknęło, jako wrocławianina. A z drugiej strony uważałem, że impet rozwoju miasta bardzo słabnie i że ktoś tak motoryczny, bo pani Izabela Bodnar, ja ją bardzo krótko wtedy znałem, ale widziałem w niej wulkan energii, chęci, pomysłów, radzenia sobie. I uważałem, że będzie lepszą kandydatką. Cóż, przegrała.
[ZT]88041[/ZT]
Magdalena Piasecka
- Jest młoda, energiczna, zaangażowana w sprawy publiczne, rzeczywiście zaangażowana, bo niestety wśród polityków, ja tak podkreślam to słowo, bo bardzo wielu jest takich, którzy raczej idą po to, żeby albo, nazwijmy to, zrobić karierę, bez zastanawiania się, co oni dadzą miastu lub regionowi, tylko co region lub miasto może dać mi. Więc żeby zrobić karierę lub zarabiać pieniądze. Nie kraść, ale zarabiać pieniądze lepsze niż gdzie indziej by mogli zarabiać. Ale są tacy, którzy chcą coś zrobić, zmienić, czymś się wykazać. I Magdalenę Piasecką uważam za właśnie taką dziewczynę, przepraszam, kobietę, która czegoś chce (...). Ale uważam, że przyszłość jest przed nią. To znaczy, że ona jeszcze osiągnie więcej znacznie. Czy w mieście, czy w województwie, czy w gospodarce, to znaczy w firmach większych niż Hala Stulecia i bardziej rozwojowych. Szukanie rozwojowości w Hali Stulecia, która jest pomnikiem historii, pomnikiem UNESCO. Ale ja myślę, że przyszłość jest przed nią, bo ona tego swojego takiego poweru nie straciła. "Byłaby dobrą prezydentką?" Ja myślę, że tak. Chociaż też trochę się zastanawiałem, czy ona jeszcze nie ma wtedy, było to jednak dwa lata temu, trochę za mało doświadczenia. Bo żeby być prezydentem, bo to Jacek Sutryk też miał trochę za mało doświadczenia. Co prawda on z innych powodów, nie z powodu braku doświadczenia, trochę zszedł na gorsze pozycje. "Jakie to powody?" Z tym, że chyba poczuł się już... "Zbyt pewnie?" Zbyt pewnie. Otoczył się ludźmi, którzy raczej są jego klakierami, którzy nie mają wielkich oczekiwań, jeśli chodzi o rozwój, o miasto, tylko bardziej swoje pozycje.
1997 rok
- To rzeczywiście było wielkie przeżycie. Ja byłem wtedy radnym, wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej Wrocławia. Ja kompletnie porzuciłem właśnie dom i rzuciłem się w to, co się działo. Miałem mnóstwo różnych dyżurów, jeździłem, wspomagałem, ale nie o sobie (...). Bogdan Zdrojewski był liderem, który walczył z powodzią, mobilizował miasto, aczkolwiek nie ustrzegł się różnych śmieszności, o nim krążyło w tamtym czasie. Jak jeździł do różnych dzielnic, gdzie woda się podnosiła i wtykał patyczki w wał i mówił, że jak dojdzie do tego patyczka, to dzwonić do mnie, a jak dojdzie do drugiego patyczka, to absolutnie robić wszystko, żeby mnie tu ściągnąć i służby. Różne takie rzeczy. Albo, że miało nie zalać, jak się nazywa to... Przedmieście Oławskie. Miało nie zalać, zalało, ale robić z tego zarzut. Miało nie zalać, bo z wiedzy, której hydrologicznej wówczas posiadał, a ludzie pytali ciągle, czy tu zaleje, czy tam zaleje, to mówi, że nie, tutaj nie zaleje. Bo sianie paniki jest gorsze czasem niż podjęcie złej decyzji. Czyli powiedzenie, że... Ale miało nie zalać, więc potem były żarty takie, że może Bogdana puścić, kiedy on mówi, że tutaj nie zaleje i możecie tutaj spać spokojnie i puścić w tle potem, jak ta woda tam przelewa się przez te sklepy, przez samochody i tak dalej. Były takie żarty. "To małostkowe". Ale Bogdan był świetny, był znakomitym przywódcą miasta na czas powodzi, bo on mobilizował ludzi. Przy telewizji Echo zresztą. I tutaj powiedziałbym, że pół na pół ten sukces w walce z powodzią to był w połowie Bogdana, a w połowie prywatnej telewizji Echo. W ówczesnym wydaniu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dariusz Wieczorkowski [email protected]