Gościem Telewizji Echo24 był wrocławski radny Jakub Nowotarski (NAPRAWMY PRZYSZŁOŚĆ).
Radio Wrocław: "Nawet 44 tys. złotych miesięcznie. Ile zarabiają prezesi wrocławskich spółek miejskich?"
- Oczywiście, że powinno nas to zajmować. I mam tutaj na myśli nas, mieszkańców, bo to są nasze pieniądze. Ale nie będę tutaj populistą, nie będę krzyczał, że to są jakieś absurdalnie astronomiczne kwoty, chociaż one są duże. Trzeba powiedzieć jasno, to są wysokie stawki, nawet w odniesieniu do średniej krajowej, tym bardziej w odniesieniu do medialnych wynagrodzeń, ale z drugiej strony większość tych spółek miejskich, które pan redaktor wymienił, to są jednak duże instytucje, duża odpowiedzialność na tych prezesach ciąży. Jedyna wątpliwość, jaką mam, czy taką niewiadomą w pewnym sensie, to jest, czy rzeczywiście te kwoty powinny być równe. Jakie są w ogóle reguły ustalania tych wynagrodzeń? Ja takiej wiedzy nie mam. Wydaje mi się, że to tym powinien się podzielić Urząd Miejski Wrocławia. Powinien przedstawić jakiś pomysł czy jakąś wizję tego. Tak jak mówię, to są publiczne pieniądze. Powinniśmy ludzi, którzy zarządzają dużymi instytucjami, nagradzać adekwatnie do wykonywanej pracy, ale to powinno być, moim zdaniem, trochę bardziej transparentne. To znaczy, żeby mieszkańcy wiedzieli, że ich pieniądze są rzeczywiście dobrze wydatkowane według jakichś reguł.
[ZT]85847[/ZT]
SMS-owe negocjacje, kontrola w zoo
- Pamiętajmy, mieliśmy też historię z redaktorem Marcinem Torzem, który negocjował SMS-owo swoje wynagrodzenie wobec potencjalnego zatrudnienia w Śląsku Wrocław, do czego ostatecznie nie doszło. Ale tam nie było jasnych kryteriów czy jakichś widełek czy klucza kompetencyjnego. To było po prostu negocjowanie – damy ci tyle i tyle, jeszcze służbowy samochód, tylko siedź cicho i nie krytykuj nas na YouTubie. Mam przed sobą jeszcze cztery lata kadencji i chcę być w stanie odpowiedzieć rzetelnie na to pytanie bliżej jej końca, bo to jest duża praca, która jest do wykonania. Teraz jestem w trakcie kontroli we wrocławskim ZOO. Wczoraj byłem tam z klubowymi kolegami, z Jakubem Janaszem i Piotrem. Bardzo dobrze, że ta dyskusja o naszym ogrodzie zoologicznym ma miejsce publicznie, bo powinniśmy o tym rozmawiać. Ja przyglądam się na przykład rejestrowi umów. Patrzę, z kim były zawierane umowy i na co. To była druga runda naszych odwiedzeń w tej spółce. Kolejna za mniej więcej dwa tygodnie, bo widzieliśmy rejestr umów, teraz będziemy oglądać umowy szczegółowo. No i widziałem tam na przykład zatrudnionego miesiącami Przemysława Gałeckiego, byłego głównego PR-owca Jacka Sutryka, który teraz zasiada w zarządzie MPWiK. On doradzał wrocławskiemu ZOO. No, to jest pytanie tak naprawdę i do spółki, po co potrzebowała tego doradztwa i czym to doradztwo było tak ogólnie (...). A myślę, że w dzisiejszej sytuacji we Wrocławiu zupełnie normalną czy należytą sytuacją, należytym podejściem jest to, żeby mieć taki rozsądny sceptycyzm co do takich pozycji w rejestrze umów, no bo pamiętamy te wszystkie historie z radami programowymi, z wymianą stołek za stołek w radach nadzorczych. Więc każde takie zatrudnienie budzi wątpliwości, ale po to są radni, po to mają też funkcję kontrolną, żeby w takie umowy zaglądać i zadawać pytania, dlaczego Przemysław Gałecki był zatrudniony. Żeby nie było, że wszystko w spółce ZOO jest źle, takie zatrudnianie, bo to nie jest jedyne nazwisko, bo były radny, też doradzał tej spółce, radny Motyka, ale to się skończyło mniej więcej w momencie wyborów samorządowych, więc jest jakaś poprawa.
[ZT]85248[/ZT]
"CIERPIĘ INTELEKTUALNIE"
- Bardzo bym chciał i też podnoszę taki głos, że trzeba myśleć długofalowo, bo np. nie mamy takiego długofalowego myślenia przy ulicy Gajowickiej i Racławickiej. Gajowicka ma iść do remontu, ale bez uwzględnienia torowiska tramwajowego, mimo że niecały rok temu w umowę koalicyjną wpisał to klub Koalicji Obywatelskiej z Jackiem Sutrykiem. Bardzo szybko o tym zapomnieli.
(...) Ja też cierpię intelektualnie, mierząc się z tym. Jedyne wytłumaczenie, jakie ja znajduję, jest takie, że to jest po prostu jakiś logiczny ciąg wnioskowania, że gdybyśmy zbudowali tę linię tramwajową, to musimy mieć tramwaje. No to musimy kupić tramwaje. A żeby kupić tramwaje, musimy mieć, gdzie je trzymać, a nie mamy w tym momencie bardzo dużego zapasu miejsca, więc zostawmy to na potem. To jest bardzo krótkowzroczne myślenie i to nie są problemy, które nie są do rozwiązania. Bo ja pytałem prezesa MPK na Świętej Pamięci Komisji Transportu, co właśnie z miejscem na nowe tramwaje, zakładając hipotetycznie, że będzie duże przyspieszenie w budowie nowych tras tramwajowych. I on powiedział, że są świadomi, że taki scenariusz jest możliwy i nad jakimiś rozwiązaniami myślą. On ma podejście, z którym ja się zgadzam. To nie są problemy, z którymi sobie nie poradzimy. Ale tutaj decyduje Departament Infrastruktury i Transportu i prezydent Jacek Sutryk. Być może ze swoimi koalicjantami, z którymi wpisał to właśnie w umowę koalicyjną. No i podjęli decyzję odwrotną. To znaczy, żeby najpierw zbudować buspas. Trochę tak jak na Jagodnie. Najpierw zbudować buspas, potem to zamknąć, rozryć, położyć tory tramwajowe i dopiero wtedy. I myślę, że miałbym z tym dużo mniejszy problem, gdyby nie to, co się właśnie w okolicy ulicy Racławickiej dzieje. Gigantyczna skala nowej zabudowy bez żadnej alternatywy transportowej.
[ZT]85735[/ZT]
"SUTRYK w sprawach transportowych mówi językiem Konfederacji"
- Przed dyskusją prezydent Sutryk przemawiał strzelam, mniej więcej dwie godziny, gdzie referował wszystko, co się w mieście wydarzyło w zeszłym roku. Bo taki jest scenariusz tej absolutoryjnej sesji. I on tam dla mnie powiedział rzeczy całkowicie zdumiewającą. Bo on w części poświęconej transportowi mówił o tym, że tak długo, jak będzie prezydentem w żadnym miejscu we Wrocławiu, aż do końca swoich rządów nigdzie nie będzie takiej sytuacji, że zabierze przestrzeń samochodom i odda ją rowerom. Ja oczywiście jestem zwolennikiem tego, żeby na rowery stawiać, bo uważam, że Wrocław jest idealnie do tego przystosowany jako płaskie miasto, które ma dużo wąskich gardeł. Ale nigdy nie powiem i nie powiedziałem, żeby trasy rowerowe robić wszędzie kosztem samochodów. Zawsze trzeba znaleźć jakiś kompromis. Natomiast podejście nigdy i nigdzie to jest nic innego, jak jakiś niezrozumiały radykalizm. I to jest dokładnie to samo, co w poprzedniej kadencji mówił jeden jedyny radny z Konfederacji, Robert Grzechnik. Bo on miał dokładnie takie samo podejście. Dzisiaj Jacek Sutryk w sprawach transportowych mówi językiem Konfederacji. I to jest mój problem.
To nie jest problem personalny z Jackiem Sutrykiem, tylko problem z tym, jakie on wyznaje wartości i idee. Tak jak mówię, w sprawie transportowej chce realizować program Konfederacji. Ja tego kompletnie nie rozumiem, bo na pewno w tym mieście są miejsca, gdzie można urządzić przestrzeń ulicy inaczej. Ale skoro prezydent ma taką regułę, że nigdzie samochodom nie można zabrać, no to dalej będziemy się dusić w tych korkach. Bo to, co prezydent może, korzystając ze swojej władzy, to wpływać na zachowania użytkowników.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu echo24.tv. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz