W środku – prawdziwy plac budowy. Remontowane są łazienki, kuchnie, sprowadzane łóżka, materace, biurka. Wszędzie trwają narady i spotkania. Prace trzeba dokładnie zaplanować, bo czasu jest mało. Na to miejsce czeka wiele osób.
– Co wy tu budujecie? Ukrainski dim, Ukraiński dom. Dla ilu osób? Od 176 do 200 osób – mówi Michał Onisko, Ukrainiec z Kijowa.
Budynek jest ogromny – ma ponad 5 tys. metrów kw. Jest pięć pięter i już zaplanowano co gdzie będzie. Na parterze – gdzie teraz jest magazyn mebli – będzie jadalnia. Na piętrach wyżej – pokoje dla rodzin, ale nie tylko.
– I tam będą klasy, 4 klasy, pokoje dla wypoczynku i jadalnia. A piętro niżej, na drugim piętrze jak będzie taka potrzeba to będzie zorganizowane przedszkole dla młodszych dzieci – mówią Julia Fedosiuk i Michał Onisko, Ukraińcy z Kijowa.
Pani Julia przyjechała tu do syna, który kilka godzin przed wybuchem wojny razem z drużyną piłkarką trafił tu na zawody. Podobna sytuacja dotyczy innych mam z Ukrainy.
– Przyjechała na dwie godziny przed rozpoczęciem wojny z całą grupą sportowców, młodych piłkarzy w wieku 10-16 lat, którzy przyjechali to na 3 dni na turniej, ale wojna zaskoczyła wielu ludzi na świecie, a ich tu w Polsce no i już nie pozwoliliśmy im wyjechać. Tym bardziej, że oni są z Kijowa i nie mogą tam wrócić i oni cały czas są z nami – mówi Agnieszka Aleksandrowicz–Zdral, Fundacja „Zobacz mnie”.
Chłopcy trafili pod opiekę do Zamku Topacz i do Matchpointu w Ślęzie. Ale nie mają tam warunków do normalnego życia, to są hotele. Stąd pomysł Tomasza Kurzewskiego, by w budynku przy ul. Ofiar Oświęcimskich, który od 3 lat jest niezagospodarowany – stworzyć im, ich rodzinom i innym uchodźcom bezpieczny dom.
– Oczywiście nie zastanawiając się długo powiedzieliśmy, że tak, mamy budynek, który stoi i który na kilka miesięcy możemy udostępnić. Na pewno do końca roku – mówi Aleksandra Marchewka, współwłaścicielka nieruchomości.
Taką decyzję podjęli jeszcze dwaj współwłaściciele – Andrzej Kowalczykowski i Łukasz Jaworski.
– Gdyby nie ci ludzie, którzy są przy nas i przy uchodźcach przede wszystkim i ich inicjatywa, ich pomysły i pieniądze – trzeba o tym powiedzieć, bo to są gigantyczne nakłady, ten budynek będzie spełniał rolę domu na pewno do końca tego roku – my jako Fundacja nie moglibyśmy nic zrobić. Więc taka pomoc, taki odruch wielu wspaniałych serc jest nie do przecenienia – mówi Agnieszka Aleksandrowicz–Zdral, Fundacja „Zobacz mnie”.
Prace trwają dzień i noc. Na miejscu jest kilkadziesiąt osób. W jednym miejscu powstają nowe kuchnie i łazienki…
– Układam kafle. A co tu będzie? Łazienka, prysznic. A co tu było? Kuchnia – mówi Stanisław Barczyński, glazurnik.
…w innym trwa sprzątanie i mycie okien. Już zwożone są meble – łóżka, materace, biurka. Ale potrzeby są znacznie większe.
– W tej chwili oszacowaliśmy, że pościeli będzie nam potrzeba 300, łóżek ponad 200, szafy, szafki, wieszaki nie wspomnę o takich rzeczach potrzebnych do życie codziennego – talerze, sztućce. Wczoraj się przeszłam po budynku i zauważyłam, że w łazienkach nie ma luster. Architekci o tym zapomnieli, a my wiemy, że jednak na co dzień jedno lustro w łazience jest potrzebne – wymienia Dorota Kurzewska, Topacz Investments.
W budynku zamieszkają głównie mamy z dziećmi, niektóre maluchy mają kilka lat.
– Sama jestem mamą i szczególnie mnie to porusza, jak widzę cierpienie mam z dziećmi, dlatego chcielibyśmy im tam zapewnić chociaż podstawowe potrzeby chociaż w części – mówi Aleksandra Marchewka, współwłaścicielka nieruchomości.
Uchodźcy ogromnie to doceniają. Cały czas docierają do nich informacje co dzieje się w Ukrainie.
Można tak powiedzieć, że w tej sytuacji nam się poszczęściło. Z tymi ludźmi, których spotkaliśmy. Nasze dzieci nie znają wojny, nie wiedzą co to znaczy bomba, schować się, rakiety. One to widzą w telewizji i słyszą od rodziców i bliskich. Dlatego ja jestem taka wdzięczna – mówi Julia Tsyhanok z Ukrainy, mama ukraińskiego piłkarza.
– Mój ojciec tam został. Matka z siostrą i dziećmi pojechali pod Lwów, a sytuacja jest straszna. Tam cały czas bombardują, strzelają, ojciec cały czas schodzi 5 razy dziennie do schronu – mówi Michał Onisko, Ukrainiec z Kijowa.
Tym bardziej trzeba docenić gest tych, którzy podjęli się takiego przedsięwzięcia rezygnując ze swoich dochodów w tak trudnym czasie.
– Pieniądze to nie wszystko. Najważniejsze, żeby mieć ludzkie odruchy i poczucie empatii – mówi Aleksandra Marchewka, współwłaścicielka nieruchomości.
Na Ukraiński dom przy ul. Ofiar Oświęcimskich czeka wiele osób. Każdy może pomóc, bo potrzeby są ogromne i liczy się każde biurko czy komputer. Wszelkie informacje o potrzebach można znaleźć na stronie Fundacji „Zobacz mnie”.