Zamknij

Michał Mazur: Startując na prezesa Śląska postawiłem na sobie krzyżyk

Gregor Niegowski Gregor Niegowski 19:00, 21.07.2025 Aktualizacja: 10:29, 22.07.2025
Skomentuj Echo24 Echo24

Gościem Echo24 był Michał Mazur, prezes piłkarskiego Śląska Wrocław.

Podział punktów na inaugurację sezonu pierwszoligowego:

„Biorąc pod uwagę, że straciliśmy bramkę w doliczonym czasie gry, czyli trochę coś, co w poprzednim sezonie było naszą specjalnością, to to na pewno szkoda, bo niewiele brakowało, żeby dowieźć te trzy punkty”.

„My na przestrzeni tych ostatnich tygodni na każdym kroku, ja, Darek Sztylka, w różnych wypowiedziach, wywiadach staraliśmy się podkreślać, że to absolutnie nie jest tak, że czujemy się faworytem do wygrania tej ligi, raczej odwrotnie. Wiemy, że musimy się nauczyć trochę tej ligi, tej pierwszoligowej rzeczywistości”.

„To nie jest tak, że Śląsk Wrocław wjeżdża na białym koniu, teraz się wszyscy będą przed nami kładli, otwierali drogę do bramki i pozwalali robić na boisku, co nam się żywnie podoba. Naprawdę rzadko się zdarza, że spadkowicze od razu w pierwszym sezonie awansują, a nawet jak to się dzieje, przypadek Lechii Gdańsk sprzed dwóch lat pokazuje, że trochę na takim dopingu się to wtedy udało”.

"Pracujemy jeszcze nad pewnymi ruchami transferowymi":

„One siłą rzeczy, częściowo przynajmniej są wymuszone, bo w meczu z Wieczystą niestety poważna kontuzja Mateusza Żukowskiego, który na kilka miesięcy wypada z powodu złamania kości śródstopia. Tydzień wcześniej, podczas meczu sparingowego kontuzji doznał inny skrzydłowy Luka Marjanac, więc siłą rzeczy, nawet jakbyśmy sobie uznali w piątek, że kadra jest zamknięta, no to rzeczywistość pisze różne scenariusze i musimy się do tej rzeczywistości teraz dostosować”.

„Plus mamy jeszcze kilku zawodników, o których w wytransferowaniu myślimy. Mamy jeszcze grubo ponad miesiąc do zamknięcia okienka transferowego, więc myślę, że można się spodziewać pewnych ruchów zarówno w jedną, jak i w drugą stronę”.

Ucieczka Assada Al Hamlawiego? „Człowiekowi się wydaje, że już wszystko widział”:

„Umowy to jest rzecz święta w jedną i drugą stronę. Klub jest zobowiązany wypełniać wszystkie zapisy kontraktu i my się tego trzymamy na różnych płaszczyznach. Taką najbardziej oczywistą i podstawową rzeczą to jest kwestia płacenia na czas za wykonaną pracę. No i tego samego oczekujemy od zawodników. Ja rozumiem, że ktoś może sobie wyobrażać swoją przyszłość w innym klubie niż Śląsk Wrocław, w innej lidze niż pierwsza liga i tak dalej, i tak dalej, ale kontrakty to jest rzecz święta”.

„Powiedziałem Assadowi, jak mieliśmy posiedzenie komisji dyscyplinarnej, podczas której ukaraliśmy go za to zachowanie, że sobie właśnie absolutnie zaszkodził takim zachowaniem, bo my byliśmy w momencie, kiedy on uciekł ze zgrupowania, bardzo bliscy dogadania się z tamtym klubem i po prostu zrobienia tego transferu, zarówno dbając o interes klubu, jak i też biorąc pod uwagę pewne sygnały, jakie ze strony zawodnika były wysyłane, ale Assad zachował się całkowicie nieprofesjonalnie, łamiąc wszystkie możliwe zapisy kontraktowe, przepisy federacji i tak dalej. Trochę nam to też, nie ukrywam, ułatwiło sprawę w negocjacjach z jego obecnym pracodawcą i na naprawdę dobrych warunkach udało nam się ten transfer przeprowadzić”.

„Pracuję w piłce nożnej już kilkanaście lat, blisko dwudziestu pewnie niebawem będzie i takiej sytuacji sobie nie przypominam w Śląsku, w polskiej lidze. No ale nad tym też polega urok piłki nożnej, że nawet jak człowiekowi się wydaje, że już wszystko widział, to jeszcze coś się pojawia, jeszcze są jakieś emocje i chyba za to też kochamy piłkę nożną, że jest o czym rozmawiać i się czym emocjonować”.

Priorytetem Sztylka i Šimundža:

„Były takie dwa ruchy z mojej perspektywy, ale wydaje mi się, że chyba z perspektywy właśnie piłkarzy czy kibiców, które były kluczowe pod kątem tworzenia tego projektu pierwszoligowego z aspiracjami awansu do ekstraklasy, czyli przedłużenie kontraktu z trenerem Šimundžą i ponowne ściągnięcie do Wrocławia Darka Sztylki".

Šimundža winny spadku? „Mówił, że mu się nie udało i chciał przypisać sobie odpowiedzialność”

„Cały czas to podkreślał i nawet tak dosyć mocno mówił, że nie udało mu się. Jakby trochę w rozmowach z nami starał sobie  przypisać odpowiedzialność za ten spadek, choć my oczywiście mówiliśmy, że to nie jest tak i w ogóle go takimi kategoriami nie rozpatrujemy, bo absolutnie nikt chyba nie o zdrowych zmysłach nie będzie mówił, że to jest winą trenera Šimundžy, że spadliśmy z ligi”.

Nie będę siedział za swoim biurkiem, wystawiał rękę i mówił: daj, daj

"Nie jestem człowiekiem, który będzie siedział tylko za swoim biurkiem, wystawiał rękę do kogokolwiek z prośbą: „daj, daj” Chcę też pokazać, że można tutaj trochę inaczej ten klub poukładać".

„Udało nam się przedłużyć umowy sponsorskie ze wszystkimi sponsorami, którzy byli w poprzednim sezonie mimo spadku z ligi, co nie było na początku tak oczywiste. Udało nam się przedłużyć umowy z wszystkimi najemcami lóż. Pozyskaliśmy nowego najemcę loży. Udało nam się pozyskać nowego sponsora na rękawek".

„Startując na prezesa Śląska postawiłem na sobie krzyżyk”

"Nie myślę o sprzedaży klubu. Ja jestem człowiekiem Śląska Wrocław. Jeśli nowy właściciel, o ile dojdzie do tej sprzedaży, będzie chciał skorzystać z moich usług, to oczywiście z chęcią mu pomogę, bo dla mnie dobro Śląska jest po prostu najważniejsze. Jeśli ktoś uzna, że dobro Śląska wymaga odejścia Michała Mazura ze Śląska Wrocław, to też z pokorą taką decyzję przyjmę. Ja zdaję sobie sprawę, że decydując się na udział w konkursie i finalnie wygrywając ten konkurs, że może to zabrzmi trochę śmiesznie, ale już tak trochę na sobie postawiłem krzyżyk. No bo prędzej czy później każdy prezes z tego klubu odejdzie w lepszej, gorszej atmosferze, ale to jest naturalne, że przyjmując tą propozycję, to tak naprawdę zaczął się mój koniec w Śląsku Wrocław".

„Nie jestem członkiem komisji prywatyzacyjnej. Owszem, byłem na pewnym etapie poproszony o to, żeby tak bardziej operacyjnie spotkać się z zainteresowanymi podmiotami i przekazać pewne informacje dotyczące spółki jako takiej, wiadomo, kwestii przychodowej, kosztowej, pewnych niuansów związanych z prowadzeniem spółki, które niekoniecznie muszą być dla kogoś z zewnątrz jasne. No i na tym się moja rola w tym procesie skończyła”.

„To nie jest awans za wszelką cenę”

"To nie jest awans za wszelką cenę, czyli mówiąc za wszelką cenę, mam na myśli, że nie możemy tutaj z szabelką na czołgi się rzucić, tylko po prostu musimy to zrobić z głową. Sytuacja spółki po spadku, jak każdego klubu po spadku, jest trudna. Musimy się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości pierwszoligowej, zarówno od strony sportowej, jak i chyba nawet przede wszystkim finansowej i to jest taki cel. Nie chcemy nic zrobić na skróty. Chcemy, żeby ten awans miał solidne podstawy".

[ZT]87081[/ZT]

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%